[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostają zatem cztery osoby, trzy z rodziny i jedna spowinowacona przez małżeństwo.Każda z tych czterech osób odniosłaby, pośrednio lub bezpośrednio, korzyści z jej śmierci.Panna Arundell znalazła się w trudnym położeniu, ponieważ ma silne poczucie więzi rodzinnych.Ponadto nie lubi, jak to się mówi, publicznie prać brudów.Z drugiej strony nie ma ochoty darować próby morderstwa.Podejmuje decyzję i pisze do mnie list.Ale to nie wszystko.Robi drugi krok, który, jak mi się zdaje, został podyktowany przez dwa motywy.Pierwszy to niechęć do całej rodziny.Podejrzewała wszystkich po kolei i postanowiła im się nie dać.Drugi, ważniejszy motyw, to pragnienie ocalenia życia.Z tą myślą napisała do pana Purvisa, swego prawnika, i poprosiła go o zmianę testamentu na korzyść tej jedynej osoby w domu, która jej zdaniem nie mogła mieć nic wspólnego z wypadkiem.Na podstawie tego, co napisała w liście do mnie, jak i jej późniejszych działań, mogę stwierdzić, że od niejasnych podejrzeń skierowanych przeciwko czterem osobom panna Arundell przeszła do konkretnych podejrzeń wobec jednej osoby.W jej liście do mnie zaznacza konieczność trzymania sprawy w tajemnicy, gdyż wchodzi w grę honor rodziny.Panna Arundell, wychowana według wiktoriańskich zasad, mogła mieć na myśli tylko jedno: że wszystko wskazuje na osobę noszącą to samo nazwisko, przypuszczalnie mężczyznę.Gdyby podejrzewała — pana Taniosa, z pewnością z równą skwapliwością zadbałaby o swe bezpieczeństwo, ale znacznie mniej martwiłaby się o honor rodziny.Gdyby chodziło o Teresę Arundell, honor rodziny wchodziłby w grę, ale w znacznie mniejszym stopniu niż w wypadku Karola.Karol był jednym z Arundellów.Dziedzicem nazwiska! Przyczyny jej podejrzeń są oczywiste.Już kiedyś omal nie okrył nazwiska niesławą.Wiedziała, że jest nie tylko potencjalnym, ale również faktycznym przestępcą.Sfałszował jej nazwisko na czeku.Po fałszerstwie posuwa się o krok dalej — do morderstwa!Co więcej, dwa dni przed wypadkiem miała z nim dwuznaczną rozmowę.Poprosił ją o pieniądze, ona odmówiła, a wówczas on rzucił lekko, że jak będzie dalej tak postępować, to ktoś ją kiedyś sprzątnie.Na to odparła, że potrafi zadbać o siebie.Bratanek odpowiedział: „Nie bądź taka pewna”.A dwa dni później zdarza się ten wypadek.Trudno się dziwić, że leżąc w łóżku i rozmyślając nad tym wydarzeniem doszła do wniosku, że to z pewnością Karol Arundell nastawał na jej życie.Kolejność wypadków jest zupełnie jasna.Rozmowa z Karolem.Wypadek.List do mnie, napisany w wielkiej rozterce.List do prawnika.We wtorek, dwudziestego pierwszego, pan Purvis przynosi testament i panna Arundell podpisuje go.Karol i Teresa Arundellowie przyjeżdżają na następny weekend i ich ciotka natychmiast stara się zapewnić sobie bezpieczeństwo.Mówi Karolowi o zmianie testamentu.Nie tylko mówi, ale nawet pokazuje go! Według mnie to absolutnie jednoznaczne.Uświadamia swemu niedoszłemu mordercy, że zbrodnia nic mu nie da.