[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej dadzą premię, a pani pójdzie siedzieć.%7łal mi dziewczyny.Premia, sądząc po stanie ich kasy.nie będzie wysoka. Kurde! chwyciła się za głowę Maria kapuś w moim domu! To się wpale nic mieści.Tego jeszcze nie było.Owszem, zdarzały się kradzieże,pijatyki, a nawet bójki, dziewczyny też lubią się targać po szczękach, ale żebytu ktoś kablował? Nie! Tego nigdy nie było przeleciała rozwścieczonymspojrzeniem po zszarzałych ze strachu twarzach panienek, otworzył a usta.nabrała powietrza i uderzyła się po głowie. Grzybki w śmietanie! Jasny gwint! Od razu wydały mi się podejrzane doskoczyła do Agaty i wymierzyła jej siarczysty policzek, następnie chwyciłają za włosy i potrząsnęła nią kilka razy.Porucznik taktownie powstrzymał sięod interwencji. Z cebulką? Tak? krzyczała Maria szarpiąc Agatę zawłosy. Oszustka! Kłamczucha! Patrzcie na tę sierotkę gwałconą i bitą przezwłasnego męża.Patrzcie na ten okaz prawdziwej kurwy, która sypie swoichprzyjaciół.- Maria z obrzydzeniem, które zdeformowało jej twarz, splunęła nanią.Zanim porucznik spostrzegł, co się dzieje, dziew czyny uczyniły to samo. Ja nie kłamałam jęknęła wycierając ślinę Agata. On mnie zgwałcił,gdy miałam szesnaście lat. Stul pysk! krzyknęła Maria. Jesteś gówno.1 spadaj pókiś cała.Nikogo już nie nabierzesz na tę swoją martyrologię.1 nie licz na żadną firmę.W tym fachu obowiązuje uczciwość. Mogę wziąć swoje rzeczy? spytała wystraszona. Byle szybko!Agata pobiegła do pokoju i wyniosła stamtąd oskubaną walizkę, z.którą tuprzybyła.Policjanci na znak dany przez porucznika pozwolili jej wyjść. Ty też się zbieraj! zwróciła się do Kaśki zmienionym głosem. Niemasz tu nic do roboty.To ścierwo przyszło z twojego polecenia. Ja jestem niewinna zawyła Kaśka i runęła Marii do nóg. Niech mniepani nie wyrzuca.Błagam.Ja nie mam dokąd pójść.Ja nie wiedziałam.Toprzez to głupie serce.Chodziłyśmy razem do szkoły, zawsze była w porządku.Skąd mogłam wiedzieć, że kabluje? Przecież pani mnie zna.ja bym nigdy,prędzej bym się zabiła.Niech się pani zlituje, ja już nigdy, nigdy nikomu niezaufam, żeby tam nie wiem co.Dziś jestem umówiona z hrabią. Dobra! Nie rób przedstawienia.Zastanowię się jeszcze.Na razie możeszzostać.Chryste! Jaka ja byłam głupia! Tak się dać nabrać.Panie docencie,niech pan na mnie splunie, należy mi się. Nie sądzę powiedział poważnie zmartwiony. Uwierzyłam w piękne słówka, tak.niech pan nie zaprzecza.Myślałam, żebędzie prawdziwa wolność, a tu aż się roi od kapusiów.Tak.pójdę po tolekarstwo westchnęła z rezygnacją i wyszła.W kuchni do butelki po kroplach nasercowych nalała koniaku, następniezapakowała czekoladę, krakersy, kilka soczków pomarańczowych,kosmetyki, ręcznik, dres i ciepły sweter.Z niewielką torbą w ręku.spokojna iopanowana wróciła do salonu. Pora odpocząć uśmiechnęła się do Polkowskiego, który wybiegł jej naspotkanie i z ogromnym wzruszeniem pocałował ją w rękę.Wyglądał jakstary, wylinialy wyżeł po stracie swego pana. Mówiłem, żebyś trzymała się z dala od polityki