[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy jej także mam powiedzieć, że nie obchodzi paniSR jej los?Do serca Katarzyny wkradły się wyrzuty sumienia.Zaczęła żałowaćswych egoistycznych słów i poczuła, że z powodu miłosnego zawodu,choćby był nawet bardzo bolesny, nie ma prawa opuszczać tych, którzy wnią wierzyli.- Nie.proszę nie dawać jej żadnej odpowiedzi - odparła po dłuższymnamyśle.- Ani jej.ani królowej.Na razie potrzebuję samotności.Proszędać mi trochę czasu.Na poczciwej twarzy mnicha pojawił się uśmiech, który zastąpił wyrazpoprzedniego zatroskania.- Tak, tak.Rozumiem - powiedział dobrotliwie.- Proszę, wybacz mi,pani, moje natręctwo, lecz nie zostawiaj nas samych zbyt długo.Katarzyna, nie chcąc ustalać dokładnej daty, dała odpowiedzwymijającą.- Pózniej.wrócę pózniej.Brat Stefan musiał się tym zadowolić.Następnego dnia zjechała Ermengarda, szumnie i hałaśliwie, jak tobyło w jej zwyczaju.Bez ceregieli ucałowała Katarzynę i Jacquettę, awujowi przypadło w udziale kilka komplementów na temat wyglądu izadbanego domostwa.Ermengarda ze znawstwem obejrzała zawartośćpiwnic, spróbowała słodkiego wina spływającego z prasy, nabrawszy go dopipety tak wielkiej jak waza na zupę, po czym najnaturalniej w świeciewprosiła się na obiad.Wuj i Jacquetta, pęczniejący z dumy, że mogą gościć taką wielkądamę, pobiegli przygotować godną ucztę, a tymczasem Ermengarda, któraprzybyła z zamiarem natarcia uszu Katarzynie, usadowiła się obokdziewczyny w altanie ogrodowej, obrośniętej winoroślą.- Taka wiejska sielanka jest czarująca - zaczęła - lecz popełniaszSR wielkie głupstwo, moja droga.Nie możesz sobie nawet wyobrazić, jaknieznośne stało się życie w pałacu książęcym po twoim wyjezdzie.Książęwiecznie się złości.- Czy to on panią przysyła? - przerwała sucho Katarzyna.- Za kogo mnie bierzesz? Mnie się nie przysyła! Ja przyjeżdżam sama,jeżeli uważam, że sprawa jest tego warta.Czy możesz mi powiedzieć, cotutaj robisz? Winobranie ma wiele uroku, lecz chyba nie masz zamiaruspędzić zimy na wsi?- Dlaczego nie? Czuję się tutaj lepiej niż w mieście.Ermengardawestchnęła głośno.Jeszcze nigdy nie spotkała kogoś tak upartego jakKatarzyna.- Pomyślałam najpierw, że ten krok podyktowała ci twoja kobiecakokieteria.Nie ma nic zabawniejszego, niż kazać czekać mężczyznie,zwłaszcza jeśli ten mężczyzna jest księciem, nieprawdaż? Lecz uważaj,żebyś nie przeciągnęła struny.Cierpliwość nie należy do zalet Jego Wy-sokości.- Niechże więc straci cierpliwość, to wszystko, czego żądam! I niech omnie zapomni, i to szybko!- Nie wiesz, co mówisz, pani.Kiedy opuszczaliśmy Arras, byłaśgotowa się poddać.A teraz nie chcesz go widzieć.Co się stało? Dlaczego niechcesz mi tego powiedzieć?- Dlatego, że to takie głupie.Boję się, że możesz mnie nie zrozumieć.- Kobietę potrafię zawsze zrozumieć - odparła Ermengardazdecydowanym tonem.- Nawet jej największe szaleństwa.Czyżby znowukrył się za tym ten de Montsalvy?Katarzyna starała się ukryć zakłopotanie, bawiąc się spiralnym wąsemwinorośli, który zwisał jej nad głową.- Ty zawsze wszystko zgadniesz, moja droga.Straciłam go na zawsze.SR %7łeni się!Mimo że w słowach Katarzyny było tyle bólu i rozpaczy, Ermengardawybuchnęła śmiechem, którego nie mogła opanować przez długą chwilę.Wielka ochmistrzyni trzymała się pod boki, prawie się dusiła, jej twarzpoczerwieniała, a po policzkach spływały łzy.- Ermengardo! - krzyknęła Katarzyna, niemal dotknięta.