[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wilkowi oczy błysnęły jak u prawdziwego wilka. Panie Strączek! chwila jeszcze, a nie odpowiadam za siebie. Ah! cela devient curieux!119 zawołał hrabia Sztumnicki. Co ci się należy! pytam zresztą milczeć! A ty mi z drogi! i wy wszyscy, jak tu jesteście. Co? co? Ty śmiesz tak mówić? A oto ci zapłata! oto za drzewka!oto jeszcze rubel na wódkę!Strączek rzucił w oczy Wilka garść pieniędzy.Krew nie woda!Niby uderzenie piorunu ozwał się policzek.Strączek padł jakdługi. Nikczemnicy! krzyknął Wilk.Zrobił się popłoch niemały: Sztumnicki zgubił okulary innipanowie połamali kapelusze; mówiły złe języki, że Hoszyńscyz takim pośpiechem wsiadali do karety, że w środku uderzyli osiebie głowami.Wieczorem przyjechał do Wilka Skomornicki jakosekundant120 Strączka.Hoszyńscy odmówili mu podobno tej przy-sługi.Wilk zgodził się na pojedynek. Pojedynek ten pisał do przyjaciela spadł na mnie nie-spodzianie.Mimo wszystkiego, co przeciw pojedynkom mówią,w wielu kwestiach nie znajduję innego rozwiązania.Z tym wszyst-kim kłopot to dla mnie niemały.Mniejsza, że nigdy nie umiałemstrzelać, a dziś mniej niż kiedykolwiek, ale ani wiem skąd wezmęświadka.Ciebie nawet nie.proszę wiem, że twoje zasady niepozwalają na to.W okolicy mam tylko nieprzyjaciół, a nie mogęprzecie wezwać którego z moich parobków, bo rzecz nie chodzio kije.Zmiłuj się, przyślij mi kogo z Warszawy! Chciałbym rzeczskończyć jak najprędzej.Sądzę, że to zle się skończy dla jednego119 (franc.) Ach, to zaczyna być ciekawe!120 sekundant (z łac.) świadek pojedynku.54Nikt nie jest prorokiem między swymi.z nas, ale chyba by sprawiedliwości nie było, żeby w walce między mnąa Strączkiem zwycięstwo miało paść na jego stronę.Na wszelki jednakwypadek chcę być w porządku, dlatego posyłam ci kopię testamentu.Bądz zdrów i zmiłuj się, dawaj świadka, bo nie wiem, co zrobię.Ale wypadek wyprowadził Wilka z kłopotu.Tegoż dnia otrzymałlist od pana Ludwika, w którym ten ostatni zrzekał się stanowczoczytelni, obiecywał wyrzucić ją w błoto.On wie, że Wilk jest zdrajcą,że zamierzał wydrzeć mu Kamilę ale nic z tego! W końcu dawałdo zrozumienia, że gdyby Wilk chciał dochodzić orężem tych tusłów , to on, tj.pan Ludwik, gotów stanąć na żądanie.Równało się to prawie wyzwaniu.Wilk uśmiechnął się i rzuciłlist do ognia, ale po krótkim namyśle siadł i odpisał w ten sposób: Dziecko jesteś, panie Ludwiku.Nikt nie myśli się z tobą strzelać;czytelni zaś może nie wyrzucisz na ulicę, jeśli zechcesz pofatygowaćsię do mnie dziś, o co licząc na twój honor i poczciwe serce, najmoc-niej cię upraszam.W parę godzin potem pan Ludwik przybył istotnie do Mżynka Wilk powitał go serdecznie. Czekałem na pana z niecierpliwością. O co chodzi? Ze wszystkich ludzi, których poznałem w tej okolicy, cenięcię, panie Ludwiku, najwięcej; tyś przynajmniej nie zepsuty aż doszpiku kości.Podaj mi rękę i słuchaj. O co chodzi panie dobrodzieju?Wilk opowiedział wypadek ze Strączkiem, po czym rzekł: Liczę na pana, że zechcesz być moim świadkiem.Nie mam tunikogo w okolicy; wszyscy mnie nienawidzą i wszyscy prześladują. A! jak to być może? Jednak, cóż ja komu złego zrobiłem; pracowałem jak wół, chcącpolepszyć w okolicy gospodarstwo, a te pieniądze, za które stoi czy-telnia, od ust sobie odjąłem.Czego ja chciałem, panie Ludwiku? doczegom dążył?55Henryk SienkiewiczPan Ludwik uznał za stosowne odpowiedzieć cokolwiek, alepoprzestał na tej uwadze. Patrz! mówił dalej Wilk. W innych stronach kwitniewszystko rozumem, ładem, dostatkiem, wznosi się rolnictwo,wznosi się przemysł, budują fabryki, ludzie pracują, czytają, myślą;wszyscy dążą do tego, co rozumne i dobre błogosławią naukę ipracę, a u nas co?Wilk zaczął się stopniowo ożywiać i na twarz wystąpiły murumieńce; mówił z