[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo łatwo było spojrzeć krytycznie na ich niedoskonało-ści, jakąś tam fizyczną usterkę czy ogólny brak osobistej delikatno-ści ale do dziewczyny, która jest hostessą u Keitha, można byłopodchodzić z zupełnie innym nastawieniem.U zaufanej służby dasię tolerować cechy, które byłyby niewybaczalne u dalekiego79choćby znajomego na tym samym poziomie społecznym.Geraldine, zwinięta w kłębek w nogach szezlonga, przyglądałamu się przez wąskie, lekko skośne oczy. Ty pijesz bez przerwy, co? powiedziała nagle. No, chyba tak odpowiedział z pewnym zdumieniemAnthony. A ty nie? Nie.Czasem na przyjęciach, wiesz, raz na tydzień, a i wtedytylko parę drinków.A ty i twoi kumple pijecie cały czas.Jak takdalej pójdzie, zniszczysz sobie zdrowie.Anthony wzruszył się trochę. To miło, że tak się o mnie troszczysz. Bo się troszczę. Ja wcale nie piję tak dużo tłumaczył. Miesiąc temuprzez trzy tygodnie nie wziąłem do ust ani kropli.A naprawdę upi-jam się gdzieś tylko raz na tydzień. Ale codziennie sobie coś popijasz, a masz dopiero dwadzie-ścia pięć lat.Czy w tobie nie ma ani krzty ambicji? Pomyśl, co bę-dzie, jak będziesz miał czterdziestkę! Jestem szczerze przekonany, że tego nie dożyję.Cmoknęła. Chybaś zwario-o-ował! zaciągnęła, podczas gdy on przy-rządzał kolejny koktajl; a potem: Czy Adam Patch to jakiś twójkrewny? Tak, to mój dziadzio. Naprawdę? Była wyraznie podekscytowana. Naprawdę. Coś takiego! Wiesz, mój tata pracował kiedyś u niego. To dziwny staruch. Sympatyczny? zapytała. No cóż, w życiu prywatnym rzadko bywa nieprzyjemny bezpowodu. Opowiedz o nim swojej dziewczynie. Hm. Anthony zastanawiał się przez chwilę. Jest całypokurczony i ma resztki siwych włosów, które zawsze wyglądają,jakby poszarpał je wiatr.I przywiązuje wielką wagę do moralności. Zrobił wiele dobrego powiedziała z wielką powagąGeraldine.80 Bzdura! żachnął się Anthony. To bigot o ptasimmóżdżku.Ale ona myślała już o czym innym. Czemu nie mieszkasz u niego? A czemu nie na parafii u metodystów? Chybaś zwario-o-ował!I znów cmoknęła, by wyrazić dezaprobatę.Anthony myślał, jakw głębi duszy głęboko porządna jest ta sierotka, i że pozostanietaką nawet wtedy, gdy nadejdzie nieuchronna fala, która uniesie jądaleko od brzegów konwencjonalnej moralności. Nie cierpisz go? Nie wiem.Nigdy go nie lubiłem, to prawda.Nigdy nie lu-bimy tych, którzy robią coś za nas. A on? On też cię nie cierpi? Moja droga Geraldine zaprotestował Anthony, żartobli-wie marszcząc brwi. Napij się lepiej, dobrze? Na pewno go de-nerwuję.Wystarczy, że zapalę papierosa, by wchodził do pokojuwęsząc po kątach.Jest ograniczony, nudny i dość obłudny.Pewniebym ci tego wszystkiego nie mówił, gdyby nie te parę drinków, aleco tam.Geraldine wyraznie to zaciekawiło.Trzymała nietkniętą szklan-kę między palcem a kciukiem i wpatrywała się w niego wzrokiemnie pozbawionym podziwu. Jak to obłudny? No zniecierpliwił się Anthony. Może i nie jest obłud-ny.W każdym razie mamy odmienne gusta i dlatego właśnie,przynajmniej z mojego punktu widzenia, jest mało interesujący. Hm. Wyglądało, że na jakiś czas zaspokoiła swoją cieka-wość.Z powrotem opadła na kanapę i drobnymi łyczkami pociąga-ła swój koktajl. Dziwny z ciebie facet zauważyła w zamyśleniu. I żadnanie chce za ciebie wyjść, chociaż twój dziadek jest taki bogaty? %7ładna, ale jakoś się tym nie przejmuję.Zresztą ja i tak niezamierzam się żenić.Zbyła to wzruszeniem ramion. Któregoś dnia zakochasz się naprawdę.Wiem, wiem. Zprzekonaniem pokiwała głową.81 Nie ma