[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę przejść prosto do pokoju - powtórzył Chuck.Cała grupa, trochę zaskoczona poleceniem strażnika, ruszyła%orytarzem do poczekalni dla przysięgłych.Alex t Melissa znalezli się na czele, Libby została trochę z tyłu.- To niezupełnie tak jest - odezwał się do niej przyciszonym głosem William.Spojrzała na niego zdumiona.- Co takiego?- Nie jest tak, jakby się wydawało - powtórzył.- Jestem właśnie w trakcie.rozstawania się z kimś.- Aha! Rozumiem - odparła, udając, że dopiero teraz zorientowała się, o co mu chodzi.Rzecz w tym, że wiedziała otym od początku.I miała nawet do siebie pretensję, że cała ta historia z Williamem z Wall Street ją zdenerwowała.Zaraz po wejściu do pokoju dowiedzieli się od Eleny, dlaczego Chuck był zdenerwowany.- Diksonowi.129- Daytonowi -poprawiła ją Debrilla.-.ktoś złożił propozicję.Dziesięć tisięcy dolarów, tilko za to, żebi się dowiedzieć, co się w tim pokoju będziedziało.- O Boże! - przeraziła się Libby.- I teraz sąd go o wszistko wipituje - zakończyła Elena.Niechętny światu księgowy Clay prychnął pogardliwie.- Dziesięć tysięcy! Widzieliście, na ile go wycenili? Gdyby trafili na kogoś z was - zwrócił się do grupy świeżoprzybyłych - to zaoferowaliby przynajmniej dwadzieścia pięć.Adresaci tego przemówienia - Libby, Alex, Melissa, William i przylizany małolat Ronnie - stali nadal w drzwiach,nie bardzo wiedząc, co o tym myśleć.- Dlaczego? - Debrilli, jako osobie postronnej, łatwiej było zadać Clayowi to pytanie.- Bo są biali - wyjaśnił.- A dla białych dziennikarze mają inną taksę.- Nie sądzę, żeby było aż tak zle - powiedziała Bridget.- Zaraz, zaraz - wtrąciła się Libby.- Kto mu złożył propozycję? Jakiś reporter?- Chiba tak - powiedziała Elena.Do pokoju weszli Basia i programista Stephen.Oboje natychmiast spytali, co się stało, i w chwilę potem wszyscyzaczęli mówić naraz, w związku z czym nic nie można było zrozumieć.W trakcie tego zamieszania wpadła paniSmythe-Daniels, a po upływie dalszych pięciu minut drzwi otworzyły się ponownie i ukazał się w nich strażnik orazgłówny bohater zdarzenia -Dayton.- Proszę usiąść - powiedział Chuck, czekając, aż Dayton zajmie miejsce przy oknie.- Pani sędzia Williams wezwałateraz na salę reporterów i uprzedza ich właśnie, że jeśli któryś z nich zostanie przyłapany na próbie zamienieniachoćby słowa z kimkolwiek z ławy przysięgłych, to wszystkich ich razem oskarży o obrazę sądu, powsadza doaresztu i zabroni im wstępu na salę sądową.Przysięgli znowu zaczęli mówić jednocześnie, głównie zadając jakieś pytania.130- Tak, tak - potwierdził Chuck.- W czasie przerwy na lunch jeden z tych gnojków zaczepił pana Doneza na ulicy izaproponował mu konkretne pieniądze za udzielenie wywiadu.Na szczęście pan Dayton, co mu się bardzo chwali,wrócił do sądu i natychmiast o tym doniósł.- Brawo, Dayton! - zawołała Libby.Kilka innych osób zaraz to powtórzyło.- Pani sędzia Williams za chwilę będzie z wami rozmawiać - ciągnął dalej Chuck.- Na razie prosiła mnie, abympowiedział w jej imieniu tyle: jeśli ktokolwiek próbowałby nagabywać was o informacje związane z tą sprawą, tomacie natychmiast donieść o tym mnie lub innemu funkcjonariuszowi sądowemu.Nieuczy-nienie tego może byćwystarczającym powodem do unieważnienia procesu.Wszyscy zamilkli na chwilę.Nikomu nie przyszło dotąd do głowy, że ktoś byłby skłonny zapłacić im za udzielanieinformacji o sprawie.Dziesięć tysięcy dolarów, wbrew kpinom, na jakie pozwolił sobie przed chwilą Clay, to byłyspore pieniądze.Same spadłyby jak z nieba.- Od dzisiaj - oznajmił Chuck - korzystać będziecie z osobnego, służbowego wejścia.I powtarzam raz jeszcze: jeśliktokolwiek będzie próbował rozmawiać z wami na temat sprawy, macie natychmiast poinformować nas o tym.Po upływie pięciu minut wprowadzono przysięgłych na salę sądową, gdzie pani sędzia Williams, rzeczywiściebardzo rozgniewana, wygłosiła tyradę na temat niecnych praktyk dziennikarskich.- Panie i panowie przysięgli - zakończyła - jeśli ktokolwiek.powtarzam, ktokolwiek z wyjątkiem mnie i innychuprawnionych do tego pracowników sądu ponowiłby próby podpytywania was o cokolwiek związanego z procesem,macie obowiązek natychmiast nas o tym poinformować.Sprawca zostanie wówczas postawiony w stan oskarżenia iukarany zgodnie z literą prawa.Czy wyraziłam się dostatecznie jasno?Piętnaście osób przytaknęło skinieniem głowy.131- Bardzo dobrze - powiedziała sędzia Williams.- Oskarżenie zechce nam teraz przedstawić następnego świadka.Do złożenia zeznań wezwana została inspektor Brenda Watts.Po chwili szła już przez salę, by zająć miejsce na okolonym barierką podium.Zwiadek została zaprzysiężona i nawstępie zapytano ją o przebieg jej kariery zawodowej.Obecnie pracowała jako oficer śledczy w manhattańskimwydziale zabójstw.Natomiast wtedy, gdy przed nocnym klubem padły feralne strzały, a więc dziewiętnaściemiesięcy temu, była funkcjonariuszem mundurowym.Z sześcioletnim stażem.Awansowała półtora roku temu.MacDonald przeszedł wreszcie do sedna sprawy.Sędziowie przysięgli zamienili się w słuch, oczekując, co świadekbędzie miała do powiedzenia.Po czym usłyszeli mniej więcej tyle: cztery minuty po drugiej w nocy ktoś zadzwoniłdo komisariatu, informując o strzelaninie przed nocnym klubem ,;Belle"; świadek wraz z towarzyszącym jej innymfunkcjonariuszem mundurowym dotarła na miejsce dwanaście po drugiej; lekarz pogotowia stwierdził zgonposzkodowanej dwadzieścia sześć minut po drugiej.Następnie przystąpiono do rutynowych czynności, za-bezpieczając miejsce popełnienia przestępstwa oraz przesłuchując świadków.Sucha, profesjonalna relacja.Na zewnątrz budynku jakaś ekipa budowlana włączyła młot pneumatyczny, w związku z czym pani sędzia Williamsnakazała zamknąć okna, co nie było najlepszym rozwiązaniem, gdyż po kilku minutach każdy z zasiadających wlawie przysięgłych zaczął ziewać z braku tlenu.MacDonald przystąpił do przedstawiania dowodów rzeczowych w postaci zdjęć.Były to fotografie chodnika, naktórym rozegrała się tragedia.Przysięgli nie dostali tych fotografii do obejrzenia, ale mieli okazję przelotnie się imprzyjrzeć, gdy MacDonald pokazywał je świadkowi.Widok zbryzganego krwią chodnika początkowo oczywiścieich zaszokował, ale bardzo szybko okazało się, że zdjęcia nie są specjalnie interesujące [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Proszę przejść prosto do pokoju - powtórzył Chuck.Cała grupa, trochę zaskoczona poleceniem strażnika, ruszyła%orytarzem do poczekalni dla przysięgłych.Alex t Melissa znalezli się na czele, Libby została trochę z tyłu.- To niezupełnie tak jest - odezwał się do niej przyciszonym głosem William.Spojrzała na niego zdumiona.- Co takiego?- Nie jest tak, jakby się wydawało - powtórzył.- Jestem właśnie w trakcie.rozstawania się z kimś.- Aha! Rozumiem - odparła, udając, że dopiero teraz zorientowała się, o co mu chodzi.Rzecz w tym, że wiedziała otym od początku.I miała nawet do siebie pretensję, że cała ta historia z Williamem z Wall Street ją zdenerwowała.Zaraz po wejściu do pokoju dowiedzieli się od Eleny, dlaczego Chuck był zdenerwowany.- Diksonowi.129- Daytonowi -poprawiła ją Debrilla.-.ktoś złożił propozicję.Dziesięć tisięcy dolarów, tilko za to, żebi się dowiedzieć, co się w tim pokoju będziedziało.- O Boże! - przeraziła się Libby.- I teraz sąd go o wszistko wipituje - zakończyła Elena.Niechętny światu księgowy Clay prychnął pogardliwie.- Dziesięć tysięcy! Widzieliście, na ile go wycenili? Gdyby trafili na kogoś z was - zwrócił się do grupy świeżoprzybyłych - to zaoferowaliby przynajmniej dwadzieścia pięć.Adresaci tego przemówienia - Libby, Alex, Melissa, William i przylizany małolat Ronnie - stali nadal w drzwiach,nie bardzo wiedząc, co o tym myśleć.- Dlaczego? - Debrilli, jako osobie postronnej, łatwiej było zadać Clayowi to pytanie.- Bo są biali - wyjaśnił.- A dla białych dziennikarze mają inną taksę.- Nie sądzę, żeby było aż tak zle - powiedziała Bridget.- Zaraz, zaraz - wtrąciła się Libby.- Kto mu złożył propozycję? Jakiś reporter?- Chiba tak - powiedziała Elena.Do pokoju weszli Basia i programista Stephen.Oboje natychmiast spytali, co się stało, i w chwilę potem wszyscyzaczęli mówić naraz, w związku z czym nic nie można było zrozumieć.W trakcie tego zamieszania wpadła paniSmythe-Daniels, a po upływie dalszych pięciu minut drzwi otworzyły się ponownie i ukazał się w nich strażnik orazgłówny bohater zdarzenia -Dayton.- Proszę usiąść - powiedział Chuck, czekając, aż Dayton zajmie miejsce przy oknie.- Pani sędzia Williams wezwałateraz na salę reporterów i uprzedza ich właśnie, że jeśli któryś z nich zostanie przyłapany na próbie zamienieniachoćby słowa z kimkolwiek z ławy przysięgłych, to wszystkich ich razem oskarży o obrazę sądu, powsadza doaresztu i zabroni im wstępu na salę sądową.Przysięgli znowu zaczęli mówić jednocześnie, głównie zadając jakieś pytania.130- Tak, tak - potwierdził Chuck.- W czasie przerwy na lunch jeden z tych gnojków zaczepił pana Doneza na ulicy izaproponował mu konkretne pieniądze za udzielenie wywiadu.Na szczęście pan Dayton, co mu się bardzo chwali,wrócił do sądu i natychmiast o tym doniósł.- Brawo, Dayton! - zawołała Libby.Kilka innych osób zaraz to powtórzyło.- Pani sędzia Williams za chwilę będzie z wami rozmawiać - ciągnął dalej Chuck.