[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcześniej nie mogłam, bo byłam w pracy! - tłumaczyłam się,zarzucając płaszcz na ramiona.- Czy z babcią wszystko okej?Usłyszałam cholerne:- Niestety, nie mam dla pani dobrych wiadomości.Wolałam usłyszeć okej, porozmawiamy na miejscu" albo dzwonię, żeby przekazać, że babcia wychodzi, więc proszępo nią przyjechać", ostatecznie babcia rozrabia i podrywawszystkich dziadków na oddziale".- Co to oznacza? - spytałam drżącym głosem.- Pani babcia nie żyje.Bardzo mi przykro.*Do Pierwszej Komunii poszłam w sukience szytej nazamówienie.W sklepach ze strojami okazjonalnymiproponowano kupić mi ślubną i skrócić.Nie zmieściłam się wnic przeznaczonego dla dziewięciolatek.Babcia pokłóciła sięwtedy z ekspedientką, a mnie zaprowadziła dozaprzyjaznionej krawcowej.Kupiła cztery metry tafty i sporykawałek śnieżnobiałej gipiury i kazała dla mnie uszyćnajpiękniejszą i najbardziej strojną suknię, jaką kiedykolwiekświat widział!Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego mi to przyszło dogłowy.Potem wszystkie matki gadały, że to tak nie przystoi stroićdziecka na Pierwszą Komunię Zwiętą, ale babcia nic sobie ztego nie robiła.Dwukrotnie kazała mi podchodzić do ołtarza,bo za pierwszym razem, gdy przyjmowałam Chrystusa doserca, nie zdążyła zrobić mi zdjęcia.Poszłam, zamiast doławki, na koniec kolejki i zjadłam kolejną hostię.- Już wtedy jadłam dwa razy więcej niż wszyscy.Pamiętasz to? - spytałam matki.- Nie bardzo.- A pamiętasz, jakie miałam włosy? Zobacz! Na tymzdjęciu.Babcia wszystkie trzyma.trzymała w tymalbumie.- Tak właśnie myślałam, że loki.- Matka spojrzała namoje zdjęcie z długą przystrojoną świecą, na tle tandetnejpłachty materiału przyozdobionej srebrem, złotem i gołębiami.Stały nade mną trzy fryzjerki i misternie zawijały wałki.Lubiłam chodzić do fryzjera, bo zawsze słyszałam dużokomplementów, że zdrowe, że bardzo, bardzo grube.Włosy.Nie dziecko.Azy zaczęły spływać mi po policzkach i kapać na kartyalbumu.Matka patrzyła na mnie bezradnie.- No nie płacz.- mówiła, a ja nie mogłam opanowaćstrumienia łez.- No nie płacz, dziecko.Położyła mi rękę na plecach i pocieszała mnie nieudolnie.Zmusiłam ją, żeby mnie przytuliła.Na palcach jednej rękimogłam policzyć wszystkie takie uściski.W ogóle nasz kontakt fizyczny ograniczał się wprzeszłości do przewijania pieluch, rozczesywania kołtunówna głowie i trzymania za rękę, gdy przemykałyśmy razem wpośpiechu przez miasto.Nie było karmienia piersią, nie byłoplecenia warkoczy ani pocałunków na dobranoc.Raz jeden przytuliła mnie, gdy była u nas ciotkaKlementyna i kilka koleżanek, a ja wręczyłam jej wykonanąwłasnoręcznie laurkę na Dzień Matki.Ucieszyła się wylewniei przytuliła mnie mocno, a po wyjściu gości laurka walała sięmiędzy kolorowymi szmatławcami i programami TV Potemtrafiła do kosza razem z resztą makulatury.Przytuliłam ją i nie puszczałam.Silny uścisk sprawił, że zjej wyłupiastych oczu pociekły strużki łez.Oderwała się odemnie w popłochu i powiedziała:- Dość tych bzdur! Musimy tyle rzeczy załatwić.Trzebazadzwonić do wszystkich, zamówić obiad dla rodziny.