nic głupszego niż przesadna pewność siebie.Towłaśnie zgubiło rycerza O'Keefe'a. A kto to był? To wytwór mojej twórczej wyobrazni. Zwario-o-ował! szepnęła miło, wspinając się na tę nie-zgrabną drabinkę sznurową, prowadzącą na jego wyższy po-ziom umysłowy.Wyczuwała podświadomie, że w ten sposób niwe-luje tę różnicę i sprowadza w dół każdego, kto umknął swą wy-obraznią na niedostępne dla niej szczyty. Wcale nie! zaprzeczył Anthony. Nie, nie, Geraldine.Zrycerzem O'Keefe nie baw się w psychiatrę.Jeżeli obawiasz się, żenie potrafisz go zrozumieć, w ogóle ci o nim nie opowiem.Pozatym na twoim miejscu zastanowiłbym się dobrze; wiesz, z jegoreputacją. Zrozumiem, zrozumiem, jeśli tylko będzie to miało jakiśsens. Geraldine była teraz nieco rozdrażniona. W takim razie powiem ci, że wiele było zajmujących zda-rzeń w życiu rycerza O'Keefe'a. No więc? Pomyślałem o nim dlatego, i dlatego opowiadam ci o nim,że zafascynował mnie jego przedwczesny koniec.Nie lubię zaczy-nać od końca, ale nie ma rady; zdaje się, że rycerz O'Keefe wejdziew życie tyłem. Ale kto to? To on umarł? Owszem! A było to tak Rycerz O'Keefe był Irlandczykiem,Geraldine, Irlandczykiem na wpół z kart powieści, no wiesz, takinieujarzmiony, z nieco pretensjonalnym irlandzkim akcentem i rudawymi włosy.Pod koniec czasów rycerskich wygnano go zZielonej Wyspy, więc, oczywiście, udał się przez morze do Francji.A musisz wiedzieć, Geraldine, że rycerz O'Keefe miał, podobnie jakja, jedną słabostkę: odznaczał się bowiem niezwykłą czułością nawdzięki kobiece.Był nie tylko sentymentalny, lecz i romantyczny,w dodatku próżny, pożądliwy, lekko ślepy na jedno oko i całkiemślepy na drugie.Oczywiście, samiec wędrujący po świecie w tymstanie jest równie bezbronny co bezzębny lew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Bardzo łatwo było spojrzeć krytycznie na ich niedoskonało-ści, jakąś tam fizyczną usterkę czy ogólny brak osobistej delikatno-ści ale do dziewczyny, która jest hostessą u Keitha, można byłopodchodzić z zupełnie innym nastawieniem.U zaufanej służby dasię tolerować cechy, które byłyby niewybaczalne u dalekiego79choćby znajomego na tym samym poziomie społecznym.Geraldine, zwinięta w kłębek w nogach szezlonga, przyglądałamu się przez wąskie, lekko skośne oczy. Ty pijesz bez przerwy, co? powiedziała nagle. No, chyba tak odpowiedział z pewnym zdumieniemAnthony. A ty nie? Nie.Czasem na przyjęciach, wiesz, raz na tydzień, a i wtedytylko parę drinków.A ty i twoi kumple pijecie cały czas.Jak takdalej pójdzie, zniszczysz sobie zdrowie.Anthony wzruszył się trochę. To miło, że tak się o mnie troszczysz. Bo się troszczę. Ja wcale nie piję tak dużo tłumaczył. Miesiąc temuprzez trzy tygodnie nie wziąłem do ust ani kropli.A naprawdę upi-jam się gdzieś tylko raz na tydzień. Ale codziennie sobie coś popijasz, a masz dopiero dwadzie-ścia pięć lat.Czy w tobie nie ma ani krzty ambicji? Pomyśl, co bę-dzie, jak będziesz miał czterdziestkę! Jestem szczerze przekonany, że tego nie dożyję.Cmoknęła. Chybaś zwario-o-ował! zaciągnęła, podczas gdy on przy-rządzał kolejny koktajl; a potem: Czy Adam Patch to jakiś twójkrewny? Tak, to mój dziadzio. Naprawdę? Była wyraznie podekscytowana. Naprawdę. Coś takiego! Wiesz, mój tata pracował kiedyś u niego. To dziwny staruch. Sympatyczny? zapytała. No cóż, w życiu prywatnym rzadko bywa nieprzyjemny bezpowodu. Opowiedz o nim swojej dziewczynie. Hm. Anthony zastanawiał się przez chwilę. Jest całypokurczony i ma resztki siwych włosów, które zawsze wyglądają,jakby poszarpał je wiatr.I