[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tu właśnie wkraczają na scenę Carlo i jego sieć.Najwyrazniej obie strony niezle na tym wychodzą.- Czy Carlo wie, z kim robi interesy?- Carlo jest, jak to mówimy, człowiekiem światowym.- Kto jest przywódcą tej operacji po stronie Hezbollahu?- Qassem nie potrafił nam tego powiedzieć.- Dlaczego nie poszliście do Włochów z tym, co wiecie?- Poszliśmy - odparł Uzi Nawot.- Poszedłem nawet jaosobiście.- Jaka była ich reakcja?- Carlo ma wpływowych przyjaciół na najwyższychszczeblach.Jest blisko Watykanu.Nie możemy dorwać takiego człowieka jak Carlo napodstawie słów bankiera z Hezbollahu, wobec któregozastosowano raczej procedury pozasądowe.- Więc porzucacie sprawę.- Potrzebne nam było współdziałanie z Włochami w innychsprawach - odpowiedział Nawot.- Od tej pory, niestety, nieodnosimy większych sukcesów w naszych staraniach oograniczenie przepływu pieniędzy z przestępczych sieciHezbollahu.Są niewiarygodnie elastyczne i odporne na penetracjęz zewnątrz.Zazwyczaj też działają w krajach, które nie są zbytprzyjazne naszym interesom.- A to oznacza - odezwał się Szamron - że dzięki twojemuprzyjacielowi Carlowi trafia się nam unikalna szansa.- Przyglądałsię Gabrielowi przez chmurę dymu papierosowego.- Pytanie tylko,czy jesteś gotów nam pomóc?I oto są, pomyślał Gabriel, otwarte drzwi.Jak zawszeSzamron nie dał mu innej możliwości, jak tylko przez nie wejść.- Co dokładnie przez to rozumiesz?- Chcemy, żebyś wyeliminował główne zródłofinansowania wroga, który poprzysiągł, że zmiecie nas zpowierzchni ziemi.- Tylko tyle?- Nie - odrzekł Szamron.- Naszym zdaniem najlepiej dlawszystkich zainteresowanych będzie, gdy wysadzisz z tego biznesurównież Carla.18.JEROZOLIMANastępnego dnia przypadał piątek, dlatego też wJerozolimie, tej podzielonej bożej cytadeli na wzgórzu, panowałojeszcze większe napięcie niż zwykle.Wzdłuż wschodnich obrzeżyStarego Miasta, od Bramy Damasceńskiej do Getsemani, stałybłyszczące w ostrym zimowym słońcu metalowe barykady,pilnowane przez setki izraelskich policjantów w niebieskichmundurach.Wierni wyznania muzułmańskiego tłoczyli się wobrębie murów, w portalach Al-Haram al-Sharif, WzgórzaZwiątynnego, trzeciego najświętszego miejsca islamu na świecie.Czekali, aby się dowiedzieć, czy dostaną pozwolenie na modlitwęw meczecie Al-Aksa.Z powodu niedawnej serii atakówrakietowych Hamasu restrykcje były surowsze niż zwykle.Kobietom i mężczyznom w średnim wieku pozwalanoprzechodzić, ale al-shabaab, młodzież, zawracano.Kłębiła się wmaleńkich podwórkach wzdłuż ulicy odchodzącej od Bramy Lwówi za murami na drodze do Jerycha.Tam brodaty salaficki imamzapewniał ich, że czas upokorzeń odchodzi w przeszłość, że dni%7łydów, dawnych i obecnych władców ziemi dwakroć obiecanej, sąpoliczone.Gabriel zatrzymał się na chwilę, by posłuchać kazania, poczym ruszył przed siebie ścieżką prowadzącą do Doliny Cedronu.Mijając grób Absaloma, ujrzał wielopokoleniową rodzinę Arabówzbliżającą się od strony Silwan, dzielnicy Wschodniej Jerozolimy.Wszystkie kobiety miały zasłonięte twarze, a najstarszy chłopiecbył niezwykle podobny do palestyńskiego terrorysty, któregoGabriel zabił przed wieloma laty w cichej uliczce w centrumZurychu.Rodzina szła czwórkami, nie zostawiając miejsca dlaGabriela.