zamrugał oczami. Nie martw się! Jeszcze nie umieram.Ze mną im tak łatwo nie pójdzie.Postaraj się powiadomić Dębskiego. Szkoda fatygi! Odwołany! poinformował ją usłużnie porucznik.Dobra wiadomość, co? zatarł ręce z uciechy. Panie poruczniku! Niech się pan tak nie cieszy przywołała go doporządku Maria. Ten się śmieje, kto się śmieje oslatni.A co sądzisz oJacku Wawrzyniaku? spytała Polkowskiego. yal mi go odparł w zadumie. Biedny człowiek, nie wie co czyni.Docent kiwnął aprobująco głową.Maria uśmiechnęła się ze zrozumieniem. No.niech pan tu daje te swoje breloczki powiedziała do sierżanta, którypobrzękiwał kajdankami.Porucznik w ostatniej chwili zmienił zdanie i kazał mu je schować. Idziemy powiedział do Marii.Policjanci oderwali się wreszcie od okien i otoczyli ją szpale rem.sierżantkroczył na przodzie.porucznik z miną zwycięzcy zamykał pochód.Tego dnia nikł Marii nie przesłuchiwał.Zamknięto ją w jednoosobowej celi zcuchnącą kabiną, w której mieściła się ubikacja.Porucznik z całą powagąpotraktował chorobę Marii.Nie zrewidował jej.niczego nic zabrał, miaławięc swoje krople i soki.które popijała, starając się zachować zimną krew.Wierzyła w docenta, a gdyby ją zawiódł, miała jeszcze w odwodzie adwokata.Ten wprawdzie nie był nawet w jednym calu tak lotny jak docent, ale wsytuacjach trudnych potrafił działać skutecznie.Jutro zażąda w idzenia się znim.Prokurator będzie musiał spełnić jej prośbę.Bez konsultacji zmecenasem Radwańcem nie wydusi z niej jednego słowa.W razie czegoogłosi głodówkę, docent zawiadomi prasę, a ona wystosuje odezwę dodziewczynek, które zagrożą strajkiem generalnym.Nie sądziła jednak, żebydoszło do użycia ostatecznych środków.Do jutra docent powinien wymyślećjakiś sposób na Jacka Wawrzyniaka.Po wypiciu kropelek zrobiła się ciężka i senna, przebrała się w dres.przykryłaswetrem i nic zważając na przekleństwa, bieganinę i krzyki dochodzące zzadrzwi, wkrótce zasnęła.Musiała nabrać sił, żeby od rana odparowywać ciosy.Od początku wiedziała, co jest grane, noc w areszcie miała ją zmiękczyć izachęcić do mówienia.Stręczycielstwo, o które została oskarżona, było lylkopretekstem, chodziło o.dom schadzek", a konkretnie o powiązaniaKasińskiego z biznesem, o firmy konsultingowe, koncesje i prowizje, czyliinaczej mówiąc o zwyczajne łapówki,Polkowski za pózno ją uprzedził, może ten ochroniarz niewielewiedział.Deptali jej po piętach, to jasne, lecz nie o nią im szło.przy jejpomocy chcieli zapolować na grubszą zwierzynę.Niech sobie polują.Marianie miała ochoty nadstawiać za nich karku, ale też nie zamierzała wcaleułatwiać życia jakiemuś Wawrzyniakowi, który nasłał na nią policję.Z małego okienka przy suficie wpadało mętne światło, wskazówki ręcznegozegarka wskazywały za dziesięć szóstą.W celi panował nieznośny zaduch,śmierdziało moczem, papierosami i pleśnią.Za ścianą ktoś chrapał, poświstując rytmicznie.Maria nie była w olimpijskiej formie, bolały ją wszystkiekości i głowa, chwilę poleżala nasłuchując i przystąpiła do porannychćwiczeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Jej dadzą premię, a pani pójdzie siedzieć.