‘ Prawdopodobnie myślała, że Karol przekaże tę wiadomość siostrze.Ale on tego nie uczynił.Dlaczego? Myślę, że miał powód — czuł się winny.Wierzył, że toprzez niego sporządziła nowy testament.A dlaczego czuł się winny? Bo próbował zabić ciotkę czy tylko dlatego, że skradł trochę gotówki? I jedna, i druga przyczyna mogłaby wyjaśnić niechęć do podzielenia się tą informacją.Zatem nic nie powiedział, mając nadzieję, że ciotka zmięknie i zmieni zdanie.Wydawało mi się, że dobrze odtworzyłem to, co czuła panna Arundell.Następnie postanowiłem sprawdzić, czy jej podejrzenia były słuszne.Podobnie jak ona, ja również przekonałem się, że podejrzenia ograniczają się do wąskiego kręgu, konkretnie siedmiu osób.Karol i Teresa Arundellowie, doktor Tanios i jego żona, dwie służące i panna Lawson.Należało jeszcze wziąć pod uwagę ósmą osobę, doktora Donaldsona, który przyszedł tego wieczoru na obiad, ale o jego obecności dowiedziałem się później.Tych siedem osób można zaliczyć do dwóch kategorii.Sześć z nich w mniejszym lub większym stopniu korzystało na śmierci panny Arundell.Gdyby zbrodnię popełnił ktoś z nich, wówczas motywem byłby najpewniej zwykły zysk materialny.Druga kategoria składała się z jednej osoby, panny Lawson.Ona nie odniosłaby korzyści ze śmierci chlebodawczyni, lecz wskutek wypadku odniosła znaczną korzyść w późniejszym czasie! Co znaczyło, że jeśli to panna Lawson ukartowała ten tak zwany wypadek…— Nic takiego nie zrobiłam! — przerwała panna Lawson.— To haniebne, mówić takie rzeczy!— Cierpliwości, mademoiselle.Proszę łaskawie nie przerywać — powiedział Poirot.— Muszę zaprotestować! — żachnęła się panna Lawson.— Uważam, że to haniebne, co pan mówi, po prostu haniebne!Poirot nie zwracał na nią uwagi.— Mówiłem, że jeśli panna Lawson ukartowała ten wypadek, musiała mieć zupełnie inny cel.To znaczy załatwiła sprawę tak, by panna Arundell podejrzewała własną rodzinę i by się od niej odsunęła.To było możliwe! Zacząłem szukać informacji potwierdzających lub przeczących tej hipotezie i odkryłem jeden ważny fakt.Gdyby panna Lawson pragnęła zrzucić podejrzenia na rodzinę panny Arundell, na pewno by ujawniła, że pies ;spędził noc poza domem.Tymczasem przeciwnie, panna Lawson robiła wszystko, aby panna Arundell się o tym nie dowiedziała.Dlatego, powiedziałem sobie, panna Lawson z pewnością jest niewinna.— Mam nadzieję — rzuciła ostro panna Lawson.— Następnie wziąłem pod rozwagę problem śmierci panny Arundell.Zazwyczaj po pierwszym usiłowaniu morderstwa następuje drugie.Wydało mi się znaczące, iż panna Arundell zmarła dwa tygodnie po wypadku.Rozpocząłem dochodzenie.Doktor Grainger nie uważał, żeby było coś niezwykłego w śmierci jego pacjentki.To nieco osłabiło moją teorię.Jednak analizując wypadki ostatniego wieczoru przed atakiem choroby, odkryłem istotny fakt.Panna Izabela Tripp wspomniała świetlistą aureolę wokół głowy pani Arundell.Jej siostra to potwierdziła.Naturalnie, poniesione wyobraźnią mogły wymyślić tę historyjkę, ale odniosłem wrażenie, że coś musiało im ją zasugerować, że musiały mieć jakąś podstawę.Panna Lawson podzieliła się ze mną inną ciekawą informacją.Wspomniała, że z ust pani Arundell wychodziła świetlista wstęga, tworząca świetlistą mgiełkę nad jej głową.Jak widać, pomimo różnic w opisach, fakty się zgadają [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl