[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli im się podporządkuje.- A jeśli nie?- Wtedy policja może wkroczyć.Zgodnie z literą prawa, mógłby zo-stać aresztowany za złamanie nakazu.Przymknięto by go na jakiś czas.Standardowy wyrok to maksimum sześć miesięcy, jeśli założyć, że sę-dziowie okażą się surowi.W rzeczywistości najczęściej dochodzi do wza-jemnych ustępstw.Sędziowie niechętnie skazują na więzienie za to, coczęsto traktują jako rozgrywkę między parą ludzi związanych ze sobąuczuciowo.Sally wzięła głęboki oddech.- W ten sposób powinno to działać.Rzeczywistość zawsze odbiegaod naszych wyobrażeń.Potoczyła wzrokiem po twarzach pozostałych osób siedzących w sa-lonie.- Ashley wnosi skargę i składa zeznania.Ale jakie mamy dowody nacokolwiek? Na to, że przez niego straciła pracę.Na to, że to on spowo-dował kłopoty, które nas wszystkich dotknęły, i napsuł nam tyle krwi.Na to, że się tutaj włamał.Nie możemy też udowodnić, że to on zabiłMurphy'ego, choć pewnie tak było.Znowu wzięła głęboki oddech.Pozostali zachowywali milczenie.272- Myślałam o tym - powiedziała.- Sposób działania nie jest tu oczywisty.Założę się, że Michael O'Connell ma duże doświadczenie, gdy cho-dzi o takie nakazy, i wie, jak sobie z nimi radzić.Inaczej mówiąc, uwa-żam, że O'Connell zdaje sobie sprawę, co może, a co nie może ujść muna sucho.Aby osiągnąć coś więcej niż zwykły nakaz sądowy, by rzeczy-wiście oskarżyć O'Connella o przestępstwo, Ashley musiałaby dostarczyćsądowi dowody, że on stoi za wszystkim, co się wydarzyło.Musiałabybyć przekonująca w sądzie, mimo krzyżowego ognia pytań.A do tegoznalazłaby się tam blisko O'Connella.Gdy oskarżasz kogoś o przestęp-stwo, nawet o prześladowanie, stwarza to swoistą więz pomiędzy wa-mi.Na rozprawie Ashley musiałaby stanąć twarzą w twarz z tym face-tem, co jak przypuszczam, mogłoby podsycić jego obsesję.Mogłoby na-wet sprawić mu radość.I jedno jest pewne: Ashley i O'Connell byliby wjakiś sposób już na zawsze ze sobą połączeni.Oznacza to także, żeAshley zawsze oglądałaby się przez ramię, chyba żeby uciekła.Wyjechaław jakieś inne miejsce.Stała się kimś innym.I mimo to nie byłoby gwa-rancji, jeśli on postanowiłby poświęcić życie na jej poszukiwanie.Głos Sally nabrał teraz rozpędu.- Być przerażoną, a udowodnić w sądzie, że istnieją rzeczywiste po-wody uzasadniające to przerażenie, to są dwie różne rzeczy.Poza tymjest jeszcze dodatkowa kwestia do rozważenia, całkowicie.- Jaka? - przerwał jej Scott.- Co on zrobi, jeśli Ashley uzyska ten nakaz? Jak bardzo go to roz-gniewa? Na ile rozwścieczy? Może będzie chciał ją ukarać.Ją albo nas.Może uzna, że nadszedł czas, by zrobić coś radykalnego. Jeśli nie mo-żesz być moja, nie będziesz niczyja.Jak sądzicie, co to naprawdę zna-czy?Wszyscy milczeli, wreszcie odezwała się Ashley.- Ja wiem, co to znaczy.Nikt nie chciał pytać o to, co każde z nich zrozumiało.Ale Ashley wy-rzuciła z siebie drżącym głosem:- On ma na myśli to, że mnie zabije.- Nie, nie, nie, Ashley, nie wolno ci tak mówić! - krzyknął natych-miast Scott.- Tego nie wiemy, wcale nie wiemy.Przerwał, bo zdał sobie sprawę, jak śmiesznie brzmiało każde jegosłowo.Doznał na moment zawrotu głowy.Czuł, jakby wszystko to, co byłoszaleństwem, miało sens, a wszystko, co powinno mieć sens, odwróciłosię do góry nogami.Przeniknął go lodowaty chłód i wtedy uprzytomniłsobie, że podnosi się z fotela.- Jeśli on raz jeszcze zbliży się.Ta grozba wydała się pusta jak wszystko inne.273- To co? - wyrwało się nagle Ashley.- Co wtedy zrobisz? Rzucisz wniego książkami historycznymi? Zamęczysz go na śmierć niekończącymsię wykładem?- Nie, ja.- Co? Co zrobisz? I w jaki sposób? Zamierzasz mnie obserwowaćprzez dwadzieścia cztery godziny na dobę i przez siedem dni w tygo-dniu?Sally próbowała zachować spokój.- Ashley - powiedziała cicho.- Nie irytuj się.- Dlaczego? - krzyknęła Ashley.- Dlaczego mam się nie irytować?Jakie ta kreatura ma prawo rujnować mi życie?Odpowiedz na to pytanie wydawała się oczywista.- Co mam robić? - wykrztusiła głosem nabrzmiałym łzami.- Myślę,że muszę stąd wyjechać.Zacząć wszystko od początku.Gdzieś dalekostąd.Schować się na całe lata, dopóki nie zdarzy się coś takiego, że będęmogła wyjść z ukrycia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Jeśli im się podporządkuje.