- Na razie prosiła mnie, abympowiedział w jej imieniu tyle: jeśli ktokolwiek próbowałby nagabywać was o informacje związane z tą sprawą, tomacie natychmiast donieść o tym mnie lub innemu funkcjonariuszowi sądowemu.Nieuczy-nienie tego może byćwystarczającym powodem do unieważnienia procesu.Wszyscy zamilkli na chwilę.Nikomu nie przyszło dotąd do głowy, że ktoś byłby skłonny zapłacić im za udzielanieinformacji o sprawie.Dziesięć tysięcy dolarów, wbrew kpinom, na jakie pozwolił sobie przed chwilą Clay, to byłyspore pieniądze.Same spadłyby jak z nieba.- Od dzisiaj - oznajmił Chuck - korzystać będziecie z osobnego, służbowego wejścia.I powtarzam raz jeszcze: jeśliktokolwiek będzie próbował rozmawiać z wami na temat sprawy, macie natychmiast poinformować nas o tym.Po upływie pięciu minut wprowadzono przysięgłych na salę sądową, gdzie pani sędzia Williams, rzeczywiściebardzo rozgniewana, wygłosiła tyradę na temat niecnych praktyk dziennikarskich.- Panie i panowie przysięgli - zakończyła - jeśli ktokolwiek.powtarzam, ktokolwiek z wyjątkiem mnie i innychuprawnionych do tego pracowników sądu ponowiłby próby podpytywania was o cokolwiek związanego z procesem,macie obowiązek natychmiast nas o tym poinformować.Sprawca zostanie wówczas postawiony w stan oskarżenia iukarany zgodnie z literą prawa.Czy wyraziłam się dostatecznie jasno?Piętnaście osób przytaknęło skinieniem głowy.131- Bardzo dobrze - powiedziała sędzia Williams.- Oskarżenie zechce nam teraz przedstawić następnego świadka.Do złożenia zeznań wezwana została inspektor Brenda Watts.Po chwili szła już przez salę, by zająć miejsce na okolonym barierką podium.Zwiadek została zaprzysiężona i nawstępie zapytano ją o przebieg jej kariery zawodowej.Obecnie pracowała jako oficer śledczy w manhattańskimwydziale zabójstw.Natomiast wtedy, gdy przed nocnym klubem padły feralne strzały, a więc dziewiętnaściemiesięcy temu, była funkcjonariuszem mundurowym.Z sześcioletnim stażem.Awansowała półtora roku temu.MacDonald przeszedł wreszcie do sedna sprawy.Sędziowie przysięgli zamienili się w słuch, oczekując, co świadekbędzie miała do powiedzenia.Po czym usłyszeli mniej więcej tyle: cztery minuty po drugiej w nocy ktoś zadzwoniłdo komisariatu, informując o strzelaninie przed nocnym klubem ,;Belle"; świadek wraz z towarzyszącym jej innymfunkcjonariuszem mundurowym dotarła na miejsce dwanaście po drugiej; lekarz pogotowia stwierdził zgonposzkodowanej dwadzieścia sześć minut po drugiej.Następnie przystąpiono do rutynowych czynności, za-bezpieczając miejsce popełnienia przestępstwa oraz przesłuchując świadków.Sucha, profesjonalna relacja.Na zewnątrz budynku jakaś ekipa budowlana włączyła młot pneumatyczny, w związku z czym pani sędzia Williamsnakazała zamknąć okna, co nie było najlepszym rozwiązaniem, gdyż po kilku minutach każdy z zasiadających wlawie przysięgłych zaczął ziewać z braku tlenu.MacDonald przystąpił do przedstawiania dowodów rzeczowych w postaci zdjęć.Były to fotografie chodnika, naktórym rozegrała się tragedia.Przysięgli nie dostali tych fotografii do obejrzenia, ale mieli okazję przelotnie się imprzyjrzeć, gdy MacDonald pokazywał je świadkowi.Widok zbryzganego krwią chodnika początkowo oczywiścieich zaszokował, ale bardzo szybko okazało się, że zdjęcia nie są specjalnie interesujące [ Pobierz całość w formacie PDF ]