[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona jednak zamiast tego poszÅ‚a do HannÄ™ Wilhelmsen.Po-czÄ…tkowo przyciÄ…gnęła jÄ… ciekawość.HannÄ™ byÅ‚a legendÄ…wÅ›ród tych, którzy wciąż o niej mówili.JeÅ›li ktokolwiek mógÅ‚pomóc Inger Johanne zrozumieć wencke Bencke, mogÅ‚a to byćtylko HannÄ™ Wilhelmsen.Spokojna, wrÄ™cz obojÄ™tna postawabyÅ‚ej komisarz dziaÅ‚aÅ‚a uspokajajÄ…co.W przeciwieÅ„stwie doimpulsywnej Inger Johanne, która kierowaÅ‚a siÄ™ intuicjÄ…,HannÄ™ zawsze analizowaÅ‚a wszystko na zimno, nie dawaÅ‚a siÄ™sprowokować, zachowywaÅ‚a chłód i opanowanie.No i umiaÅ‚asÅ‚uchać.Zawsze miaÅ‚a na to czas.- Policja utknęła w miejscu - oÅ›wiadczyÅ‚a teraz autorkapowie Å›ci kryminalnych w studiu i poprawiÅ‚a okulary.- Rzadkomożna zobaczyć policjantów tak totalnie pogubionych.Z tego,co wiem, to majÄ… problem rodem raczej ze staroÅ›wieckiejpowieÅ›ci krymi nalnej niż z prawdziwego życia.ProwadzÄ…cy lekko siÄ™ wychyliÅ‚.UjÄ™cie siÄ™ zmieniÅ‚o, pokazy-waÅ‚o teraz oboje.Zbliżyli siÄ™ do siebie, jakby mieli siÄ™ podzielićtajemnicÄ….- Ach tak - powiedziaÅ‚ mężczyzna z zachÄ™tÄ….- Pani prezydent znajdowaÅ‚a siÄ™, rzecz jasna, pod peÅ‚nÄ…ochronÄ….Jak mogliÅ›my zobaczyć w licznych reportażach wciÄ…gu ostatniej doby, podjÄ™to wszelkie Å›rodki bezpieczeÅ„stwa.MiÄ™dzy innymi kamery w korytarzach wokół.- Nie przejmuj siÄ™ - rzuciÅ‚a HannÄ™ cicho.- Możemy to wyÅ‚Ä…-czyć.Inger Johanne siÄ™gnęła po poduszkÄ™, na której odruchowozacisnęła dÅ‚onie.- Nie - odparÅ‚a lekko.- ChcÄ™ posÅ‚uchać.- Na pewno?Inger Johanne kiwnęła gÅ‚owÄ…, nie odrywajÄ…c wzroku odekranu.HannÄ™ przez kilka sekund jej siÄ™ przyglÄ…daÅ‚a, w koÅ„culedwie dostrzegalnie wzruszyÅ‚a ramionami i wróciÅ‚a do książki.-.innymi sÅ‚owy coÅ› w rodzaju tajemnicy zamkniÄ™tego po-koju" - ciÄ…gnęła z uÅ›miechem Wencke Bencke.- Nikt stamtÄ…dnie wychodziÅ‚, nikt nie wchodziÅ‚.- SkÄ…d ona to wie? - spytaÅ‚a Inger Johanne.- SkÄ…d ona, namiÅ‚ość boskÄ…, zawsze wie, co robi policja? Przecież oni jej niecierpiÄ… i.- Policja cieknie jak durszlak z Ikei.- HannÄ™ jakby wreszciezainteresowaÅ‚a siÄ™ rozmowÄ… w telewizji.