- Czy zdajeszsobie sprawę z tego, że kpisz ze mnie?- Całkowicie, moja droga! - odparła przyjaciółka, z trudem łapiącoddech.- Ubawiłam się setnie.A więc to wesele naszego bohatera wygnałocię na wieś z miną małej zakonnicy.Coś podobnego! Ależ ty jesteś szalona,moje dziecko.Czy to nienormalne, że mężczyzna z jego pozycją inazwiskiem bierze sobie żonę? Ma obowiązek wobec samego siebie i swojejrodziny: przedłużyć swój ród.Potrzebuje syna, a kto może mu go dać, jeślinie żona?- Przecież ja go kocham! Chciałam należeć do niego, tylko do niego,tylko jego pragnęłam! - krzyknęła Katarzyna, tonąc we łzach, które wcale niewzruszyły Ermengardy.- I to był twój wielki błąd! Taka kobieta jak ty jest stworzona domiłości, powtarzam ci to od wielu miesięcy.Twój Arnold się żeni? Wielkiemi rzeczy! Zrobisz z niego swojego kochanka, kiedy tylko ta niemądra wojnasię skończy.i to będzie najrozsądniejsze rozwiązanie.Na co liczyłaś? %7łesama za niego wyjdziesz? Przecież twój mąż, moja śliczna, jest przy życiu i zpewnością nie wybierze się prędko na tamten świat.Tak więc pozwól panude Montsalvy'emu ożenić się z jakąś głupią gęsią, bogatą i utytułowaną,która co roku będzie mu rodzić bachora.a ty zostań tą, która zbierarozkosze zakazanej miłości, co jest o wiele bardziej ekscytujące niż prozamałżeństwa!Ta dziwna lekcja moralności zbiła Katarzynę z tropu, lecz uspokoiła jąSR nieco.Ermengarda patrzyła na świat realistycznie, co było czarujące iskuteczne zarazem.- Nie skazuj się na takie niemądre życie tylko dlatego, że jakiś piękniśsię żeni.Filip cię kocha, pragnie cię i będzie cię miał, wierz mi! Dlaczegoodmawiasz sobie trochę przyjemności? Książę jest młody, piękny na swójsposób, potrafi też być czarujący, w każdym razie ma władzę.i zapewniamcię, że żadna z jego kochanek nigdy się nie skarżyła na niego, wręczprzeciwnie.Potem nie może się ich pozbyć! Właściwie.to między innymidlatego przyjechałam cię odwiedzić.Tak więc Ermengarda przybyła w konkretnym celu.Katarzynapowstrzymała kpiący uśmiech.Zręczność, z jaką przyjaciółka wtrąciłaostatnie słowa, była sama w sobie arcydziełem dyplomacji.Wielkąochmistrzynię przysłała księżniczka Małgorzata, zaniepokojona pojawieniemsię w Dijon pani de Presles, tytułującej się kochanką Filipa.- Sądzę, że pamiętasz tę blondynkę, która założyła swoją szarfę napierś tego bałwana Lionela de Vendome'a.To właśnie o nią chodzi -powiedziała Ermengarda.- To zręczna intrygantka.i zna swego Filipa nawylot.Bóg jeden wie, co jest w stanie uzyskać, jeśli zostawisz jej wolne poledo działania.Jeżeli ta kobieta, bez reszty oddana Anglikowi, dopnie swego,dla nas będzie to oznaczać same katastrofy.Francja i Burgundia nigdy się niepogodzą.Hrabina wstała i kładąc białą dłoń na ramieniu Katarzyny, dodała zniezwykłą łagodnością:- Twoja księżniczka wzywa cię na pomoc, Katarzyno de Brazey.Niemasz prawa jej zawieść.Jest taka chora!Katarzyna spuściła głowę, nieodpowiadając.Targały nią mieszane uczucia.Zrozumiała, że znalazła się wsercu skomplikowanej intrygi, w której nie ona była najważniejsza.Znamienite osobistości prosiły ją o pomoc za pośrednictwem jej przyjaciół.SR Królowa Sycylii przez Odettę i brata Stefana, księżniczka Małgorzata przezErmengardę.Wszyscy mówili o obowiązku i doniosłej misji, a wszystkimchodziło o jedno: pojednanie Filipa z królem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl