[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Herbata, ciasto i whisky? zapytała Marianna, gdy już się napatrzyły na widok z balkonu. Herbata i ciasto. Jak chcesz.Ja się muszę napić.Zosia została na leżaku, Marianna pobiegła na dół.Po chwili była z powrotem. Zapomniałam ci powiedzieć, że rano dzwonił do ciebie twój ojciec powiedziała, podając Zosiherbatę. Odebrałam i powiedziałam, że jeszcze śpisz.I że wszystko jest okej. Dobrze zrobiłaś, dziękuję.Zosia skubała ciasto. Nic im nie mów poprosiła. Już dobrze się czuję.Marianna spojrzała na nią uważnie. Lepiej wyglądasz.Jak zjesz to ciasto, to już będzie całkiem w porządku. Obiecałaś mi love story. No proszę, humor ci wraca zaśmiała się Marianna. Mówiłam ci, że moja matka jest niby-pielęgniarką: po jednym roku szkoły i kilku latach słuchania rozmów dwojga lekarzy.Gdy po śmierci ojca wy-jechała do Stanów, dostała pracę w szpitalu.Powierzano jej tak odpowiedzialne zajęcia jak oglądanie z pacjen-tami telewizji, wożenie ich na zabiegi, a nawet mierzenie temperatury.Traf chciał, że w tym szpitalu leżał mójprzyszły ojczym.I matka tak się nim opiekowała, że się jej oświadczył.Szpital to tradycyjny teren jej polowańna męża.Wyobraz sobie, jaki musiał być zakochany, skoro mimo nacisków rodziny nie podsunął jej do podpi-sania intercyzy.Jest bardzo bogaty, a moja matka nie miała nic, w dodatku jest od niego o trzy lata starsza. Kochają się, prawda? On nadal za nią szaleje.A ona.Nawet jeśli to było małżeństwo z rozsądku, nikt by się nie domyślił. Jest takie francuskie przysłowie, że zawsze jedno całuje, a drugie nadstawia policzek. Coś w tym jest.Ojciec też ją uwielbiał. Ubóstwia ziemię po której ona stąpa", mówiła nieraz zprzekąsem moja ciotka.Pokazał jej, czego powinna żądać od mężczyzn.A ona zapamiętała tę lekcję, nawetjeśli zapomniała, kto był nauczycielem. Mówisz tak, bo myślisz, że Eryk chciał mnie tego nauczyć, prawda?Marianna zawahała się, ale w końcu przytaknęła. Ja się nie potknęłam. zaczęła Zosia.Spuściła głowę, a potem szybko, nie podnosząc jej, opowiedziała Mariannie, jak czekała przed domemKrzysztofa, chcąc się z nim spotkać niby przypadkiem.Marianna słuchała, nie przerywając. Zamordować tego dupka to mało", myślała. Czytałam gdzieś, że gdy zdarza się coś, czego się najbardziej boimy, stajemy się wolni powie-działa Zosia i podniosła głowę.Jej turkusowe zrenice lśniły w bladej twarzy. To nieprawda.Tyle się stało, aja ciągle jestem do niego przywiązana jak.jak pies do budy.RLTMarianna policzyła w myśli do trzech, by opanować kipiącą w niej wściekłość na Krzysztofa, i pozorniespokojnie powiedziała. Szczerze mówiąc, ja bym to inaczej określiła.To mi przypomina związek pasożyta z żywicielem.Zosia spojrzała zdumiona.Marianna rzadko używała biologicznych porównań, do tego tak drastycz-nych. Wiem, nie znam się na biologii.Ale w tym wypadku etymologia jest lepszą wskazówką.Wiesz, odczego pochodzi pasożyt"?Zosia potrząsnęła głową. Od pasirzyt".Jeszcze w dziewiętnastym wieku pisało się pasorzyt", przez rz".A pasirzyt to ktoś,kto pasie swoją rzyć.33 Marianna, słuchaj, przyjęli mnie! Gratuluję! Bardzo, bardzo się cieszę! A ja jak się cieszę! Dzwonię, żeby cię zaprosić na kolację.Niania gotuje pyszne rzeczy.Będziemyświętować mój sukces.I wszystko ci opowiem. Zosiu, bardzo żałuję, ale dziś nie mogę.Nie spodziewałam się, że to pójdzie tak szybko.Za dwie go-dziny mam telekonferencję z jednym z moich zleceniodawców. Szkoda.Ale rozumiem.W takim razie może jutro? Wspaniale! Może być o piątej? Pewnie. Przybędę niezawodnie, jak mawiają hobbici. Mam ci tyle do opowiadania! I nie uwierzysz, ale wiesz, kogo tam spotkałam? Thomasa Krossa! Jakiego Krossa? Znam go? Nie, ale ja go znam! To znaczy, nie znam.To długa historia.Opowiem ci jutro.Następnego dnia Marianna stanęła w drzwiach z bukietem róż. Gratuluję! Wprawdzie byłam pewna, że sobie świetnie poradzisz, ale co innego taka pewność, a coinnego wiedzieć, że już podjęli decyzję.Przyjęli cię od razu? Dawno o czymś takim nie słyszałam.Niektórefirmy przez kilka tygodni przypiekają kandydatów na wolnym ogniu niepewności.Zosia wąchała róże. Przepiękne.Gdzie je znalazłaś? Jak to gdzie? W twoim ogrodzie.Poszłam okryć twoje róże [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Herbata, ciasto i whisky? zapytała Marianna, gdy już się napatrzyły na widok z balkonu. Herbata i ciasto. Jak chcesz.Ja się muszę napić.Zosia została na leżaku, Marianna pobiegła na dół.Po chwili była z powrotem. Zapomniałam ci powiedzieć, że rano dzwonił do ciebie twój ojciec powiedziała, podając Zosiherbatę. Odebrałam i powiedziałam, że jeszcze śpisz.I że wszystko jest okej. Dobrze zrobiłaś, dziękuję.Zosia skubała ciasto. Nic im nie mów poprosiła. Już dobrze się czuję.Marianna spojrzała na nią uważnie. Lepiej wyglądasz.Jak zjesz to ciasto, to już będzie całkiem w porządku. Obiecałaś mi love story. No proszę, humor ci wraca zaśmiała się Marianna. Mówiłam ci, że moja matka jest niby-pielęgniarką: po jednym roku szkoły i kilku latach słuchania rozmów dwojga lekarzy.Gdy po śmierci ojca wy-jechała do Stanów, dostała pracę w szpitalu.Powierzano jej tak odpowiedzialne zajęcia jak oglądanie z pacjen-tami telewizji, wożenie ich na zabiegi, a nawet mierzenie temperatury.Traf chciał, że w tym szpitalu leżał mójprzyszły ojczym.I matka tak się nim opiekowała, że się jej oświadczył.Szpital to tradycyjny teren jej polowańna męża.Wyobraz sobie, jaki musiał być zakochany, skoro mimo nacisków rodziny nie podsunął jej do podpi-sania intercyzy.Jest bardzo bogaty, a moja matka nie miała nic, w dodatku jest od niego o trzy lata starsza. Kochają się, prawda? On nadal za nią szaleje.A ona.Nawet jeśli to było małżeństwo z rozsądku, nikt by się nie domyślił. Jest takie francuskie przysłowie, że zawsze jedno całuje, a drugie nadstawia policzek. Coś w tym jest.Ojciec też ją uwielbiał. Ubóstwia ziemię po której ona stąpa", mówiła nieraz zprzekąsem moja ciotka.Pokazał jej, czego powinna żądać od mężczyzn.A ona zapamiętała tę lekcję, nawetjeśli zapomniała, kto był nauczycielem. Mówisz tak, bo myślisz, że Eryk chciał mnie tego nauczyć, prawda?Marianna zawahała się, ale w końcu przytaknęła. Ja się nie potknęłam. zaczęła Zosia.Spuściła głowę, a potem szybko, nie podnosząc jej, opowiedziała Mariannie, jak czekała przed domemKrzysztofa, chcąc się z nim spotkać niby przypadkiem.Marianna słuchała, nie przerywając. Zamordować tego dupka to mało", myślała. Czytałam gdzieś, że gdy zdarza się coś, czego się najbardziej boimy, stajemy się wolni powie-działa Zosia i podniosła głowę.Jej turkusowe zrenice lśniły w bladej twarzy. To nieprawda.Tyle się stało, aja ciągle jestem do niego przywiązana jak.jak pies do budy.RLTMarianna policzyła w myśli do trzech, by opanować kipiącą w niej wściekłość na Krzysztofa, i pozorniespokojnie powiedziała. Szczerze mówiąc, ja bym to inaczej określiła.To mi przypomina związek pasożyta z żywicielem.Zosia spojrzała zdumiona.Marianna rzadko używała biologicznych porównań, do tego tak drastycz-nych. Wiem, nie znam się na biologii.Ale w tym wypadku etymologia jest lepszą wskazówką.Wiesz, odczego pochodzi pasożyt"?Zosia potrząsnęła głową. Od pasirzyt".Jeszcze w dziewiętnastym wieku pisało się pasorzyt", przez rz".A pasirzyt to ktoś,kto pasie swoją rzyć.33 Marianna, słuchaj, przyjęli mnie! Gratuluję! Bardzo, bardzo się cieszę! A ja jak się cieszę! Dzwonię, żeby cię zaprosić na kolację.Niania gotuje pyszne rzeczy.Będziemyświętować mój sukces.I wszystko ci opowiem. Zosiu, bardzo żałuję, ale dziś nie mogę.Nie spodziewałam się, że to pójdzie tak szybko.Za dwie go-dziny mam telekonferencję z jednym z moich zleceniodawców. Szkoda.Ale rozumiem.W takim razie może jutro? Wspaniale! Może być o piątej? Pewnie. Przybędę niezawodnie, jak mawiają hobbici. Mam ci tyle do opowiadania! I nie uwierzysz, ale wiesz, kogo tam spotkałam? Thomasa Krossa! Jakiego Krossa? Znam go? Nie, ale ja go znam! To znaczy, nie znam.To długa historia.Opowiem ci jutro.Następnego dnia Marianna stanęła w drzwiach z bukietem róż. Gratuluję! Wprawdzie byłam pewna, że sobie świetnie poradzisz, ale co innego taka pewność, a coinnego wiedzieć, że już podjęli decyzję.Przyjęli cię od razu? Dawno o czymś takim nie słyszałam.Niektórefirmy przez kilka tygodni przypiekają kandydatów na wolnym ogniu niepewności.Zosia wąchała róże. Przepiękne.Gdzie je znalazłaś? Jak to gdzie? W twoim ogrodzie.Poszłam okryć twoje róże [ Pobierz całość w formacie PDF ]