[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyszła pani Oliver Garcia-Mundoz.Nie wypada cizadowalać się byle czym w pierwszym lepszym pubie z bandąpismaków.Jesteś przecież przyszłą premierową.No i narzeczonąpotencjalnie bestsellerowego pisarza.Przeczytałaś jego książkę?Wydaje się bardzo interesująca.- Oczywiście - skłamała Sophie, zapalając ósmego papierosatego wieczoru.Do zamknięcia baru wypaliła ich jeszczepiętnaście.Wlała też w siebie pięć kieliszków wódki i pochłonęłapaczkę serowo-cebulowych chipsów.- Co powiecie na chińszczyznę? - spytał Norris, który wprostnie mógł uwierzyć, że ma szansę spędzić cały wieczór wtowarzystwie Sophie Matthewson.- Tak! Idziemy na chińszczyznę! - wykrzyknęła Fay zentuzjazmem.- Ja się zmywam - stwierdził Liam.- Mam spotkanie z Amy.-Amy?- To moja dziewczyna.- Ej, daj spokój! - darła się Fay.- Sophie dziś czmychnęłanarzeczonemu.Mamy tu nieoficjalny wieczórpanieńsko-kawalerski.- No dobra.Skoro tak.- Liam się uśmiechnął z satysfakcją.Chyba oczekiwał, że mu nie odpuszczą.I w ten sposób Sophie, Fay, Norris, Liam i Keith wylądowaliprzy Bayswater Road na obrzydliwym chińskim żarciu.Sophiewciągnęła jakieś dwadzieścia krakersów o smaku krewetkowym inie mogła zmieścić chow mein ani kurczaka w cytrynie.Alewypiła jeszcze dwa piwa.Od wieków nie była tak wstawiona.Większość żartów o pracy stanowiła już dla niej zbyt dużewyzwanie.Czuła się tak, jakby jej głowa była dyskotekową kuląpełną błyskających świateł.- Czy młodzieniec Olly nie będzie się o ciebie martwił? -spytał Keith.O, kurczaki.Olly! Zupełnie o nim zapomniała.Wydostałakomórkę z dna torebki, bełkocząc jeszcze coś w rodzaju Olly tofajny gość".Niech to szlag! Dziewiętnaście nieodebranychwiadomości.Ich sygnał musiał utonąć gdzieś w morzumechanicznej muzyki.Przyłożyła telefon do ucha, by odsłuchać nagrania.Większośćto wiadomości zwrotne z poczty głosowej, ale pięć wiadomościbyło od Olly ego.Dopytywał, gdzie się podziewa.Ostatnia z nichbrzmiała: Kochanie, to naprawdę zupełnie do ciebieniepodobne.Jest wpół do dwunastej, a ty nie dzwonisz.Zaczynam się martwić".Po głosie słychać było, że Olly jestrzeczywiście zmartwiony.Sophie poczuła wyrzuty sumienia.Przeprosiła wszystkich i szybkim, choć nieco chwiejnymkrokiem, poszła z telefonem do łazienki.Olly odebrał od razu.- Kochanie, gdzie ty się podziewasz?- Wpadłam na chińszczyznę z paczką z pracy.- Sophie starałasię wymawiać słowa powoli i wyraznie, ale jak na złość corazbardziej bełkotała.- Jesteś pijana - powiedział Olly.- Nie wygłupiaj się.Wypiłam dwa drinki, to wszystko.- Kiedy wracasz? Jest pózno, a ja mam jutro ciężki dzień.- Nie czekaj na mnie.- Sophie czuła się tak, jakby ktośpróbował zbudować wokół niej wielki mur.- Ale boję się o ciebie.Nie zasnę, póki nie będę pewien, żejesteś bezpieczna.- Olly, nie martw się o mnie.- Nagle Sophie wpadła na pewienpomysł.- Wiesz co, prześpię się dziś u Veroniki.Nie będę ciprzeszkadzać.- Zaczęła szukać w myślach jakiejś wymówki.