- A jeśli nie?- Wtedy policja może wkroczyć.Zgodnie z literą prawa, mógłby zo-stać aresztowany za złamanie nakazu.Przymknięto by go na jakiś czas.Standardowy wyrok to maksimum sześć miesięcy, jeśli założyć, że sę-dziowie okażą się surowi.W rzeczywistości najczęściej dochodzi do wza-jemnych ustępstw.Sędziowie niechętnie skazują na więzienie za to, coczęsto traktują jako rozgrywkę między parą ludzi związanych ze sobąuczuciowo.Sally wzięła głęboki oddech.- W ten sposób powinno to działać.Rzeczywistość zawsze odbiegaod naszych wyobrażeń.Potoczyła wzrokiem po twarzach pozostałych osób siedzących w sa-lonie.- Ashley wnosi skargę i składa zeznania.Ale jakie mamy dowody nacokolwiek? Na to, że przez niego straciła pracę.Na to, że to on spowo-dował kłopoty, które nas wszystkich dotknęły, i napsuł nam tyle krwi.Na to, że się tutaj włamał.Nie możemy też udowodnić, że to on zabiłMurphy'ego, choć pewnie tak było.Znowu wzięła głęboki oddech.Pozostali zachowywali milczenie.272- Myślałam o tym - powiedziała.- Sposób działania nie jest tu oczywisty.Założę się, że Michael O'Connell ma duże doświadczenie, gdy cho-dzi o takie nakazy, i wie, jak sobie z nimi radzić.Inaczej mówiąc, uwa-żam, że O'Connell zdaje sobie sprawę, co może, a co nie może ujść muna sucho.Aby osiągnąć coś więcej niż zwykły nakaz sądowy, by rzeczy-wiście oskarżyć O'Connella o przestępstwo, Ashley musiałaby dostarczyćsądowi dowody, że on stoi za wszystkim, co się wydarzyło.Musiałabybyć przekonująca w sądzie, mimo krzyżowego ognia pytań.A do tegoznalazłaby się tam blisko O'Connella.Gdy oskarżasz kogoś o przestęp-stwo, nawet o prześladowanie, stwarza to swoistą więz pomiędzy wa-mi.Na rozprawie Ashley musiałaby stanąć twarzą w twarz z tym face-tem, co jak przypuszczam, mogłoby podsycić jego obsesję.Mogłoby na-wet sprawić mu radość.I jedno jest pewne: Ashley i O'Connell byliby wjakiś sposób już na zawsze ze sobą połączeni.Oznacza to także, żeAshley zawsze oglądałaby się przez ramię, chyba żeby uciekła.Wyjechaław jakieś inne miejsce.Stała się kimś innym.I mimo to nie byłoby gwa-rancji, jeśli on postanowiłby poświęcić życie na jej poszukiwanie.Głos Sally nabrał teraz rozpędu.- Być przerażoną, a udowodnić w sądzie, że istnieją rzeczywiste po-wody uzasadniające to przerażenie, to są dwie różne rzeczy.Poza tymjest jeszcze dodatkowa kwestia do rozważenia, całkowicie.- Jaka? - przerwał jej Scott.- Co on zrobi, jeśli Ashley uzyska ten nakaz? Jak bardzo go to roz-gniewa? Na ile rozwścieczy? Może będzie chciał ją ukarać.Ją albo nas.Może uzna, że nadszedł czas, by zrobić coś radykalnego. Jeśli nie mo-żesz być moja, nie będziesz niczyja.Jak sądzicie, co to naprawdę zna-czy?Wszyscy milczeli, wreszcie odezwała się Ashley.- Ja wiem, co to znaczy.Nikt nie chciał pytać o to, co każde z nich zrozumiało.Ale Ashley wy-rzuciła z siebie drżącym głosem:- On ma na myśli to, że mnie zabije.- Nie, nie, nie, Ashley, nie wolno ci tak mówić! - krzyknął natych-miast Scott.- Tego nie wiemy, wcale nie wiemy.Przerwał, bo zdał sobie sprawę, jak śmiesznie brzmiało każde jegosłowo.Doznał na moment zawrotu głowy.Czuł, jakby wszystko to, co byłoszaleństwem, miało sens, a wszystko, co powinno mieć sens, odwróciłosię do góry nogami.Przeniknął go lodowaty chłód i wtedy uprzytomniłsobie, że podnosi się z fotela.- Jeśli on raz jeszcze zbliży się.Ta grozba wydała się pusta jak wszystko inne.273- To co? - wyrwało się nagle Ashley.- Co wtedy zrobisz? Rzucisz wniego książkami historycznymi? Zamęczysz go na śmierć niekończącymsię wykładem?- Nie, ja.- Co? Co zrobisz? I w jaki sposób? Zamierzasz mnie obserwowaćprzez dwadzieścia cztery godziny na dobę i przez siedem dni w tygo-dniu?Sally próbowała zachować spokój.- Ashley - powiedziała cicho.- Nie irytuj się.- Dlaczego? - krzyknęła Ashley.- Dlaczego mam się nie irytować?Jakie ta kreatura ma prawo rujnować mi życie?Odpowiedz na to pytanie wydawała się oczywista.- Co mam robić? - wykrztusiła głosem nabrzmiałym łzami.- Myślę,że muszę stąd wyjechać.Zacząć wszystko od początku.Gdzieś dalekostąd.Schować się na całe lata, dopóki nie zdarzy się coś takiego, że będęmogła wyjść z ukrycia [ Pobierz całość w formacie PDF ]