%7łeby nie prowokować incydentu o podłożu religijnym,ustąpił ze ścieżki, przepuszczając ich, ale ten grzeczny gest zgodnyz wymogami publicznej etykiety nie spotkał się z żadną reakcją.Kobiety z zasłoniętymi twarzami i patriarcha rodu wspinalisię po wzgórzu do murów Starego Miasta.Chłopcy zostali na dole,w prowizorycznym meczecie postawionym na drodze do Jerycha.Coraz głośniejsze modły z Al-Aksy rozbrzmiewały wdolinie, mieszając się z biciem dzwonów kościelnych na GórzeOliwnej.Podczas gdy dwie z trzech abrahamowych religii tegomiasta ścierały się w pięknym sporze, Gabriel patrzył na mrowienagrobków na cmentarzu żydowskim i zastanawiał się, czy ma siłęodwiedzić grób swego syna, Daniela.Dwadzieścia lat wcześniej, w śnieżną styczniową noc wWiedniu, Gabriel wyciągnął ciało dziecka z płonącego na skutekwybuchu samochodu.Jego pierwsza żona, Lea, jakimś cudemprzeżyła atak, ale doznała straszliwych poparzeń na prawie całejpowierzchni ciała.Teraz przebywała w szpitalu psychiatrycznymna Wzgórzu Herzla, zamknięta w dwóch pułapkach: własnejpamięci i ciała zniszczonego przez ogień.Nękana nerwicąpourazową i depresją psychotyczną, wciąż na nowo przeżywała tenzamach bombowy.Czasem jednak miewała przebłyskiprzytomności.Podczas jednej z takich chwil, w przyszpitalnymogrodzie, udzieliła Gabrielowi przyzwolenia na małżeństwo zChiarą.Spójrz na mnie, Gabrielu.Nic ze mnie nie zostało.Tylkopamięć.To była tylko jedna z wielu wizji, które dręczyły Gabrielazawsze, gdy szedł ulicami Jerozolimy.Tu, w miejscu, które kochał,nie mógł znalezć spokoju.Widział odwieczny konflikt międzyArabami a %7łydami w każdym słowie i geście i słyszał go zawsze wgłosie muezina wzywającego na modlitwę.W twarzach dziecimigały mu duchy ludzi, których zabił.A z cmentarza na GórzeOliwnej dochodziły go ostatnie krzyki dziecka złożonego w ofierzeza grzechy ojca.To wspomnienie, wspomnienie Daniela umierającego wjego ramionach, zmusiło Gabriela do pójścia na cmentarz.Stałprzy grobie prawie godzinę, rozmyślając o tym, jakim człowiekiemmógłby być jego syn, czy byłby artystą, jak jego przodkowie, czyznalazłby sobie jakieś bardziej praktyczne zajęcie.Wreszcie, gdydzwony kościelne obwieściły godzinę pierwszą, położył na grobiekamyki i poszedł przez Dolinę Cedronu do Bramy Gnojnej.Przybramce bezpieczeństwa czekała grupa izraelskich uczniów zregionu Negew.Kolorowe plecaki mieli otwarte do kontroli.Gabriel dołączył do nich na chwilę.Potem, szepnąwszy kilka słówna ucho policjantowi, ominął bramkę z wykrywaczem metalu iwszedł do Dzielnicy %7łydowskiej.Przed nim, po drugiej stronie rozległego placu, wyrastałymiodowo-złote herodiańskie kamienie Muru Zachodniego,zwanego też Zcianą Płaczu, kontrowersyjna pozostałośćstarożytnego muru oporowego, który niegdyś otaczał wielkąZwiątynię Jerozolimską.W 70 roku naszej ery, powielomiesięcznym bezlitosnym oblężeniu, cesarz rzymski Tytusnakazał zburzyć Zwiątynię i zetrzeć z powierzchni ziemizbuntowanych %7łydów z rzymskiej Palestyny.Setki tysięcy zginęłypodczas masakry, a Miejsce Najświętsze złupiono i wszystko,łącznie z wielką złotą menorą, wywieziono do Rzymu, co byłojednym z najbardziej niechlubnych aktów rabunku w historii.Sześćset lat pózniej, gdy Arabowie podbili Jerozolimę, ruinyZwiątyni nie były już widoczne, a Wzgórze Zwiątynne, uważaneprzez %7łydów za mieszkanie Boga na ziemi, stało się ledwiewysypiskiem śmieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Tu właśnie wkraczają na scenę Carlo i jego sieć.Najwyrazniej obie strony niezle na tym wychodzą.