[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Im dłu\ej nad nimi ślęczał, tym bardziejnabierał przekonania, \e stare zabójstwa były dziełem Lenga.Przemawiała za tym równie\ich lokalizacja - większość morderstw popełniono na Lower East Side i przy nabrze\u, kawałdrogi od Riverside Drive.O wpół do dziesiątej poprosił o rachunek i ruszył wzdłu\ Broadwayu na mały spacer.Zamierzał dotrzeć do muzeum pieszo.Zaczął pogwizdywać.Mimo i\ wcią\ czekała go próbanaprawienia stosunków z Norą, był dobrej myśli, jak na wiecznego optymistę przystało.Jeślizdoła podać jej na tacy informację, I której poszukiwała, będzie to z pewnością dobrypoczątek.Nie mogła wściekać się na niego w nieskończoność.Mieli z sobą tak wielewspólnego, prze\yli wspólnie mnóstwo złych, ale i dobrych chwili Gdyby tylko nie miała takporywczego charakteru!Miał jeszcze inne powody, aby być szczęśliwym.Mimo i\ od czasu do czasu zawodziłgo instynkt - choćby to fatalne fiasko z Fairhavenem - zwykle mógł zaufać swemudziennikarskiemu nosowi.Jego artykuł na temat Lenga zapewni mu nowy, świetny start.Musiał jedynie wygrzebać parę osobistych drobiazgów, aby o\ywić tego szaleńca, mo\enawet uda mu się zdobyć jego zdjęcie.Wiedział, gdzie mo\e znalezć to, czego szukał.Zamrugał w jasnych promieniach jesiennego słońca, napełnił płuca rześkim powietrzem.Przed laty, kiedy Smithback pracował nad historią muzealnej wystawy pod nazwą Przesądy , doskonale poznał muzeum.Znal rozkład sal, wejść i wyjść, skróty, osobliwości,sekretne miejsca i rzadkie archiwa.Jeśli w tych murach znajdowały się jakieś informacje natemat Lenga, odnajdzie je.Gdy wielkie, spi\owe odrzwia zostały otwarte, Smithback wtopił się w tłum, starającsię nie rzucać w oczy.Zapłacił za wstęp i przypiąwszy plakietkę, przemaszerował przezWielką Rotundę, gapiąc się jak inni na stojące tam szkielety.Wkrótce odłączył się od turystów i zszedł na parter.Tam właśnie znajdowało sięjedno z mało znanych, ale wielce u\ytecznych archiwów.Zwane powszechnie StarymiAktami , zawierało akta personalne sięgające od czasów zało\enia muzeum po rok 1986,kiedy to system został skomputeryzowany i przeniesiony do nowego, lśniącego biura natrzecim piętrze, gdzie powstał dział kadr.Pamiętał Stare Akta doskonale, woń naftaliny ipokrytego rudymi plamami papieru, nie mające końca akta dawno ju\ nie\yjących członkówpersonelu muzeum, współpracowników oraz uczonych.Stare Akta wcią\ zawierały pewnewa\ne materiały, dlatego te\ były zamknięte i pilnie strze\one.Ostatnim razem był tu wsprawie słu\bowej i dysponował pisemnym upowa\nieniem.Teraz będzie musiał wymyślićjakiś fortel.Ochrona mogła go rozpoznać, chocia\ kto wie, minęło przecie\ parę lat.Przemaszerował przez wielką Salę Ptaków, pustą i pełną ech, zastanawiając się, jakma uporać się ze swoim problemem.Niebawem znalazł się przed dwuskrzydłowymi,mosię\nymi, naje\onymi nitami drzwiami z tabliczką: Akta personalne dawne.Zaglądającprzez szczelinę w drzwiach, dostrzegł dwóch stra\ników siedzących przy stole i popijającychkawę.Dwóch stra\ników.Podwójna szansa, \e mógł zostać rozpoznany i o połowęzmniejszone prawdopodobieństwo, \e zdołałby uciec jednemu z nich.Musiał pozbyć sięjednego.Rozmyślając intensywnie, krą\ył po korytarzu, a\ nagle w jego głowie zakiełkowałpewien plan.W jednej chwili obrócił się na pięcie, dotarł do końca korytarza i schodami udałsię na piętro do Selous Memorial Hall.Tam, za stołem recepcyjnym, siedziało jak zawszekilka uśmiechniętych, uroczych starszych pań.Smithback odpiął plakietkę gościa i wrzucił donajbli\szego kosza na śmieci.Następnie pewnym krokiem podszedł do pierwszej z brzegukobiety za kontuarem.- Profesor Smithback - powiedział z uśmiechem.- Witam, profesorze.Czym mogę słu\yć? - Kobieta miała kręcone siwe włosy ifiołkowe oczy.Smithback posłał jej najbardziej czarujący ze swoich uśmiechów.- Czy mogę skorzystać z telefonu?- Oczywiście.- Kobieta sięgnęła pod biurko i wyjęła aparat.Smithback przejrzał ksią\kę z numerami wewnętrznymi muzeum, znalazł ten, któregoszukał i wybrał go.- Archiwum akt dawnych - usłyszał w odpowiedzi burkliwy głos.- Czy Rook ma dziś słu\bę? - warknął Smithback.