[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drogę zagradzały kolejne drzwi. A panowie dokąd? zapytał.W tym momencie rozległo się brzęczenie elektrycznego dzwonka, a przez drzwi wyszłapielęgniarka.Witek błyskawicznie chwycił zamykające się skrzydło i wpadł do środka, a Aukaszza nim.* Halo! Proszę się zatrzymać! Emeryt był wyraznie zaskoczony takim rozwojem sytuacji.Wytoczył się z dyżurki i podreptał za nimi, ciągle wołając halo!.Byli już na półpiętrze. Weszliśmy.Ale czy wiemy, dokąd biegniemy? zapytał Witek. Kierujemy się intuicją.Moją intuicją. Cholera.Będą kłopoty.Agent Ośmiornicy najwyrazniej obawiał się pozostawić swój posterunek przy drzwiach, bojego wołania umilkły i pościg jakby ustał.Przyjaciele nie oglądając się na nic, popędzili nakolejne piętro.Wszędzie czuć było intensywny, charakterystyczny zapach środka do dezynfekcji.Na korytarzu pojawiła się pielęgniarka.Była młoda i miała jasne, proste włosy związane wdługi ogon.Mogłaby być całkiem ładna, gdyby nie zbyt męska, stanowcza twarz. Przepraszam! zatrzymał ją Aukasz. Szukamy Marty Czajki. Panowie z rodziny? zapytała, mierząc go nieco nieufnym wzrokiem. Tak skłamał, wiedziony jakimś dziwnym przeczuciem. Bardzo mi przykro pielęgniarka spuściła oczy ale pani Czajki nie udało się uratować.Właściwie, kiedy ją przywieziono, już nie żyła.Aukasz poczuł, jakby coś złapało go za gardło i odebrało oddech. Gdzie zabrano ciało? zapytał szybko. Dosłownie przed momentem pielęgniarz. Blondynka zerknęła na niego z zaskoczeniem.Pytanie musiało wydać się jej zbyt bezpośrednie i rzeczowe. Pojechał z nim do kostnicy.ale.Aukasz ruszył biegiem w kierunku, który pielęgniarka zdradziła ruchem głowy.Witek podążałza nim.Na końcu korytarza znajdowała się duża winda.Oprócz drzwi miała także zasuwaną kratę.Aukasz nacisnął guzik.Gdzieś z góry rozległ się szczęk, a następnie miarowe buczenie silnika. Proszę panów! zawołała pielęgniarka z końca korytarza.Była teraz ucieleśnieniemsłusznego oburzenia i praworządności. To jest winda dla personelu! To dobrze, wiem teraz, że dobrze jedziemy! odkrzyknął Aukasz. Kompletne wariactwo skomentował Witek. Totalna szajba. Zaufaj mi.Muszę coś sprawdzić. Zwietnie. Jeśli tego nie zrobię teraz, już nigdy, do końca życia nie zasnę spokojnie.Pielęgniarka tymczasem ruszyła biegiem w ich stronę, wyraznie rozgniewana tak ostentacyjnąpogardą okazywaną szpitalnym przepisom.Jej buty stukały gniewnie po podłodze. Mówiłam przecież.Na szczęście w tym samym momencie otworzyły się drzwi windy.Wsiedli, a Aukasz szybkozasunął kratę.Nacisnął guzik z napisem piwnica i winda ruszyła.Za szybką drzwi przez mo-ment ukazała się rozezlona twarz pielęgniarki.Aukasz był niemal pewien, że teraz będzie ichścigać po całym szpitalu, a gdy ich schwyta, udzieli reprymendy tak srogiej, że można by za jejpomocą zatrzymać globalne ocieplenie.Kiedy wysiedli z windy, ujrzeli długi, smutny korytarz, a na jego końcu pielęgniarzapchającego przed sobą nakryty białym prześcieradłem wózek.Czuć było intensywny zapachśrodka do dezynfekcji.Pielęgniarz szedł powoli, nie śpiesząc się.Jego pogwizdywanie odbijałosię głuchym echem, kojarzył się ze współczesnym, wyluzowanym Charonem, przewoznikiemzmarłych, który swoje ponure zadanie traktuje jako jeszcze jedną robotę do wykonania.Przez ułamek sekundy Aukasza ogarnęły straszliwe wątpliwości.Nie miał pewności, czyzwłoki, które młody mężczyzna pcha na szpitalnym wózku, są ciałem Marty.Mimo to wiedział,że musi działać.Miał świadomość, że jeśli nie uczyni tego, co zamierza, to do końca życia będziebudził się w nocy z upiorną myślą: A co jeśli.?.Z kieszeni spodni wydobył buteleczkę ze święconą wodą.Zamoczył nią obficie prawą dłoń,po czym schował butelkę do kieszeni.Witek przyglądał mu się ze zdumieniem.Aukasz spojrzałna podłogę.Wyłożona była wytartym zielonym linoleum.Pod ścianą stała szczotka i wiadro.Podłoga była mokra.To podsunęło mu pewną myśl.Ruszył biegiem przed siebie.Wykładzinabyła śliska, najwidoczniej myto ją przed chwilą.Sanitariusz odwrócił głowę i spojrzał na niegoze zdziwieniem.Przebiegając obok wózka, Aukasz zamarkował utratę równowagi.Ponieważlinoleum rzeczywiście było paskudnie śliskie, stracił ją naprawdę.Teraz bezwzględne prawafizyki przejęły kontrolę nad sytuacją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Drogę zagradzały kolejne drzwi. A panowie dokąd? zapytał.W tym momencie rozległo się brzęczenie elektrycznego dzwonka, a przez drzwi wyszłapielęgniarka.Witek błyskawicznie chwycił zamykające się skrzydło i wpadł do środka, a Aukaszza nim.