- Czy Carlo wie, z kim robi interesy?- Carlo jest, jak to mówimy, człowiekiem światowym.- Kto jest przywódcą tej operacji po stronie Hezbollahu?- Qassem nie potrafił nam tego powiedzieć.- Dlaczego nie poszliście do Włochów z tym, co wiecie?- Poszliśmy - odparł Uzi Nawot.- Poszedłem nawet jaosobiście.- Jaka była ich reakcja?- Carlo ma wpływowych przyjaciół na najwyższychszczeblach.Jest blisko Watykanu.Nie możemy dorwać takiego człowieka jak Carlo napodstawie słów bankiera z Hezbollahu, wobec któregozastosowano raczej procedury pozasądowe.- Więc porzucacie sprawę.- Potrzebne nam było współdziałanie z Włochami w innychsprawach - odpowiedział Nawot.- Od tej pory, niestety, nieodnosimy większych sukcesów w naszych staraniach oograniczenie przepływu pieniędzy z przestępczych sieciHezbollahu.Są niewiarygodnie elastyczne i odporne na penetracjęz zewnątrz.Zazwyczaj też działają w krajach, które nie są zbytprzyjazne naszym interesom.- A to oznacza - odezwał się Szamron - że dzięki twojemuprzyjacielowi Carlowi trafia się nam unikalna szansa.- Przyglądałsię Gabrielowi przez chmurę dymu papierosowego.- Pytanie tylko,czy jesteś gotów nam pomóc?I oto są, pomyślał Gabriel, otwarte drzwi.Jak zawszeSzamron nie dał mu innej możliwości, jak tylko przez nie wejść.- Co dokładnie przez to rozumiesz?- Chcemy, żebyś wyeliminował główne zródłofinansowania wroga, który poprzysiągł, że zmiecie nas zpowierzchni ziemi.- Tylko tyle?- Nie - odrzekł Szamron.- Naszym zdaniem najlepiej dlawszystkich zainteresowanych będzie, gdy wysadzisz z tego biznesurównież Carla.18.JEROZOLIMANastępnego dnia przypadał piątek, dlatego też wJerozolimie, tej podzielonej bożej cytadeli na wzgórzu, panowałojeszcze większe napięcie niż zwykle.Wzdłuż wschodnich obrzeżyStarego Miasta, od Bramy Damasceńskiej do Getsemani, stałybłyszczące w ostrym zimowym słońcu metalowe barykady,pilnowane przez setki izraelskich policjantów w niebieskichmundurach.Wierni wyznania muzułmańskiego tłoczyli się wobrębie murów, w portalach Al-Haram al-Sharif, WzgórzaZwiątynnego, trzeciego najświętszego miejsca islamu na świecie.Czekali, aby się dowiedzieć, czy dostaną pozwolenie na modlitwęw meczecie Al-Aksa.Z powodu niedawnej serii atakówrakietowych Hamasu restrykcje były surowsze niż zwykle.Kobietom i mężczyznom w średnim wieku pozwalanoprzechodzić, ale al-shabaab, młodzież, zawracano.Kłębiła się wmaleńkich podwórkach wzdłuż ulicy odchodzącej od Bramy Lwówi za murami na drodze do Jerycha.Tam brodaty salaficki imamzapewniał ich, że czas upokorzeń odchodzi w przeszłość, że dni%7łydów, dawnych i obecnych władców ziemi dwakroć obiecanej, sąpoliczone.Gabriel zatrzymał się na chwilę, by posłuchać kazania, poczym ruszył przed siebie ścieżką prowadzącą do Doliny Cedronu.Mijając grób Absaloma, ujrzał wielopokoleniową rodzinę Arabówzbliżającą się od strony Silwan, dzielnicy Wschodniej Jerozolimy.Wszystkie kobiety miały zasłonięte twarze, a najstarszy chłopiecbył niezwykle podobny do palestyńskiego terrorysty, któregoGabriel zabił przed wieloma laty w cichej uliczce w centrumZurychu.Rodzina szła czwórkami, nie zostawiając miejsca dlaGabriela.%7łeby nie prowokować incydentu o podłożu religijnym,ustąpił ze ścieżki, przepuszczając ich, ale ten grzeczny gest zgodnyz wymogami publicznej etykiety nie spotkał się z żadną reakcją.Kobiety z zasłoniętymi twarzami i patriarcha rodu wspinalisię po wzgórzu do murów Starego Miasta.Chłopcy zostali na dole,w prowizorycznym meczecie postawionym na drodze do Jerycha.Coraz głośniejsze modły z Al-Aksy rozbrzmiewały wdolinie, mieszając się z biciem dzwonów kościelnych na GórzeOliwnej.Podczas gdy dwie z trzech abrahamowych religii tegomiasta ścierały się w pięknym sporze, Gabriel patrzył na mrowienagrobków na cmentarzu żydowskim i zastanawiał się, czy ma siłęodwiedzić grób swego syna, Daniela.Dwadzieścia lat wcześniej, w śnieżną styczniową noc wWiedniu, Gabriel wyciągnął ciało dziecka z płonącego na skutekwybuchu samochodu.Jego pierwsza żona, Lea, jakimś cudemprzeżyła atak, ale doznała straszliwych poparzeń na prawie całejpowierzchni ciała.Teraz przebywała w szpitalu psychiatrycznymna Wzgórzu Herzla, zamknięta w dwóch pułapkach: własnejpamięci i ciała zniszczonego przez ogień.Nękana nerwicąpourazową i depresją psychotyczną, wciąż na nowo przeżywała tenzamach bombowy.Czasem jednak miewała przebłyskiprzytomności.Podczas jednej z takich chwil, w przyszpitalnymogrodzie, udzieliła Gabrielowi przyzwolenia na małżeństwo zChiarą.Spójrz na mnie, Gabrielu.Nic ze mnie nie zostało.Tylkopamięć.To była tylko jedna z wielu wizji, które dręczyły Gabrielazawsze, gdy szedł ulicami Jerozolimy.Tu, w miejscu, które kochał,nie mógł znalezć spokoju.Widział odwieczny konflikt międzyArabami a %7łydami w każdym słowie i geście i słyszał go zawsze wgłosie muezina wzywającego na modlitwę.W twarzach dziecimigały mu duchy ludzi, których zabił.A z cmentarza na GórzeOliwnej dochodziły go ostatnie krzyki dziecka złożonego w ofierzeza grzechy ojca.To wspomnienie, wspomnienie Daniela umierającego wjego ramionach, zmusiło Gabriela do pójścia na cmentarz.Stałprzy grobie prawie godzinę, rozmyślając o tym, jakim człowiekiemmógłby być jego syn, czy byłby artystą, jak jego przodkowie, czyznalazłby sobie jakieś bardziej praktyczne zajęcie.Wreszcie, gdydzwony kościelne obwieściły godzinę pierwszą, położył na grobiekamyki i poszedł przez Dolinę Cedronu do Bramy Gnojnej.Przybramce bezpieczeństwa czekała grupa izraelskich uczniów zregionu Negew.Kolorowe plecaki mieli otwarte do kontroli.Gabriel dołączył do nich na chwilę.Potem, szepnąwszy kilka słówna ucho policjantowi, ominął bramkę z wykrywaczem metalu iwszedł do Dzielnicy %7łydowskiej.Przed nim, po drugiej stronie rozległego placu, wyrastałymiodowo-złote herodiańskie kamienie Muru Zachodniego,zwanego też Zcianą Płaczu, kontrowersyjna pozostałośćstarożytnego muru oporowego, który niegdyś otaczał wielkąZwiątynię Jerozolimską.W 70 roku naszej ery, powielomiesięcznym bezlitosnym oblężeniu, cesarz rzymski Tytusnakazał zburzyć Zwiątynię i zetrzeć z powierzchni ziemizbuntowanych %7łydów z rzymskiej Palestyny.Setki tysięcy zginęłypodczas masakry, a Miejsce Najświętsze złupiono i wszystko,łącznie z wielką złotą menorą, wywieziono do Rzymu, co byłojednym z najbardziej niechlubnych aktów rabunku w historii.Sześćset lat pózniej, gdy Arabowie podbili Jerozolimę, ruinyZwiątyni nie były już widoczne, a Wzgórze Zwiątynne, uważaneprzez %7łydów za mieszkanie Boga na ziemi, stało się ledwiewysypiskiem śmieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]