-wyliczała, dyskretnie wycierając oczy.- Oczywiście - przyznałam i poszłam do swojego pokoju.Mróz szczypał w uszy.Kilkadziesiąt osób w czarnychpłaszczach stało na cmentarzu.Wokół biały śnieg i rażącynadmiar słońca.Wszyscy mówili mi, że schudłam, i szeptali, że to pewnieze stresu.Gdy tyłam, też mówili, że ze stresu.To nie stres.To wybór.Ludzie na pogrzebach dużo gadają.- Słyszałam, że to był rak! Od pięciu lat z nim walczyła iprzegrała.- Rak? No coś ty? Nic podobnego! Ja słyszałam, że miałaproblemy z krążeniem i że serce jej stanęło!- Niemożliwe! Miała rozrusznik i gdyby jej serce stanęło,to by zadziałał!- Bzdury! Wykrwawiła się z wrzodu i nie zdążyli jejzoperować!- Tak? Co ty opowiadasz.- Podobno.A pan coś wie?- Nie wiem.Nie znałem jej - odezwał się znajomy głos.- Taaaaak? To po co pan tu jest? Popatrzeć panprzyszedł? - oburzyła się jedna z sąsiadek, która znała babcięzaledwie z widzenia.- Jestem przyjacielem jej wnuczki, Magdy.Obróciłam się i kilka metrów za swoimi plecamizobaczyłam Jakuba stojącego pośród osiedlowych plotkar,które przychodzą na każdy pogrzeb, ilekroć gdzieś na osiedluzawiśnie klepsydra ze znajomo brzmiącym nazwiskiem.- Tej puszystej? Wyciągnęła się ostatnio dziewczyna.Robi się całkiem kształtna - zauważyła sąsiadka.- Pan jest bliskim przyjacielem.? - dopytywała się,szukając materiału do plotek.Pomachał ręką opatuloną w rękawiczkę, a mnie zrobiło sięcieplej na sercu, mimo mrozu.Niedaleko Kuby stała Ewa i trzymała w rękach wieniec.Ostatnie pożegnanie.www.grafnet.plReklama przemycona na wstędze.Na zasmuconej twarzy Ewy pojawił się ciepły uśmiech.Mimo dzielących nas metrów czułam blisko siebie jej zapach,bo to był też mój zapach.*Klementyna przyszła na pogrzeb w żałobnej czerni, a nastypę przebrała się też w czerń, ale sylwestrową.Miała nasobie błyszczącą sukienkę obszytą cekinami, mieniącą sięsrebrem pod światło.W dodatku bez przerwy kokietowałaMietka, który pojawił się na pogrzebie jako półoficjalnypartner mojej matki.Puszczała do niego oczko, cały czas podciągała sukienkę,ukazując nogę w cielistej pończoszce, i pokazywała, gdziepoleciało jej oczko, a matka nie spuszczała z nich oka.- Tylko zobacz! - Wskazała na Klementynę.- Jak onamoże.- Rzeczywiście.Stypa, to stypa, a nie impreza.-mówiłam, słysząc co chwila głośny śmiech cioci.- Wiesz.Myślę, że babcia nie miałaby jej tego za złe,więc my tym bardziej.- tłumaczyłam, ale oczy mi sięzaszkliły i nie dokończyłam, tylko wytarłam je delikatnieserwetką, żeby się nie rozmazać.- E tam! Niech się śmieje, jeśli musi.Nie o to mi chodzi!Zobacz! - wysyczała ze złością.- Cały biust ma na wierzchu!Zwieci mu cyckami prosto w oczy! Zaraz jej powiem, że jaknie przestanie, to ją wyproszę z mojej imprezy! - piekliła sięmatka.- Wiesz, co ona powiedziała?- Nie wiem.- Westchnęłam z rezygnacją.Odechciało misię wszystkiego, nawet ciepłego rosołu, na który miałam nietylko ochotę, ale i przyzwolenie Blokady, bo zmarzłam nacmentarzu i potrzebowałam się rozgrzać.- Powiedziała, że ona jest następna w kolejce do grobu!Wyobrażasz to sobie? Wszyscy zaczęli się rozczulać nad jejzdrowiem i roztrząsać jej dolegliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wcześniej nie mogłam, bo byłam w pracy! - tłumaczyłam się,zarzucając płaszcz na ramiona.