[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gschert nadchodzi! - zawołał, ale nawet nie spojrzeli na niego i uświadomił sobie, żeludzki głos był dla nich zaledwie jakimś hałasem, jak dla niego ich świergot.Chwycił więcHansa za przedramię.Krenk odepchnął go instynktownie.Hans odwrócił się i Dietrich nie potrafił wymyślićnic lepszego niż wskazać w stronę klatki schodowej i krzyknąć Gschert! z nadzieją, żestworzenie słyszało to imię dość często, żeby rozpoznać je bez tłumaczenia.Poskutkowało, bo Hans zastygł na chwilę, zanim wypuścił potok świergotuskierowanego do towarzyszy.Friedrich i Mechtilde odłożyli narzędzia i skoczyli do klatkischodowej, po drodze wyciągając z sakw pots de fer.Gottfried podniósł wzrok znad swojejpracy z magiczną różdżką i odegnawszy wpierw opary dłonią, machnął w stronę Hansa.Hansodczekał jeszcze chwilę, po czym odchylił głowę tak daleko w tył, jak potrafił, zanim onrównież rzucił się w górę po schodach.Dietrich znalazł się sam z Gottfriedem, swoim pierwszym nawróconym, jeśli nie liczyćtajemniczego zrozumienia słów Poświęcenia przez alchemika.Gottfried nadal łączył druty zmałymi słupkami za pomocą swojego metalu solidare, ale Dietrichowi wydawało się, że zdajesobie sprawę, że jest obserwowany.Gottfried odłożył różdżkę na poduszkę, która okazała sięutkana z metalowych włókien, i usunął z obwodu małe pudełko.Cisnął je Dietrichowi,który z konieczności je złapał, i zastąpił nieco większym urządzeniem, które wydawało sięsklecone z rozmaitych drobiazgów.Przyglądając się usuniętemu urządzeniu Dietrichzauważył, że zamiast miedzianych drutów zwisają z niego rozmaite cienkie jak włos włókna,które wydawały się chwytać w siebie światło.Gottfried zaklekotał żuwaczkami i wskazał na urządzenie trzymane teraz przezDietricha, i to bardziej schlampig, którym je zastąpił.Rozłożył dłonie w bardzo ludzkimgeście i kilka razy zarzucił głową, przez co Dietrich zrozumiał, że Gottfried wyrażałwątpliwość czy elektronikos popłynie miedzianym drutem z tą samą skutecznością co.czyżby światło?.płynęło kiedyś włosowatymi włóknami.Przedstawiwszy w ten sposób swoje wątpliwości za pomocą pantomimy, Gottfriedzrobił znak krzyża i pochylając się znowu nad pracą, odprawił Dietricha machnięciem ręki.Dietrich znalazł Hansa na zewnątrz, przykucniętego razem z pozostałymi dwomaKrenkami za jakimiś metalowymi beczkami.Hans chwycił go za sutannę i również wciągnąłza beczki, gdzie nasiąknięta ziemia przemoczyła mu ubranie i zdjęła kończyny chłodem.Zauważył, że Krenkowie drżeli, choć Dietrichowi dzień wydawał się zaledwie umiarkowaniechłodny.Rozpiął płaszcz i zawiesił go Hansowi na ramionach.Hans przekrzywił głowę, żeby spojrzeć prosto na Dietricha.Potem podał płaszczKrenkowi kucającemu obok niego.Ten - Mechtilda, jak pomyślał Dietrich - wziął go i owinąłsię nim szczelnie, zaciskając go mocno na gardle.Trzeci Krenk kucał częściowowyprostowany, wyglądając nad beczki.O ile człowiek wodziłby wzrokiem po otoczeniu, Krenk trzymał głowę nieruchomo jakgargulec.Pewnie żeby tym lepiej dostrzec ruch w lesie, pomyślał Dietrich.Od czasu doczasu, trzeci Krenk przebierał bezwiednie palcami po szyi.Koń przestał rżeć, wobec czego Dietrich uznał, że zwierzę uciekło, chyba że Gschert jezabił.Podniósł głowę, żeby spojrzeć w stronę lasu i usłyszał obok siebie dzwięk podobny dotrzmiela.W chwilę pózniej na skraju lasu rozległo się ostre trzaśnięcie a o statek za nimuderzył kamień.Hans znowu pociągnął Dietricha gwałtownie w stronę błota i trzasnąłżuwaczkami o kciuk od jego twarzy.Przesłanie było proste: nie wykonuj gwałtownychruchów.Dietrich zerknął na Friedricha i zauważył, że zgiął nieznacznie lewy czułekwskazując pewne miejsce w otaczającym ich lesie.Hans skrzyżował czułki i bardzo powoliustawił ostrożnie swój pot de fer w pozycji, żeby wypuścić pocisk w stronę napastników.Hans wydał rogowatymi bocznymi wargami głośny dzwięk, któremu odpowiedziałopodobne brzęczenie ze skrywającego napastników lasu.Dietrich wyciągnął z sakwy uzdę ipotrząsnął nią w kierunku Hansa, zanim ją przypiął.- Powiedziałem mu, że jego pociski uszkodzą jedyny środek naszej ucieczki - oznajmiłHans, kiedy on również włożył uzdę.- Mniej mu jednak zależy na naszej ucieczce, niż namoim posłuszeństwie.Kiedy ktoś nie potrafi niczego osiągnąć, pozostaje mu tylko duma.Ponieważ jego prywatny kanał został zablokowany, Hans mówił na wspólnym kanale,nie dbając już o to, czy zostanie podsłuchany.Gschert odpowiedział, mówiąc:- Ja tu rozkazuję, heretyku.Ty masz służyć.- Prawda, urodziłem się, żeby służyć.Ale służę wszystkim w tej podróży, nie tylkotobie.Tak bardzo boisz się zaryzykować któregoś z nas, że straciłbyś wszystkich.Jeśli ty turozkazujesz, twoje rozkazy to nasza śmierć.Byłeś lewą ręką naszego kapitana, ale bez głowydłoń nie wie czego się chwycić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Gschert nadchodzi! - zawołał, ale nawet nie spojrzeli na niego i uświadomił sobie, żeludzki głos był dla nich zaledwie jakimś hałasem, jak dla niego ich świergot.Chwycił więcHansa za przedramię.Krenk odepchnął go instynktownie.Hans odwrócił się i Dietrich nie potrafił wymyślićnic lepszego niż wskazać w stronę klatki schodowej i krzyknąć Gschert! z nadzieją, żestworzenie słyszało to imię dość często, żeby rozpoznać je bez tłumaczenia.Poskutkowało, bo Hans zastygł na chwilę, zanim wypuścił potok świergotuskierowanego do towarzyszy.Friedrich i Mechtilde odłożyli narzędzia i skoczyli do klatkischodowej, po drodze wyciągając z sakw pots de fer.Gottfried podniósł wzrok znad swojejpracy z magiczną różdżką i odegnawszy wpierw opary dłonią, machnął w stronę Hansa.Hansodczekał jeszcze chwilę, po czym odchylił głowę tak daleko w tył, jak potrafił, zanim onrównież rzucił się w górę po schodach.Dietrich znalazł się sam z Gottfriedem, swoim pierwszym nawróconym, jeśli nie liczyćtajemniczego zrozumienia słów Poświęcenia przez alchemika.Gottfried nadal łączył druty zmałymi słupkami za pomocą swojego metalu solidare, ale Dietrichowi wydawało się, że zdajesobie sprawę, że jest obserwowany.Gottfried odłożył różdżkę na poduszkę, która okazała sięutkana z metalowych włókien, i usunął z obwodu małe pudełko.Cisnął je Dietrichowi,który z konieczności je złapał, i zastąpił nieco większym urządzeniem, które wydawało sięsklecone z rozmaitych drobiazgów.Przyglądając się usuniętemu urządzeniu Dietrichzauważył, że zamiast miedzianych drutów zwisają z niego