%7łal mi dziewczyny.Premia, sądząc po stanie ich kasy.nie będzie wysoka. Kurde! chwyciła się za głowę Maria kapuś w moim domu! To się wpale nic mieści.Tego jeszcze nie było.Owszem, zdarzały się kradzieże,pijatyki, a nawet bójki, dziewczyny też lubią się targać po szczękach, ale żebytu ktoś kablował? Nie! Tego nigdy nie było przeleciała rozwścieczonymspojrzeniem po zszarzałych ze strachu twarzach panienek, otworzył a usta.nabrała powietrza i uderzyła się po głowie. Grzybki w śmietanie! Jasny gwint! Od razu wydały mi się podejrzane doskoczyła do Agaty i wymierzyła jej siarczysty policzek, następnie chwyciłają za włosy i potrząsnęła nią kilka razy.Porucznik taktownie powstrzymał sięod interwencji. Z cebulką? Tak? krzyczała Maria szarpiąc Agatę zawłosy. Oszustka! Kłamczucha! Patrzcie na tę sierotkę gwałconą i bitą przezwłasnego męża.Patrzcie na ten okaz prawdziwej kurwy, która sypie swoichprzyjaciół.- Maria z obrzydzeniem, które zdeformowało jej twarz, splunęła nanią.Zanim porucznik spostrzegł, co się dzieje, dziew czyny uczyniły to samo. Ja nie kłamałam jęknęła wycierając ślinę Agata. On mnie zgwałcił,gdy miałam szesnaście lat. Stul pysk! krzyknęła Maria. Jesteś gówno.1 spadaj pókiś cała.Nikogo już nie nabierzesz na tę swoją martyrologię.1 nie licz na żadną firmę.W tym fachu obowiązuje uczciwość. Mogę wziąć swoje rzeczy? spytała wystraszona. Byle szybko!Agata pobiegła do pokoju i wyniosła stamtąd oskubaną walizkę, z.którą tuprzybyła.Policjanci na znak dany przez porucznika pozwolili jej wyjść. Ty też się zbieraj! zwróciła się do Kaśki zmienionym głosem. Niemasz tu nic do roboty.To ścierwo przyszło z twojego polecenia. Ja jestem niewinna zawyła Kaśka i runęła Marii do nóg. Niech mniepani nie wyrzuca.Błagam.Ja nie mam dokąd pójść.Ja nie wiedziałam.Toprzez to głupie serce.Chodziłyśmy razem do szkoły, zawsze była w porządku.Skąd mogłam wiedzieć, że kabluje? Przecież pani mnie zna.ja bym nigdy,prędzej bym się zabiła.Niech się pani zlituje, ja już nigdy, nigdy nikomu niezaufam, żeby tam nie wiem co.Dziś jestem umówiona z hrabią. Dobra! Nie rób przedstawienia.Zastanowię się jeszcze.Na razie możeszzostać.Chryste! Jaka ja byłam głupia! Tak się dać nabrać.Panie docencie,niech pan na mnie splunie, należy mi się. Nie sądzę powiedział poważnie zmartwiony. Uwierzyłam w piękne słówka, tak.niech pan nie zaprzecza.Myślałam, żebędzie prawdziwa wolność, a tu aż się roi od kapusiów.Tak.pójdę po tolekarstwo westchnęła z rezygnacją i wyszła.W kuchni do butelki po kroplach nasercowych nalała koniaku, następniezapakowała czekoladę, krakersy, kilka soczków pomarańczowych,kosmetyki, ręcznik, dres i ciepły sweter.Z niewielką torbą w ręku.spokojna iopanowana wróciła do salonu. Pora odpocząć uśmiechnęła się do Polkowskiego, który wybiegł jej naspotkanie i z ogromnym wzruszeniem pocałował ją w rękę.Wyglądał jakstary, wylinialy wyżeł po stracie swego pana. Mówiłem, żebyś trzymała się z dala od polityki zamrugał oczami. Nie