- Czy z babcią wszystko okej?Usłyszałam cholerne:- Niestety, nie mam dla pani dobrych wiadomości.Wolałam usłyszeć okej, porozmawiamy na miejscu" albo dzwonię, żeby przekazać, że babcia wychodzi, więc proszępo nią przyjechać", ostatecznie babcia rozrabia i podrywawszystkich dziadków na oddziale".- Co to oznacza? - spytałam drżącym głosem.- Pani babcia nie żyje.Bardzo mi przykro.*Do Pierwszej Komunii poszłam w sukience szytej nazamówienie.W sklepach ze strojami okazjonalnymiproponowano kupić mi ślubną i skrócić.Nie zmieściłam się wnic przeznaczonego dla dziewięciolatek.Babcia pokłóciła sięwtedy z ekspedientką, a mnie zaprowadziła dozaprzyjaznionej krawcowej.Kupiła cztery metry tafty i sporykawałek śnieżnobiałej gipiury i kazała dla mnie uszyćnajpiękniejszą i najbardziej strojną suknię, jaką kiedykolwiekświat widział!Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego mi to przyszło dogłowy.Potem wszystkie matki gadały, że to tak nie przystoi stroićdziecka na Pierwszą Komunię Zwiętą, ale babcia nic sobie ztego nie robiła.Dwukrotnie kazała mi podchodzić do ołtarza,bo za pierwszym razem, gdy przyjmowałam Chrystusa doserca, nie zdążyła zrobić mi zdjęcia.Poszłam, zamiast doławki, na koniec kolejki i zjadłam kolejną hostię.- Już wtedy jadłam dwa razy więcej niż wszyscy.Pamiętasz to? - spytałam matki.- Nie bardzo.- A pamiętasz, jakie miałam włosy? Zobacz! Na tymzdjęciu.Babcia wszystkie trzyma.trzymała w tymalbumie.- Tak właśnie myślałam, że loki.- Matka spojrzała namoje zdjęcie z długą przystrojoną świecą, na tle tandetnejpłachty materiału przyozdobionej srebrem, złotem i gołębiami.Stały nade mną trzy fryzjerki i misternie zawijały wałki.Lubiłam chodzić do fryzjera, bo zawsze słyszałam dużokomplementów, że zdrowe, że bardzo, bardzo grube.Włosy.Nie dziecko.Azy zaczęły spływać mi po policzkach i kapać na kartyalbumu.Matka patrzyła na mnie bezradnie.- No nie płacz.- mówiła, a ja nie mogłam opanowaćstrumienia łez.- No nie płacz, dziecko.Położyła mi rękę na plecach i pocieszała mnie nieudolnie.Zmusiłam ją, żeby mnie przytuliła.Na palcach jednej rękimogłam policzyć wszystkie takie uściski.W ogóle nasz kontakt fizyczny ograniczał się wprzeszłości do przewijania pieluch, rozczesywania kołtunówna głowie i trzymania za rękę, gdy przemykałyśmy razem wpośpiechu przez miasto.Nie było karmienia piersią, nie byłoplecenia warkoczy ani pocałunków na dobranoc.Raz jeden przytuliła mnie, gdy była u nas ciotkaKlementyna i kilka koleżanek, a ja wręczyłam jej wykonanąwłasnoręcznie laurkę na Dzień Matki.Ucieszyła się wylewniei przytuliła mnie mocno, a po wyjściu gości laurka walała sięmiędzy kolorowymi szmatławcami i programami TV Potemtrafiła do kosza razem z resztą makulatury.Przytuliłam ją i nie puszczałam.Silny uścisk sprawił, że zjej wyłupiastych oczu pociekły strużki łez.Oderwała się odemnie w popłochu i powiedziała:- Dość tych bzdur! Musimy tyle rzeczy załatwić.Trzebazadzwonić do wszystkich, zamówić obiad dla rodziny.-wyliczała, dyskretnie wycierając oczy.