* Halo! Proszę się zatrzymać! Emeryt był wyraznie zaskoczony takim rozwojem sytuacji.Wytoczył się z dyżurki i podreptał za nimi, ciągle wołając halo!.Byli już na półpiętrze. Weszliśmy.Ale czy wiemy, dokąd biegniemy? zapytał Witek. Kierujemy się intuicją.Moją intuicją. Cholera.Będą kłopoty.Agent Ośmiornicy najwyrazniej obawiał się pozostawić swój posterunek przy drzwiach, bojego wołania umilkły i pościg jakby ustał.Przyjaciele nie oglądając się na nic, popędzili nakolejne piętro.Wszędzie czuć było intensywny, charakterystyczny zapach środka do dezynfekcji.Na korytarzu pojawiła się pielęgniarka.Była młoda i miała jasne, proste włosy związane wdługi ogon.Mogłaby być całkiem ładna, gdyby nie zbyt męska, stanowcza twarz. Przepraszam! zatrzymał ją Aukasz. Szukamy Marty Czajki. Panowie z rodziny? zapytała, mierząc go nieco nieufnym wzrokiem. Tak skłamał, wiedziony jakimś dziwnym przeczuciem. Bardzo mi przykro pielęgniarka spuściła oczy ale pani Czajki nie udało się uratować.Właściwie, kiedy ją przywieziono, już nie żyła.Aukasz poczuł, jakby coś złapało go za gardło i odebrało oddech. Gdzie zabrano ciało? zapytał szybko. Dosłownie przed momentem pielęgniarz. Blondynka zerknęła na niego z zaskoczeniem.Pytanie musiało wydać się jej zbyt bezpośrednie i rzeczowe. Pojechał z nim do kostnicy.ale.Aukasz ruszył biegiem w kierunku, który pielęgniarka zdradziła ruchem głowy.Witek podążałza nim.Na końcu korytarza znajdowała się duża winda.Oprócz drzwi miała także zasuwaną kratę.Aukasz nacisnął guzik.Gdzieś z góry rozległ się szczęk, a następnie miarowe buczenie silnika. Proszę panów! zawołała pielęgniarka z końca korytarza.Była teraz ucieleśnieniemsłusznego oburzenia i praworządności. To jest winda dla personelu! To dobrze, wiem teraz, że dobrze jedziemy! odkrzyknął Aukasz. Kompletne wariactwo skomentował Witek. Totalna szajba. Zaufaj mi.Muszę coś sprawdzić. Zwietnie. Jeśli tego nie zrobię teraz, już nigdy, do końca życia nie zasnę spokojnie.Pielęgniarka tymczasem ruszyła biegiem w ich stronę, wyraznie rozgniewana tak ostentacyjnąpogardą okazywaną szpitalnym przepisom.Jej buty stukały gniewnie po podłodze. Mówiłam przecież.Na szczęście w tym samym momencie otworzyły się drzwi windy.Wsiedli, a Aukasz szybkozasunął kratę.Nacisnął guzik z napisem piwnica i winda ruszyła.Za szybką drzwi przez mo-ment ukazała się rozezlona twarz pielęgniarki.Aukasz był niemal pewien, że teraz będzie ichścigać po całym szpitalu, a gdy ich schwyta, udzieli reprymendy tak srogiej, że można by za jejpomocą zatrzymać globalne ocieplenie.Kiedy wysiedli z windy, ujrzeli długi, smutny korytarz, a na jego końcu pielęgniarzapchającego przed sobą nakryty białym prześcieradłem wózek.Czuć było intensywny zapachśrodka do dezynfekcji.Pielęgniarz szedł powoli, nie śpiesząc się.Jego pogwizdywanie odbijałosię głuchym echem, kojarzył się ze współczesnym, wyluzowanym Charonem, przewoznikiemzmarłych, który swoje ponure zadanie traktuje jako jeszcze jedną robotę do wykonania.Przez ułamek sekundy Aukasza ogarnęły straszliwe wątpliwości.Nie miał pewności, czyzwłoki, które młody mężczyzna pcha na szpitalnym wózku, są ciałem Marty.Mimo to wiedział,że musi działać.Miał świadomość, że jeśli nie uczyni tego, co zamierza, to do końca życia będziebudził się w nocy z upiorną myślą: A co jeśli.?.Z kieszeni spodni wydobył buteleczkę ze święconą wodą.Zamoczył nią obficie prawą dłoń,po czym schował butelkę do kieszeni.Witek przyglądał mu się ze zdumieniem.Aukasz spojrzałna podłogę.Wyłożona była wytartym zielonym linoleum.Pod ścianą stała szczotka i wiadro.Podłoga była mokra.To podsunęło mu pewną myśl.Ruszył biegiem przed siebie.Wykładzinabyła śliska, najwidoczniej myto ją przed chwilą.Sanitariusz odwrócił głowę i spojrzał na niegoze zdziwieniem.Przebiegając obok wózka, Aukasz zamarkował utratę równowagi.Ponieważlinoleum rzeczywiście było paskudnie śliskie, stracił ją naprawdę.Teraz bezwzględne prawafizyki przejęły kontrolę nad sytuacją [ Pobierz całość w formacie PDF ]