[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie sły szał też jej kroków, więc doszedł do wniosku, że sięnie przemieszcza.Pewnie jej się wy daje, że się dobrze schowała.Rozglądał się w ciemnościach w prawo i w lewo.Gdy by zaczęła krzy czeć, nikt by jej nieusły szał a gdy by nawet ktoś ją usły szał, z pewnością wziąłby jej krzy k za odgłos jakiegośzwierzęcia, najpewniej aligatora.Zresztą nawet jeśli uda jej się wrócić do cy wilizowanegoświata, i tak nie będzie mogła liczy ć na współczucie.Jeśli będzie przy kładać papierosa do zgięć najej ciele, żar pozostawi lekko widoczne ślady i nikt się nie domy śli, jak bardzo to musi boleć.Onaz kolei nie zdoła w żaden sposób udowodnić, że to on jej zrobił.Powtarzał sobie, że Honey ostatecznie wy jdzie z tego cało, że dobrze sobie zapamięta tę noc,ale ostatecznie dotrze w jakieś bezpieczne miejsce, rozhistery zowana i wściekła.Będzie snućjakieś opowieści, w które nikt nie uwierzy.Bo nikt nie uwierzy takiej imprezowiczce.Ciężka noc na bagnie.Dway ne zastanawiał się, jakie to może by ć doświadczenie.Ostatecznieto przecież nie jest jego wina.To nie on uparł się i nie on pobiegł przed siebie w noc na oślep.Przecież jej szuka, prawda? To nie jego wina, że latarka mu zgasła.Czy naprawdę ktoś mógłbyod niego oczekiwać, że włoży do niej świeże baterie ty lko na wy padek, gdy by ta głupia krowapostanowiła rzucić się nocą w bagno? Bagno nocą&Przeszedł go dreszcz.Postanowił zadbać o to, aby w samochodzie nie pozostały żadne śladyświadczące o ty m, że Honey Carter jechała nim tego wieczoru.Gdy by głupia i spanikowanadziewczy na próbowała zrzucić na niego winę, zamierzał się po prostu wszy stkiego wy przeć.Zamierzał powiedzieć, że Honey kłamie że zgubiła się na bagnach i że spotkała tamnieodpowiednich ludzi.Pewnie niepotrzebnie z nimi zadzierała, jak to ona.W ten sposób naraziłasię na atak, a oni przy palali ją papierosami i kto wie co jeszcze jej zrobili.Teraz ona próbujezrobić z niego kozła ofiarnego, bo tak jest jej wy godnie, bo dzięki temu zachowa twarz.Zresztąmoże nic jej się poważnego nie stanie.Wszy scy szy bko o ty m zapomną i wkrótce wśród ludzizaczną krąży ć inne plotki o puszczalskiej Honey.*Dway ne szukał jej niespełna pół godziny, a znalazł nieprzy tomną pod drzewem.Związał jejręce z ty łu szarfą sukienki, potem unieruchomił jeszcze kostki.Wtedy zaczął się bawić papierosemi Honey szy bko odzy skała przy tomność.Wiła się i krzy czała.Dway ne nie zadał sobie trudu, żebyją zakneblować.Wy starczy ło zafundować jej kilka odpowiednio mocny ch uderzeń w twarz, żebydalej cierpiała już w milczeniu, a przy najmniej ograniczy ła się do kwilenia.W końcu zemdlała.Przez chwilę bacznie jej się przy glądał, żeby stwierdzić, czy jeszcze ży je.Potem rozwiązałszarfę i zdjął z jej nóg własny pasek, który m wcześniej je skrępował.Odchodząc, zastanawiał się,co będzie opowiadać ludziom o tej nocy & Jeśli w ogóle przeży je.Rozdział 46Honey obudziła się z bólu poparzenia na oczach, ustach i w różny ch inny ch miejscachpiekły jak ty siące mały ch igieł.Doskonale pamiętała, co się wy darzy ło ubiegłej nocy, jakDway ne się nad nią nachy lał z rozżarzony m papierosem.Oprócz bólu czuła również na sobie wielki ciężar.Usiłowała się od niego uwolnić, ale jej sięnie udało.Spojrzała przez gałęzie cy pry sów na jasne niebo poranka i od razu poczuła się lepiej,pewniej.Ubiegła noc by ła jak koszmar, ale ten koszmar się już skończy ł.Usły szała przenikliwy, ostrzegawczy krzy k jakiegoś ptaka, nie zwróciła jednak na to uwagi.W końcu udało jej się przeży ć tę noc.Ponownie podjęła próbę uwolnienia się od ciężaru, który zalegał jej na klatce piersiowej.Zupełnie się przy ty m obudziła.Z zaskoczeniem stwierdziła, że przy gniata ją jakaś krągła masa,z której powodu ciężko jej się oddy cha.To by ło coś suchego i gładkiego.Co się porusza&Nagle uświadomiła sobie, co to takiego, nie do końca jeszcze zdając sobie sprawę, co sięw związku z ty m dzieje z nią.Krzy knęła z przerażeniem i ze strachu zapomniała nawet o boleśniepoparzonej twarzy.Nic się nie wy darzy ło, jej przerazliwe wezwanie rozeszło się po bagniezupełnie bez