- Zawsze tak byÅ‚o.Inger Johanne przyÅ‚apaÅ‚a siÄ™ na tym, że jÄ… obserwuje.HannÄ™ zamknęła książkÄ™, która powoli zaczęła zsuwać jej siÄ™ zkolan.Nie zważaÅ‚a na to, tylko podjechaÅ‚a wózkiem trochÄ™bliżej i siÄ™gnęła po pilota, żeby pogÅ‚oÅ›nić foniÄ™.LekkowychylaÅ‚a siÄ™ do przodu, jakby nie chciaÅ‚a stracićnajmniejszego szczegółu z wywodu pisarki.Powolnym gestemzdjęła okulary do czytania, nawet na chwilÄ™ nie odrywajÄ…c oczuod ekranu.Taka wÅ‚aÅ›nie musiaÅ‚a być kiedyÅ›, pomyÅ›laÅ‚a Inger Johanne.Czujna i skupiona.ZupeÅ‚nie inna od tej obojÄ™tnej postaci,która tkwi dobrowolnie uwiÄ™ziona w ekskluzywnymmieszkaniu w zachodniej dzielnicy i czyta książki.HannÄ™wydawaÅ‚a siÄ™ teraz znacznie mÅ‚odsza, wrÄ™cz mÅ‚oda.Oczy jejbÅ‚yszczaÅ‚y, zwilżyÅ‚a wargi i powoli odgarnęła wÅ‚osy za ucho.ZalÅ›niÅ‚ brylant, na który padÅ‚o Å›wiatÅ‚o z okna.Gdy IngerJohanne otworzyÅ‚a usta, żeby coÅ› powiedzieć, HannÄ™ostrzegawczo, choć prawie niezauważalnym gestem, podniosÅ‚apalec.- AÄ…czymy siÄ™ teraz z siedzibÄ… rzÄ…du - oznajmiÅ‚ wreszcie pro-wadzÄ…cy i skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, dziÄ™kujÄ…c pisarce.- Premier ma siÄ™spotkać.- Musisz zadzwonić - oÅ›wiadczyÅ‚a HannÄ™ Wilhelmsen,gaszÄ…c telewizor.- Zadzwonić? Do kogo?- Musisz zadzwonić na policjÄ™.Wydaje mi siÄ™, że zrobiligÅ‚upstwo.-Ale.ty sama zadzwoÅ„.Przecież ja nie wiem co.nie znam.- PosÅ‚uchaj! - HannÄ™ odwróciÅ‚a wózek w jej stronÄ™.-ZadzwoÅ„ do Yngyara!- Nie mogÄ™.- PokłóciliÅ›cie siÄ™.Tyle zrozumiaÅ‚am, skoro przyszÅ‚aÅ› tutajszukać azylu.Musi chodzić o coÅ› poważnego, inaczej niezabraÅ‚abyÅ› dziecka.Ale to nie moja sprawa.Nie interesujemnie to.Inger Johanne zorientowaÅ‚a siÄ™, że ma szeroko otwarte usta,zamknęła je czym prÄ™dzej.- To w każdym razie jest ważniejsze - ciÄ…gnęła HannÄ™.-JeżeliWencke Bencke jest wÅ‚aÅ›ciwie poinformowana, a istniejÄ…wszelkie powody, by zakÅ‚adać, że tak jest, to policja popeÅ‚niÅ‚atak wielkie gÅ‚upstwo, że.ZawahaÅ‚a siÄ™, jakby sama nie miaÅ‚a odwagi uwierzyć w swojÄ…teoriÄ™.- To ty znasz policjÄ™ z Oslo - zauważyÅ‚a Inger Johanne nie-Å›miaÅ‚o.- Nie.Nie znam nikogo.Ty musisz zadzwonić.Zatelefonujdo Yngyara, on już bÄ™dzie wiedziaÅ‚, co zrobić.- No dobrze, mów - zgodziÅ‚a siÄ™ Inger Johanne niepewnie iodÅ‚ożyÅ‚a poduszkÄ™.- Co jest takie ważne? Co zrobiÅ‚a policja?- Raczej czego nie zrobiÅ‚a - odparta HannÄ™.- A zaniechanie na ogół bywa gorsze.11Yngvar Stubÿ staÅ‚ przy drzwiach windy na czwartym piÄ™trzesiedziby policji i czuÅ‚ siÄ™ bardzo nieswojo.Wciąż nie miaÅ‚ moż-liwoÅ›ci zatelefonowania do żony.Poczucie, że zrobiÅ‚ coÅ› zÅ‚ego,wymykajÄ…c siÄ™ z domu pogrążonego w porannej ciszy bez roz-mowy z Inger Johanne, z każdÄ… upÅ‚ywajÄ…cÄ… godzinÄ… drÄ™czyÅ‚ogo coraz bardziej.Warren Scifford musiaÅ‚ pochÅ‚onąć potężne Å›niadanie.Dwarazy odrzuciÅ‚ propozycjÄ™ lunchu, a Yngyarowi żoÅ‚Ä…dekprzyrastaÅ‚ do krÄ™gosÅ‚upa.Tym bardziej irytowaÅ‚a go taprzynajmniej pozornie pozbawiona jakiegokolwiek planuwÄ™drówka Amerykanina miÄ™dzy rozmaitymi gabinetami przyGrÿnlandleiret 44.Scifford coraz rzadziej siÄ™ komunikowaÅ‚ zeswoim norweskim Å‚Ä…cznikiem.Od czasu do czasu mówiÅ‚, żemusi gdzieÅ› zadzwonić, ale wtedy oddalaÅ‚ siÄ™ na tyle, że Yngvarz takiej rozmowy nie byÅ‚ w stanie nic wychwycić.Ponieważ niemiaÅ‚ pojÄ™cia, jak dÅ‚ugo Warren bÄ™dzie zajÄ™ty, nie mógÅ‚skorzystać z szansy na porozumienie siÄ™ z Inger Johanne.- MuszÄ™ iść - oÅ›wiadczyÅ‚ Warren, zamykajÄ…c komórkÄ™ prawiew biegu.- A dokÄ…d idziemy?Yngvar czekaÅ‚ na niego prawie kwadrans.Mimo to usiÅ‚owaÅ‚okazywać życzliwość.- Nie potrzebujÄ™ ciÄ™.Nie w tej chwili.MuszÄ™ wracać dohotelu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ona jednak zamiast tego poszÅ‚a do HannÄ™ Wilhelmsen.Po-czÄ…tkowo przyciÄ…gnęła jÄ… ciekawość.HannÄ™ byÅ‚a legendÄ…wÅ›ród tych, którzy wciąż o niej mówili.JeÅ›li ktokolwiek mógÅ‚pomóc Inger Johanne zrozumieć wencke Bencke, mogÅ‚a to byćtylko HannÄ™ Wilhelmsen.Spokojna, wrÄ™cz obojÄ™tna postawabyÅ‚ej komisarz dziaÅ‚aÅ‚a uspokajajÄ…co.W przeciwieÅ„stwie doimpulsywnej Inger Johanne, która kierowaÅ‚a siÄ™ intuicjÄ…,HannÄ™ zawsze analizowaÅ‚a wszystko na zimno, nie dawaÅ‚a siÄ™sprowokować, zachowywaÅ‚a chłód i opanowanie.No i umiaÅ‚asÅ‚uchać.Zawsze miaÅ‚a na to czas.- Policja utknęła w miejscu - oÅ›wiadczyÅ‚a teraz autorkapowie Å›ci kryminalnych w studiu i poprawiÅ‚a okulary.- Rzadkomożna zobaczyć policjantów tak totalnie pogubionych.Z tego,co wiem, to majÄ… problem rodem raczej ze staroÅ›wieckiejpowieÅ›ci krymi nalnej niż z prawdziwego życia.ProwadzÄ…cy lekko siÄ™ wychyliÅ‚.UjÄ™cie siÄ™ zmieniÅ‚o, pokazy-waÅ‚o teraz oboje.Zbliżyli siÄ™ do siebie, jakby mieli siÄ™ podzielićtajemnicÄ….- Ach tak - powiedziaÅ‚ mężczyzna z zachÄ™tÄ….