rozmaite cienkie jak włos włókna,które wydawały się chwytać w siebie światło.Gottfried zaklekotał żuwaczkami i wskazał na urządzenie trzymane teraz przezDietricha, i to bardziej schlampig, którym je zastąpił.Rozłożył dłonie w bardzo ludzkimgeście i kilka razy zarzucił głową, przez co Dietrich zrozumiał, że Gottfried wyrażałwątpliwość czy elektronikos popłynie miedzianym drutem z tą samą skutecznością co.czyżby światło?.płynęło kiedyś włosowatymi włóknami.Przedstawiwszy w ten sposób swoje wątpliwości za pomocą pantomimy, Gottfriedzrobił znak krzyża i pochylając się znowu nad pracą, odprawił Dietricha machnięciem ręki.Dietrich znalazł Hansa na zewnątrz, przykucniętego razem z pozostałymi dwomaKrenkami za jakimiś metalowymi beczkami.Hans chwycił go za sutannę i również wciągnąłza beczki, gdzie nasiąknięta ziemia przemoczyła mu ubranie i zdjęła kończyny chłodem.Zauważył, że Krenkowie drżeli, choć Dietrichowi dzień wydawał się zaledwie umiarkowaniechłodny.Rozpiął płaszcz i zawiesił go Hansowi na ramionach.Hans przekrzywił głowę, żeby spojrzeć prosto na Dietricha.Potem podał płaszczKrenkowi kucającemu obok niego.Ten - Mechtilda, jak pomyślał Dietrich - wziął go i owinąłsię nim szczelnie, zaciskając go mocno na gardle.Trzeci Krenk kucał częściowowyprostowany, wyglądając nad beczki.O ile człowiek wodziłby wzrokiem po otoczeniu, Krenk trzymał głowę nieruchomo jakgargulec.Pewnie żeby tym lepiej dostrzec ruch w lesie, pomyślał Dietrich.Od czasu doczasu, trzeci Krenk przebierał bezwiednie palcami po szyi.Koń przestał rżeć, wobec czego Dietrich uznał, że zwierzę uciekło, chyba że Gschert jezabił.Podniósł głowę, żeby spojrzeć w stronę lasu i usłyszał obok siebie dzwięk podobny dotrzmiela.W chwilę pózniej na skraju lasu rozległo się ostre trzaśnięcie a o statek za nimuderzył kamień.Hans znowu pociągnął Dietricha gwałtownie w stronę błota i trzasnąłżuwaczkami o kciuk od jego twarzy.Przesłanie było proste: nie wykonuj gwałtownychruchów.Dietrich zerknął na Friedricha i zauważył, że zgiął nieznacznie lewy czułekwskazując pewne miejsce w otaczającym ich lesie.Hans skrzyżował czułki i bardzo powoliustawił ostrożnie swój pot de fer w pozycji, żeby wypuścić pocisk w stronę napastników.Hans wydał rogowatymi bocznymi wargami głośny dzwięk, któremu odpowiedziałopodobne brzęczenie ze skrywającego napastników lasu.Dietrich wyciągnął z sakwy uzdę ipotrząsnął nią w kierunku Hansa, zanim ją przypiął.- Powiedziałem mu, że jego pociski uszkodzą jedyny środek naszej ucieczki - oznajmiłHans, kiedy on również włożył uzdę.- Mniej mu jednak zależy na naszej ucieczce, niż namoim posłuszeństwie.Kiedy ktoś nie potrafi niczego osiągnąć, pozostaje mu tylko duma.Ponieważ jego prywatny kanał został zablokowany, Hans mówił na wspólnym kanale,nie dbając już o to, czy zostanie podsłuchany.Gschert odpowiedział, mówiąc:- Ja tu rozkazuję, heretyku.Ty masz służyć.- Prawda, urodziłem się, żeby służyć.Ale służę wszystkim w tej podróży, nie tylkotobie.Tak bardzo boisz się zaryzykować któregoś z nas, że straciłbyś wszystkich.Jeśli ty turozkazujesz, twoje rozkazy to nasza śmierć.Byłeś lewą ręką naszego kapitana, ale bez głowydłoń nie wie czego się chwycić [ Pobierz całość w formacie PDF ]