- Rook? Nie ma tu \adnego Rooka.Pomyliłeś numer, stary [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Im dłu\ej nad nimi ślęczał, tym bardziejnabierał przekonania, \e stare zabójstwa były dziełem Lenga.Przemawiała za tym równie\ich lokalizacja - większość morderstw popełniono na Lower East Side i przy nabrze\u, kawałdrogi od Riverside Drive.O wpół do dziesiątej poprosił o rachunek i ruszył wzdłu\ Broadwayu na mały spacer.Zamierzał dotrzeć do muzeum pieszo.Zaczął pogwizdywać.Mimo i\ wcią\ czekała go próbanaprawienia stosunków z Norą, był dobrej myśli, jak na wiecznego optymistę przystało.Jeślizdoła podać jej na tacy informację, I której poszukiwała, będzie to z pewnością dobrypoczątek.Nie mogła wściekać się na niego w nieskończoność.Mieli z sobą tak wielewspólnego, prze\yli wspólnie mnóstwo złych, ale i dobrych chwili Gdyby tylko nie miała takporywczego charakteru!Miał jeszcze inne powody, aby być szczęśliwym.Mimo i\ od czasu do czasu zawodziłgo instynkt - choćby to fatalne fiasko z Fairhavenem - zwykle mógł zaufać swemudziennikarskiemu nosowi.Jego artykuł na temat Lenga zapewni mu nowy, świetny start.Musiał jedynie wygrzebać parę osobistych drobiazgów, aby o\ywić tego szaleńca, mo\enawet uda mu się zdobyć jego zdjęcie.Wiedział, gdzie mo\e znalezć to, czego szukał.Zamrugał w jasnych promieniach jesiennego słońca, napełnił płuca rześkim powietrzem.Przed laty, kiedy Smithback pracował nad historią muzealnej wystawy pod nazwą Przesądy , doskonale poznał muzeum.Znal rozkład sal, wejść i wyjść, skróty, osobliwości,sekretne miejsca i rzadkie archiwa.Jeśli w tych murach znajdowały się jakieś informacje natemat Lenga, odnajdzie je.Gdy wielkie, spi\owe odrzwia zostały otwarte, Smithback wtopił się w tłum, starającsię nie rzucać w oczy.Zapłacił za wstęp i przypiąwszy plakietkę, przemaszerował przezWielką Rotundę, gapiąc się jak inni na stojące tam szkielety.Wkrótce odłączył się od turystów i zszedł na parter.Tam właśnie znajdowało sięjedno z mało znanych, ale wielce u\ytecznych archiwów.Zwane powszechnie StarymiAktami , zawierało akta personalne sięgające od czasów zało\enia muzeum po rok 1986,kiedy to system został skomputeryzowany i przeniesiony do nowego, lśniącego biura natrzecim piętrze, gdzie powstał dział kadr.Pamiętał Stare Akta doskonale, woń naftaliny ipokrytego rudymi plamami papieru, nie mające końca akta dawno ju\ nie\yjących członkówpersonelu muzeum, współpracowników oraz uczonych.Stare Akta wcią\ zawierały pewnewa\ne materiały, dlatego te\ były zamknięte i pilnie strze\one.Ostatnim razem był tu wsprawie słu\bowej i dysponował pisemnym upowa\nieniem.Teraz będzie musiał wymyślićjakiś fortel.Ochrona mogła go rozpoznać, chocia\ kto wie, minęło przecie\ parę lat.Przemaszerował przez wielką Salę Ptaków, pustą i pełną ech, zastanawiając się, jakma uporać się ze swoim problemem.Niebawem znalazł się przed dwuskrzydłowymi,mosię\nymi, naje\onymi nitami drzwiami z tabliczką: Akta personalne dawne.Zaglądającprzez szczelinę w drzwiach, dostrzegł dwóch stra\ników siedzących przy stole i popijającychkawę.Dwóch stra\ników.Podwójna szansa, \e mógł zostać rozpoznany i o połowęzmniejszone prawdopodobieństwo, \e zdołałby uciec jednemu z nich.Musiał pozbyć sięjednego.Rozmyślając intensywnie, krą\ył po korytarzu, a\ nagle w jego głowie zakiełkowałpewien plan.W jednej chwili obrócił się na pięcie, dotarł do końca korytarza i schodami udałsię na piętro do Selous Memorial Hall.Tam, za stołem recepcyjnym, siedziało jak zawszekilka uśmiechniętych, uroczych starszych pań.Smithback odpiął plakietkę gościa i wrzucił donajbli\szego kosza na śmieci.Następnie pewnym krokiem podszedł do pierwszej z brzegukobiety za kontuarem.- Profesor Smithback - powiedział z uśmiechem.- Witam, profesorze.Czym mogę słu\yć? - Kobieta miała kręcone siwe włosy ifiołkowe oczy.Smithback posłał jej najbardziej czarujący ze swoich uśmiechów.- Czy mogę skorzystać z telefonu?- Oczywiście.- Kobieta sięgnęła pod biurko i wyjęła aparat.Smithback przejrzał ksią\kę z numerami wewnętrznymi muzeum, znalazł ten, któregoszukał i wybrał go.- Archiwum akt dawnych - usłyszał w odpowiedzi burkliwy głos.- Czy Rook ma dziś słu\bę? - warknął Smithback.- Rook? Nie ma tu \adnego Rooka.Pomyliłeś numer, stary [ Pobierz całość w formacie PDF ]