-Próbuję pocieszyć Caroline, zrozum.Miała koszmarną randkęwczorajszej nocy i nie może się pozbierać.W kółko powtarza, żenie może trafić na fajnego faceta.- Na koniec dodała czule: -Takiego, na jakiego ja trafiłam.Zadziałało.- Dobrze, kochanie.Jedz dziś zatem do Veroniki.Ale będętęsknił.- Ja też.Jutro ci to wynagrodzę, obiecuję.Czemu zawsze, gdy mówiła takie rzeczy, czuła się tak, jakbyczytała gotowy scenariusz? Telefon zapikał.Bateria była prawiewyczerpana.Całe szczęście, że udało jej się jeszcze zadzwonić.- To gdzie teraz? - spytała Fay, gdy Sophie wróciła do stolika.Uśmiechnęła się.- Coś mi się wydaje, że pora spać.- Pieprzenie - oburzyła się Fay.- Noc jeszcze młoda.Idziemypotańczyć.Sophie widziała wcześniej znużenie na twarzy Norrisa, terazjednak widać było, że jest poważnie zdeterminowany.Nietańczył od siedmiu lat, od kiedy urodziło mu się najmłodszedziecko.Wcześniej może nie był z niego zawodowy tancerz, alenajwyrazniej nie zamierzał przepuścić takiej okazji.- Co powiecie na Funky Buddha? - spytał z zapałem.Czytał otym w rubryce nocnej.- A zatem Funky Buddha! - wykrzyknęła Fay.- Ja muszę już iść - odezwał się Liam, który z minuty naminutę coraz bardziej się niepokoił.- Inaczej moja pani przywitamnie z wałkiem do ciasta.I poszedł.Pozostali zaś wcisnęli się w kolejną taksówkę igodzinę stali w piwnicy niedaleko Piccadilly, gdzie dziesiątkidziewcząt o opalonej na brzoskwiniowo skórze wiły się wminispódniczkach do muzyki The Black Eyed Peas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Przyszła pani Oliver Garcia-Mundoz.Nie wypada cizadowalać się byle czym w pierwszym lepszym pubie z bandąpismaków.Jesteś przecież przyszłą premierową.No i narzeczonąpotencjalnie bestsellerowego pisarza.Przeczytałaś jego książkę?Wydaje się bardzo interesująca.- Oczywiście - skłamała Sophie, zapalając ósmego papierosatego wieczoru.Do zamknięcia baru wypaliła ich jeszczepiętnaście.Wlała też w siebie pięć kieliszków wódki i pochłonęłapaczkę serowo-cebulowych chipsów.- Co powiecie na chińszczyznę? - spytał Norris, który wprostnie mógł uwierzyć, że ma szansę spędzić cały wieczór wtowarzystwie Sophie Matthewson.- Tak! Idziemy na chińszczyznę! - wykrzyknęła Fay zentuzjazmem.- Ja się zmywam - stwierdził Liam.- Mam spotkanie z Amy.-Amy?- To moja dziewczyna.- Ej, daj spokój! - darła się Fay.- Sophie dziś czmychnęłanarzeczonemu.Mamy tu nieoficjalny wieczórpanieńsko-kawalerski.- No dobra.Skoro tak.- Liam się uśmiechnął z satysfakcją.Chyba oczekiwał, że mu nie odpuszczą.I w ten sposób Sophie, Fay, Norris, Liam i Keith wylądowaliprzy Bayswater Road na obrzydliwym chińskim żarciu.Sophiewciągnęła jakieś dwadzieścia krakersów o smaku krewetkowym inie mogła zmieścić chow mein ani kurczaka w cytrynie.Alewypiła jeszcze dwa piwa.Od wieków nie była tak wstawiona.Większość żartów o pracy stanowiła już dla niej zbyt dużewyzwanie.Czuła się tak, jakby jej głowa była dyskotekową kuląpełną błyskających świateł.