- Oczywiście - przyznałam i poszłam do swojego pokoju.Mróz szczypał w uszy.Kilkadziesiąt osób w czarnychpłaszczach stało na cmentarzu.Wokół biały śnieg i rażącynadmiar słońca.Wszyscy mówili mi, że schudłam, i szeptali, że to pewnieze stresu.Gdy tyłam, też mówili, że ze stresu.To nie stres.To wybór.Ludzie na pogrzebach dużo gadają.- Słyszałam, że to był rak! Od pięciu lat z nim walczyła iprzegrała.- Rak? No coś ty? Nic podobnego! Ja słyszałam, że miałaproblemy z krążeniem i że serce jej stanęło!- Niemożliwe! Miała rozrusznik i gdyby jej serce stanęło,to by zadziałał!- Bzdury! Wykrwawiła się z wrzodu i nie zdążyli jejzoperować!- Tak? Co ty opowiadasz.- Podobno.A pan coś wie?- Nie wiem.Nie znałem jej - odezwał się znajomy głos.- Taaaaak? To po co pan tu jest? Popatrzeć panprzyszedł? - oburzyła się jedna z sąsiadek, która znała babcięzaledwie z widzenia.- Jestem przyjacielem jej wnuczki, Magdy.Obróciłam się i kilka metrów za swoimi plecamizobaczyłam Jakuba stojącego pośród osiedlowych plotkar,które przychodzą na każdy pogrzeb, ilekroć gdzieś na osiedluzawiśnie klepsydra ze znajomo brzmiącym nazwiskiem.- Tej puszystej? Wyciągnęła się ostatnio dziewczyna.Robi się całkiem kształtna - zauważyła sąsiadka.- Pan jest bliskim przyjacielem.? - dopytywała się,szukając materiału do plotek.Pomachał ręką opatuloną w rękawiczkę, a mnie zrobiło sięcieplej na sercu, mimo mrozu.Niedaleko Kuby stała Ewa i trzymała w rękach wieniec.Ostatnie pożegnanie.www.grafnet.plReklama przemycona na wstędze.Na zasmuconej twarzy Ewy pojawił się ciepły uśmiech.Mimo dzielących nas metrów czułam blisko siebie jej zapach,bo to był też mój zapach.*Klementyna przyszła na pogrzeb w żałobnej czerni, a nastypę przebrała się też w czerń, ale sylwestrową.Miała nasobie błyszczącą sukienkę obszytą cekinami, mieniącą sięsrebrem pod światło.W dodatku bez przerwy kokietowałaMietka, który pojawił się na pogrzebie jako półoficjalnypartner mojej matki.Puszczała do niego oczko, cały czas podciągała sukienkę,ukazując nogę w cielistej pończoszce, i pokazywała, gdziepoleciało jej oczko, a matka nie spuszczała z nich oka.- Tylko zobacz! - Wskazała na Klementynę.- Jak onamoże.- Rzeczywiście.Stypa, to stypa, a nie impreza.-mówiłam, słysząc co chwila głośny śmiech cioci.- Wiesz.Myślę, że babcia nie miałaby jej tego za złe,więc my tym bardziej.- tłumaczyłam, ale oczy mi sięzaszkliły i nie dokończyłam, tylko wytarłam je delikatnieserwetką, żeby się nie rozmazać.- E tam! Niech się śmieje, jeśli musi.Nie o to mi chodzi!Zobacz! - wysyczała ze złością.- Cały biust ma na wierzchu!Zwieci mu cyckami prosto w oczy! Zaraz jej powiem, że jaknie przestanie, to ją wyproszę z mojej imprezy! - piekliła sięmatka.- Wiesz, co ona powiedziała?- Nie wiem.- Westchnęłam z rezygnacją.Odechciało misię wszystkiego, nawet ciepłego rosołu, na który miałam nietylko ochotę, ale i przyzwolenie Blokady, bo zmarzłam nacmentarzu i potrzebowałam się rozgrzać.- Powiedziała, że ona jest następna w kolejce do grobu!Wyobrażasz to sobie? Wszyscy zaczęli się rozczulać nad jejzdrowiem i roztrząsać jej dolegliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]