żarem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wilkowi oczy błysnęły jak u prawdziwego wilka. Panie Strączek! chwila jeszcze, a nie odpowiadam za siebie. Ah! cela devient curieux!119 zawołał hrabia Sztumnicki. Co ci się należy! pytam zresztą milczeć! A ty mi z drogi! i wy wszyscy, jak tu jesteście. Co? co? Ty śmiesz tak mówić? A oto ci zapłata! oto za drzewka!oto jeszcze rubel na wódkę!Strączek rzucił w oczy Wilka garść pieniędzy.Krew nie woda!Niby uderzenie piorunu ozwał się policzek.Strączek padł jakdługi. Nikczemnicy! krzyknął Wilk.Zrobił się popłoch niemały: Sztumnicki zgubił okulary innipanowie połamali kapelusze; mówiły złe języki, że Hoszyńscyz takim pośpiechem wsiadali do karety, że w środku uderzyli osiebie głowami.Wieczorem przyjechał do Wilka Skomornicki jakosekundant120 Strączka.Hoszyńscy odmówili mu podobno tej przy-sługi.Wilk zgodził się na pojedynek. Pojedynek ten pisał do przyjaciela spadł na mnie nie-spodzianie.Mimo wszystkiego, co przeciw pojedynkom mówią,w wielu kwestiach nie znajduję innego rozwiązania.Z tym wszyst-kim kłopot to dla mnie niemały.Mniejsza, że nigdy nie umiałemstrzelać, a dziś mniej niż kiedykolwiek, ale ani wiem skąd wezmęświadka.Ciebie nawet nie.proszę wiem, że twoje zasady niepozwalają na to.W okolicy mam tylko nieprzyjaciół, a nie mogęprzecie wezwać którego z moich parobków, bo rzecz nie chodzio kije.Zmiłuj się, przyślij mi kogo z Warszawy! Chciałbym rzeczskończyć jak najprędzej.Sądzę, że to zle się skończy dla jednego119 (franc.) Ach, to zaczyna być ciekawe!120 sekundant (z łac.) świadek pojedynku.54Nikt nie jest prorokiem między swymi.z nas, ale chyba by sprawiedliwości nie było, żeby w walce między mnąa Strączkiem zwycięstwo miało paść na jego stronę.Na wszelki jednakwypadek chcę być w porządku, dlatego posyłam ci kopię testamentu.Bądz zdrów i zmiłuj się, dawaj świadka, bo nie wiem, co zrobię.Ale wypadek wyprowadził Wilka z kłopotu.Tegoż dnia otrzymałlist od pana Ludwika, w którym ten ostatni zrzekał się stanowczoczytelni, obiecywał wyrzucić ją w błoto.On wie, że Wilk jest zdrajcą,że zamierzał wydrzeć mu Kamilę ale nic z tego! W końcu dawałdo zrozumienia, że gdyby Wilk chciał dochodzić orężem tych tusłów , to on, tj.pan Ludwik, gotów stanąć na żądanie.Równało się to prawie wyzwaniu.Wilk uśmiechnął się i rzuciłlist do ognia, ale po krótkim namyśle siadł i odpisał w ten sposób: Dziecko jesteś, panie Ludwiku.Nikt nie myśli się z tobą strzelać;czytelni zaś może nie wyrzucisz na ulicę, jeśli zechcesz pofatygowaćsię do mnie dziś, o co licząc na twój honor i poczciwe serce, najmoc-niej cię upraszam.W parę godzin potem pan Ludwik przybył istotnie do Mżynka Wilk powitał go serdecznie. Czekałem na pana z niecierpliwością. O co chodzi? Ze wszystkich ludzi, których poznałem w tej okolicy, cenięcię, panie Ludwiku, najwięcej; tyś przynajmniej nie zepsuty aż doszpiku kości.Podaj mi rękę i słuchaj. O co chodzi panie dobrodzieju?Wilk opowiedział wypadek ze Strączkiem, po czym rzekł: Liczę na pana, że zechcesz być moim świadkiem.Nie mam tunikogo w okolicy; wszyscy mnie nienawidzą i wszyscy prześladują. A! jak to być może? Jednak, cóż ja komu złego zrobiłem; pracowałem jak wół, chcącpolepszyć w okolicy gospodarstwo, a te pieniądze, za które stoi czy-telnia, od ust sobie odjąłem.Czego ja chciałem, panie Ludwiku? doczegom dążył?55Henryk SienkiewiczPan Ludwik uznał za stosowne odpowiedzieć cokolwiek, alepoprzestał na tej uwadze. Patrz! mówił dalej Wilk. W innych stronach kwitniewszystko rozumem, ładem, dostatkiem, wznosi się rolnictwo,wznosi się przemysł, budują fabryki, ludzie pracują, czytają, myślą;wszyscy dążą do tego, co rozumne i dobre błogosławią naukę ipracę, a u nas co?Wilk zaczął się stopniowo ożywiać i na twarz wystąpiły murumieńce; mówił z żarem [ Pobierz całość w formacie PDF ]