- Pani prezydent znajdowaÅ‚a siÄ™, rzecz jasna, pod peÅ‚nÄ…ochronÄ….Jak mogliÅ›my zobaczyć w licznych reportażach wciÄ…gu ostatniej doby, podjÄ™to wszelkie Å›rodki bezpieczeÅ„stwa.MiÄ™dzy innymi kamery w korytarzach wokół.- Nie przejmuj siÄ™ - rzuciÅ‚a HannÄ™ cicho.- Możemy to wyÅ‚Ä…-czyć.Inger Johanne siÄ™gnęła po poduszkÄ™, na której odruchowozacisnęła dÅ‚onie.- Nie - odparÅ‚a lekko.- ChcÄ™ posÅ‚uchać.- Na pewno?Inger Johanne kiwnęła gÅ‚owÄ…, nie odrywajÄ…c wzroku odekranu.HannÄ™ przez kilka sekund jej siÄ™ przyglÄ…daÅ‚a, w koÅ„culedwie dostrzegalnie wzruszyÅ‚a ramionami i wróciÅ‚a do książki.-.innymi sÅ‚owy coÅ› w rodzaju tajemnicy zamkniÄ™tego po-koju" - ciÄ…gnęła z uÅ›miechem Wencke Bencke.- Nikt stamtÄ…dnie wychodziÅ‚, nikt nie wchodziÅ‚.- SkÄ…d ona to wie? - spytaÅ‚a Inger Johanne.- SkÄ…d ona, namiÅ‚ość boskÄ…, zawsze wie, co robi policja? Przecież oni jej niecierpiÄ… i.- Policja cieknie jak durszlak z Ikei.- HannÄ™ jakby wreszciezainteresowaÅ‚a siÄ™ rozmowÄ… w telewizji.- Zawsze tak byÅ‚o.Inger Johanne przyÅ‚apaÅ‚a siÄ™ na tym, że jÄ… obserwuje.HannÄ™ zamknęła książkÄ™, która powoli zaczęła zsuwać jej siÄ™ zkolan.Nie zważaÅ‚a na to, tylko podjechaÅ‚a wózkiem trochÄ™bliżej i siÄ™gnęła po pilota, żeby pogÅ‚oÅ›nić foniÄ™.LekkowychylaÅ‚a siÄ™ do przodu, jakby nie chciaÅ‚a stracićnajmniejszego szczegółu z wywodu pisarki.Powolnym gestemzdjęła okulary do czytania, nawet na chwilÄ™ nie odrywajÄ…c oczuod ekranu.Taka wÅ‚aÅ›nie musiaÅ‚a być kiedyÅ›, pomyÅ›laÅ‚a Inger Johanne.Czujna i skupiona.ZupeÅ‚nie inna od tej obojÄ™tnej postaci,która tkwi dobrowolnie uwiÄ™ziona w ekskluzywnymmieszkaniu w zachodniej dzielnicy i czyta książki.HannÄ™wydawaÅ‚a siÄ™ teraz znacznie mÅ‚odsza, wrÄ™cz mÅ‚oda.Oczy jejbÅ‚yszczaÅ‚y, zwilżyÅ‚a wargi i powoli odgarnęła wÅ‚osy za ucho.ZalÅ›niÅ‚ brylant, na który padÅ‚o Å›wiatÅ‚o z okna.Gdy IngerJohanne otworzyÅ‚a usta, żeby coÅ› powiedzieć, HannÄ™ostrzegawczo, choć prawie niezauważalnym gestem, podniosÅ‚apalec.- AÄ…czymy siÄ™ teraz z siedzibÄ… rzÄ…du - oznajmiÅ‚ wreszcie pro-wadzÄ…cy i skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, dziÄ™kujÄ…c pisarce.- Premier ma siÄ™spotkać.- Musisz zadzwonić - oÅ›wiadczyÅ‚a HannÄ™ Wilhelmsen,gaszÄ…c telewizor.- Zadzwonić? Do kogo?- Musisz zadzwonić na policjÄ™.Wydaje mi siÄ™, że zrobiligÅ‚upstwo.-Ale.ty sama zadzwoÅ„.Przecież ja nie wiem co.nie znam.