- Czy młodzieniec Olly nie będzie się o ciebie martwił? -spytał Keith.O, kurczaki.Olly! Zupełnie o nim zapomniała.Wydostałakomórkę z dna torebki, bełkocząc jeszcze coś w rodzaju Olly tofajny gość".Niech to szlag! Dziewiętnaście nieodebranychwiadomości.Ich sygnał musiał utonąć gdzieś w morzumechanicznej muzyki.Przyłożyła telefon do ucha, by odsłuchać nagrania.Większośćto wiadomości zwrotne z poczty głosowej, ale pięć wiadomościbyło od Olly ego.Dopytywał, gdzie się podziewa.Ostatnia z nichbrzmiała: Kochanie, to naprawdę zupełnie do ciebieniepodobne.Jest wpół do dwunastej, a ty nie dzwonisz.Zaczynam się martwić".Po głosie słychać było, że Olly jestrzeczywiście zmartwiony.Sophie poczuła wyrzuty sumienia.Przeprosiła wszystkich i szybkim, choć nieco chwiejnymkrokiem, poszła z telefonem do łazienki.Olly odebrał od razu.- Kochanie, gdzie ty się podziewasz?- Wpadłam na chińszczyznę z paczką z pracy.- Sophie starałasię wymawiać słowa powoli i wyraznie, ale jak na złość corazbardziej bełkotała.- Jesteś pijana - powiedział Olly.- Nie wygłupiaj się.Wypiłam dwa drinki, to wszystko.- Kiedy wracasz? Jest pózno, a ja mam jutro ciężki dzień.- Nie czekaj na mnie.- Sophie czuła się tak, jakby ktośpróbował zbudować wokół niej wielki mur.- Ale boję się o ciebie.Nie zasnę, póki nie będę pewien, żejesteś bezpieczna.- Olly, nie martw się o mnie.- Nagle Sophie wpadła na pewienpomysł.- Wiesz co, prześpię się dziś u Veroniki.Nie będę ciprzeszkadzać.- Zaczęła szukać w myślach jakiejś wymówki.-Próbuję pocieszyć Caroline, zrozum.Miała koszmarną randkęwczorajszej nocy i nie może się pozbierać.W kółko powtarza, żenie może trafić na fajnego faceta.- Na koniec dodała czule: -Takiego, na jakiego ja trafiłam.Zadziałało.- Dobrze, kochanie.Jedz dziś zatem do Veroniki.Ale będętęsknił.- Ja też.Jutro ci to wynagrodzę, obiecuję.Czemu zawsze, gdy mówiła takie rzeczy, czuła się tak, jakbyczytała gotowy scenariusz? Telefon zapikał.Bateria była prawiewyczerpana.Całe szczęście, że udało jej się jeszcze zadzwonić.- To gdzie teraz? - spytała Fay, gdy Sophie wróciła do stolika.Uśmiechnęła się.- Coś mi się wydaje, że pora spać.- Pieprzenie - oburzyła się Fay.- Noc jeszcze młoda.Idziemypotańczyć.Sophie widziała wcześniej znużenie na twarzy Norrisa, terazjednak widać było, że jest poważnie zdeterminowany.Nietańczył od siedmiu lat, od kiedy urodziło mu się najmłodszedziecko.Wcześniej może nie był z niego zawodowy tancerz, alenajwyrazniej nie zamierzał przepuścić takiej okazji.- Co powiecie na Funky Buddha? - spytał z zapałem.Czytał otym w rubryce nocnej.- A zatem Funky Buddha! - wykrzyknęła Fay.- Ja muszę już iść - odezwał się Liam, który z minuty naminutę coraz bardziej się niepokoił.- Inaczej moja pani przywitamnie z wałkiem do ciasta.I poszedł.Pozostali zaś wcisnęli się w kolejną taksówkę igodzinę stali w piwnicy niedaleko Piccadilly, gdzie dziesiątkidziewcząt o opalonej na brzoskwiniowo skórze wiły się wminispódniczkach do muzyki The Black Eyed Peas [ Pobierz całość w formacie PDF ]