martw się! Jeszcze nie umieram.Ze mną im tak łatwo nie pójdzie.Postaraj się powiadomić Dębskiego. Szkoda fatygi! Odwołany! poinformował ją usłużnie porucznik.Dobra wiadomość, co? zatarł ręce z uciechy. Panie poruczniku! Niech się pan tak nie cieszy przywołała go doporządku Maria. Ten się śmieje, kto się śmieje oslatni.A co sądzisz oJacku Wawrzyniaku? spytała Polkowskiego. yal mi go odparł w zadumie. Biedny człowiek, nie wie co czyni.Docent kiwnął aprobująco głową.Maria uśmiechnęła się ze zrozumieniem. No.niech pan tu daje te swoje breloczki powiedziała do sierżanta, którypobrzękiwał kajdankami.Porucznik w ostatniej chwili zmienił zdanie i kazał mu je schować. Idziemy powiedział do Marii.Policjanci oderwali się wreszcie od okien i otoczyli ją szpale rem.sierżantkroczył na przodzie.porucznik z miną zwycięzcy zamykał pochód.Tego dnia nikł Marii nie przesłuchiwał.Zamknięto ją w jednoosobowej celi zcuchnącą kabiną, w której mieściła się ubikacja.Porucznik z całą powagąpotraktował chorobę Marii.Nie zrewidował jej.niczego nic zabrał, miaławięc swoje krople i soki.które popijała, starając się zachować zimną krew.Wierzyła w docenta, a gdyby ją zawiódł, miała jeszcze w odwodzie adwokata.Ten wprawdzie nie był nawet w jednym calu tak lotny jak docent, ale wsytuacjach trudnych potrafił działać skutecznie.Jutro zażąda w idzenia się znim.Prokurator będzie musiał spełnić jej prośbę.Bez konsultacji zmecenasem Radwańcem nie wydusi z niej jednego słowa.W razie czegoogłosi głodówkę, docent zawiadomi prasę, a ona wystosuje odezwę dodziewczynek, które zagrożą strajkiem generalnym.Nie sądziła jednak, żebydoszło do użycia ostatecznych środków.Do jutra docent powinien wymyślećjakiś sposób na Jacka Wawrzyniaka.Po wypiciu kropelek zrobiła się ciężka i senna, przebrała się w dres.przykryłaswetrem i nic zważając na przekleństwa, bieganinę i krzyki dochodzące zzadrzwi, wkrótce zasnęła.Musiała nabrać sił, żeby od rana odparowywać ciosy.Od początku wiedziała, co jest grane, noc w areszcie miała ją zmiękczyć izachęcić do mówienia.Stręczycielstwo, o które została oskarżona, było lylkopretekstem, chodziło o.dom schadzek", a konkretnie o powiązaniaKasińskiego z biznesem, o firmy konsultingowe, koncesje i prowizje, czyliinaczej mówiąc o zwyczajne łapówki,Polkowski za pózno ją uprzedził, może ten ochroniarz niewielewiedział.Deptali jej po piętach, to jasne, lecz nie o nią im szło.przy jejpomocy chcieli zapolować na grubszą zwierzynę.Niech sobie polują.Marianie miała ochoty nadstawiać za nich karku, ale też nie zamierzała wcaleułatwiać życia jakiemuś Wawrzyniakowi, który nasłał na nią policję.Z małego okienka przy suficie wpadało mętne światło, wskazówki ręcznegozegarka wskazywały za dziesięć szóstą.W celi panował nieznośny zaduch,śmierdziało moczem, papierosami i pleśnią.Za ścianą ktoś chrapał, poświstując rytmicznie.Maria nie była w olimpijskiej formie, bolały ją wszystkiekości i głowa, chwilę poleżala nasłuchując i przystąpiła do porannychćwiczeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]