- PosÅ‚uchaj! - HannÄ™ odwróciÅ‚a wózek w jej stronÄ™.-ZadzwoÅ„ do Yngyara!- Nie mogÄ™.- PokłóciliÅ›cie siÄ™.Tyle zrozumiaÅ‚am, skoro przyszÅ‚aÅ› tutajszukać azylu.Musi chodzić o coÅ› poważnego, inaczej niezabraÅ‚abyÅ› dziecka.Ale to nie moja sprawa.Nie interesujemnie to.Inger Johanne zorientowaÅ‚a siÄ™, że ma szeroko otwarte usta,zamknęła je czym prÄ™dzej.- To w każdym razie jest ważniejsze - ciÄ…gnęła HannÄ™.-JeżeliWencke Bencke jest wÅ‚aÅ›ciwie poinformowana, a istniejÄ…wszelkie powody, by zakÅ‚adać, że tak jest, to policja popeÅ‚niÅ‚atak wielkie gÅ‚upstwo, że.ZawahaÅ‚a siÄ™, jakby sama nie miaÅ‚a odwagi uwierzyć w swojÄ…teoriÄ™.- To ty znasz policjÄ™ z Oslo - zauważyÅ‚a Inger Johanne nie-Å›miaÅ‚o.- Nie.Nie znam nikogo.Ty musisz zadzwonić.Zatelefonujdo Yngyara, on już bÄ™dzie wiedziaÅ‚, co zrobić.- No dobrze, mów - zgodziÅ‚a siÄ™ Inger Johanne niepewnie iodÅ‚ożyÅ‚a poduszkÄ™.- Co jest takie ważne? Co zrobiÅ‚a policja?- Raczej czego nie zrobiÅ‚a - odparta HannÄ™.- A zaniechanie na ogół bywa gorsze.11Yngvar Stubÿ staÅ‚ przy drzwiach windy na czwartym piÄ™trzesiedziby policji i czuÅ‚ siÄ™ bardzo nieswojo.Wciąż nie miaÅ‚ moż-liwoÅ›ci zatelefonowania do żony.Poczucie, że zrobiÅ‚ coÅ› zÅ‚ego,wymykajÄ…c siÄ™ z domu pogrążonego w porannej ciszy bez roz-mowy z Inger Johanne, z każdÄ… upÅ‚ywajÄ…cÄ… godzinÄ… drÄ™czyÅ‚ogo coraz bardziej.Warren Scifford musiaÅ‚ pochÅ‚onąć potężne Å›niadanie.Dwarazy odrzuciÅ‚ propozycjÄ™ lunchu, a Yngyarowi żoÅ‚Ä…dekprzyrastaÅ‚ do krÄ™gosÅ‚upa.Tym bardziej irytowaÅ‚a go taprzynajmniej pozornie pozbawiona jakiegokolwiek planuwÄ™drówka Amerykanina miÄ™dzy rozmaitymi gabinetami przyGrÿnlandleiret 44.Scifford coraz rzadziej siÄ™ komunikowaÅ‚ zeswoim norweskim Å‚Ä…cznikiem.Od czasu do czasu mówiÅ‚, żemusi gdzieÅ› zadzwonić, ale wtedy oddalaÅ‚ siÄ™ na tyle, że Yngvarz takiej rozmowy nie byÅ‚ w stanie nic wychwycić.Ponieważ niemiaÅ‚ pojÄ™cia, jak dÅ‚ugo Warren bÄ™dzie zajÄ™ty, nie mógÅ‚skorzystać z szansy na porozumienie siÄ™ z Inger Johanne.- MuszÄ™ iść - oÅ›wiadczyÅ‚ Warren, zamykajÄ…c komórkÄ™ prawiew biegu.- A dokÄ…d idziemy?Yngvar czekaÅ‚ na niego prawie kwadrans.Mimo to usiÅ‚owaÅ‚okazywać życzliwość.- Nie potrzebujÄ™ ciÄ™.Nie w tej chwili.MuszÄ™ wracać dohotelu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]