przywiązuje wielką wagę do moralności. Zrobił wiele dobrego powiedziała z wielką powagąGeraldine.80 Bzdura! żachnął się Anthony. To bigot o ptasimmóżdżku.Ale ona myślała już o czym innym. Czemu nie mieszkasz u niego? A czemu nie na parafii u metodystów? Chybaś zwario-o-ował!I znów cmoknęła, by wyrazić dezaprobatę.Anthony myślał, jakw głębi duszy głęboko porządna jest ta sierotka, i że pozostanietaką nawet wtedy, gdy nadejdzie nieuchronna fala, która uniesie jądaleko od brzegów konwencjonalnej moralności. Nie cierpisz go? Nie wiem.Nigdy go nie lubiłem, to prawda.Nigdy nie lu-bimy tych, którzy robią coś za nas. A on? On też cię nie cierpi? Moja droga Geraldine zaprotestował Anthony, żartobli-wie marszcząc brwi. Napij się lepiej, dobrze? Na pewno go de-nerwuję.Wystarczy, że zapalę papierosa, by wchodził do pokojuwęsząc po kątach.Jest ograniczony, nudny i dość obłudny.Pewniebym ci tego wszystkiego nie mówił, gdyby nie te parę drinków, aleco tam.Geraldine wyraznie to zaciekawiło.Trzymała nietkniętą szklan-kę między palcem a kciukiem i wpatrywała się w niego wzrokiemnie pozbawionym podziwu. Jak to obłudny? No zniecierpliwił się Anthony. Może i nie jest obłud-ny.W każdym razie mamy odmienne gusta i dlatego właśnie,przynajmniej z mojego punktu widzenia, jest mało interesujący. Hm. Wyglądało, że na jakiś czas zaspokoiła swoją cieka-wość.Z powrotem opadła na kanapę i drobnymi łyczkami pociąga-ła swój koktajl. Dziwny z ciebie facet zauważyła w zamyśleniu. I żadnanie chce za ciebie wyjść, chociaż twój dziadek jest taki bogaty? %7ładna, ale jakoś się tym nie przejmuję.Zresztą ja i tak niezamierzam się żenić.Zbyła to wzruszeniem ramion. Któregoś dnia zakochasz się naprawdę.Wiem, wiem. Zprzekonaniem pokiwała głową.81 Nie ma nic głupszego niż przesadna pewność siebie.Towłaśnie zgubiło rycerza O'Keefe'a. A kto to był? To wytwór mojej twórczej wyobrazni. Zwario-o-ował! szepnęła miło, wspinając się na tę nie-zgrabną drabinkę sznurową, prowadzącą na jego wyższy po-ziom umysłowy.Wyczuwała podświadomie, że w ten sposób niwe-luje tę różnicę i sprowadza w dół każdego, kto umknął swą wy-obraznią na niedostępne dla niej szczyty. Wcale nie! zaprzeczył Anthony. Nie, nie, Geraldine.Zrycerzem O'Keefe nie baw się w psychiatrę.Jeżeli obawiasz się, żenie potrafisz go zrozumieć, w ogóle ci o nim nie opowiem.Pozatym na twoim miejscu zastanowiłbym się dobrze; wiesz, z jegoreputacją. Zrozumiem, zrozumiem, jeśli tylko będzie to miało jakiśsens. Geraldine była teraz nieco rozdrażniona. W takim razie powiem ci, że wiele było zajmujących zda-rzeń w życiu rycerza O'Keefe'a. No więc? Pomyślałem o nim dlatego, i dlatego opowiadam ci o nim,że zafascynował mnie jego przedwczesny koniec.Nie lubię zaczy-nać od końca, ale nie ma rady; zdaje się, że rycerz O'Keefe wejdziew życie tyłem. Ale kto to? To on umarł? Owszem! A było to tak Rycerz O'Keefe był Irlandczykiem,Geraldine, Irlandczykiem na wpół z kart powieści, no wiesz, takinieujarzmiony, z nieco pretensjonalnym irlandzkim akcentem i rudawymi włosy.Pod koniec czasów rycerskich wygnano go zZielonej Wyspy, więc, oczywiście, udał się przez morze do Francji.A musisz wiedzieć, Geraldine, że rycerz O'Keefe miał, podobnie jakja, jedną słabostkę: odznaczał się bowiem niezwykłą czułością nawdzięki kobiece.Był nie tylko sentymentalny, lecz i romantyczny,w dodatku próżny, pożądliwy, lekko ślepy na jedno oko i całkiemślepy na drugie.Oczywiście, samiec wędrujący po świecie w tymstanie jest równie bezbronny co bezzębny lew [ Pobierz całość w formacie PDF ]