echa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nie sły szał też jej kroków, więc doszedł do wniosku, że sięnie przemieszcza.Pewnie jej się wy daje, że się dobrze schowała.Rozglądał się w ciemnościach w prawo i w lewo.Gdy by zaczęła krzy czeć, nikt by jej nieusły szał a gdy by nawet ktoś ją usły szał, z pewnością wziąłby jej krzy k za odgłos jakiegośzwierzęcia, najpewniej aligatora.Zresztą nawet jeśli uda jej się wrócić do cy wilizowanegoświata, i tak nie będzie mogła liczy ć na współczucie.Jeśli będzie przy kładać papierosa do zgięć najej ciele, żar pozostawi lekko widoczne ślady i nikt się nie domy śli, jak bardzo to musi boleć.Onaz kolei nie zdoła w żaden sposób udowodnić, że to on jej zrobił.Powtarzał sobie, że Honey ostatecznie wy jdzie z tego cało, że dobrze sobie zapamięta tę noc,ale ostatecznie dotrze w jakieś bezpieczne miejsce, rozhistery zowana i wściekła.Będzie snućjakieś opowieści, w które nikt nie uwierzy.Bo nikt nie uwierzy takiej imprezowiczce.Ciężka noc na bagnie.Dway ne zastanawiał się, jakie to może by ć doświadczenie.Ostatecznieto przecież nie jest jego wina.To nie on uparł się i nie on pobiegł przed siebie w noc na oślep.Przecież jej szuka, prawda? To nie jego wina, że latarka mu zgasła.Czy naprawdę ktoś mógłbyod niego oczekiwać, że włoży do niej świeże baterie ty lko na wy padek, gdy by ta głupia krowapostanowiła rzucić się nocą w bagno? Bagno nocą&Przeszedł go dreszcz.Postanowił zadbać o to, aby w samochodzie nie pozostały żadne śladyświadczące o ty m, że Honey Carter jechała nim tego wieczoru.Gdy by głupia i spanikowanadziewczy na próbowała zrzucić na niego winę, zamierzał się po prostu wszy stkiego wy przeć.Zamierzał powiedzieć, że Honey kłamie że zgubiła się na bagnach i że spotkała tamnieodpowiednich ludzi.Pewnie niepotrzebnie z nimi zadzierała, jak to ona.W ten sposób naraziłasię na atak, a oni przy palali ją papierosami i kto wie co jeszcze jej zrobili.Teraz ona próbujezrobić z niego kozła ofiarnego, bo tak jest jej wy godnie, bo dzięki temu zachowa twarz.Zresztąmoże nic jej się poważnego nie stanie.Wszy scy szy bko o ty m zapomną i wkrótce wśród ludzizaczną krąży ć inne plotki o puszczalskiej Honey.*Dway ne szukał jej niespełna pół godziny, a znalazł nieprzy tomną pod drzewem.Związał jejręce z ty łu szarfą sukienki, potem unieruchomił jeszcze kostki.Wtedy zaczął się bawić papierosemi Honey szy bko odzy skała przy tomność.Wiła się i krzy czała.Dway ne nie zadał sobie trudu, żebyją zakneblować.Wy starczy ło zafundować jej kilka odpowiednio mocny ch uderzeń w twarz, żebydalej cierpiała już w milczeniu, a przy najmniej ograniczy ła się do kwilenia.W końcu zemdlała.Przez chwilę bacznie jej się przy glądał, żeby stwierdzić, czy jeszcze ży je.Potem rozwiązałszarfę i zdjął z jej nóg własny pasek, który m wcześniej je skrępował.Odchodząc, zastanawiał się,co będzie opowiadać ludziom o tej nocy & Jeśli w ogóle przeży je.Rozdział 46Honey obudziła się z bólu poparzenia na oczach, ustach i w różny ch inny ch miejscachpiekły jak ty siące mały ch igieł.Doskonale pamiętała, co się wy darzy ło ubiegłej nocy, jakDway ne się nad nią nachy lał z rozżarzony m papierosem.Oprócz bólu czuła również na sobie wielki ciężar.Usiłowała się od niego uwolnić, ale jej sięnie udało.Spojrzała przez gałęzie cy pry sów na jasne niebo poranka i od razu poczuła się lepiej,pewniej.Ubiegła noc by ła jak koszmar, ale ten koszmar się już skończy ł.Usły szała przenikliwy, ostrzegawczy krzy k jakiegoś ptaka, nie zwróciła jednak na to uwagi.W końcu udało jej się przeży ć tę noc.Ponownie podjęła próbę uwolnienia się od ciężaru, który zalegał jej na klatce piersiowej.Zupełnie się przy ty m obudziła.Z zaskoczeniem stwierdziła, że przy gniata ją jakaś krągła masa,z której powodu ciężko jej się oddy cha.To by ło coś suchego i gładkiego.Co się porusza&Nagle uświadomiła sobie, co to takiego, nie do końca jeszcze zdając sobie sprawę, co sięw związku z ty m dzieje z nią.Krzy knęła z przerażeniem i ze strachu zapomniała nawet o boleśniepoparzonej twarzy.Nic się nie wy darzy ło, jej przerazliwe wezwanie rozeszło się po bagniezupełnie bez echa [ Pobierz całość w formacie PDF ]