[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy pomagałem Pierowi ładować taczkę do bagażnika,wykręciłem stopę na kamieniu i ciężko wpadłem na Coertzego. Przepraszam powiedziałem. Nie przepraszaj, tylko uważaj mruknął.Wpakowaliśmy taczkę, chociaż pokrywabagażnika nie chciała się domknąć.Powiedziałem cicho do Coertzego: Chciałbym z tobą pomówić.tam dalej.Odeszliśmy niewielki kawałek od reszty grupy, aż ukryły nas zapadające ciemności. O co chodzi? zapytał.Klepnąłem w twardą wypukłość na piersi jego kurtki i powiedziałem: Wydaje mi się, że to pistolet. Bo to jest pistolet odparł. Kogo masz zamiar zastrzelić? Każdego, kto wejdzie między mnie a złoto. Słuchaj no uważnie powiedziałem twardo. Nikogo nie zastrzelisz, ponieważ oddaszmi ten pistolet.Jeśli nie, to złoto możesz wydobywać sam.Nie przyjechałem do Włochkogokolwiek zabijać.Nie jestem mordercą. Klein man, jeśli chcesz ten pistolet, będziesz musiał mi go odebrać rzekł Coertze. O.K.Grożąc pistoletem możesz nas zmusić, abyśmy poszli do kopalni.Ale jest ciemno igdy tylko odwrócisz się plecami, dostaniesz kamieniem w głowę a ja będę pierwszy, który tozrobi.A jeśli wydobędziesz złoto pod grozbą pistoletu co z nim zrobisz poza tym, żebędziesz mógł na nim posiedzieć? Nie zawieziesz go na wybrzeże bez ludzi Franceski, a bezemnie nie wywieziesz go z Włoch.Zapędziłem go w kozi róg, a raczej sprawiła to sytuacja bez wyjścia, która trzymała go wszachu od opuszczenia Afryki Południowej.Został przechytrzony i wiedział o tym. Skąd możemy wiedzieć, czy partyzanci hrabiny nie kryją się na tych przeklętychwzgórzach, czekając, aby na nas skoczyć, gdy tylko tunel zostanie otwarty? spytał. Ponieważ nie wiedzą, że tu jesteśmy odparłem. Kierowcy ciężarówek otrzymalitylko instrukcję, aby pojechać do Varsi.Zresztą nie próbowaliby na nas napaść mamy hrabinęjako zakładniczkę.Zawahał się, a ja dodałem: A teraz daj mi pistolet.Wolno sięgnął pod.kurtkę i wyciągnął broń.Było zbyt ciemno, abym mógł dostrzec jegooczy, ale wiedziałem, że wypełniała je nienawiść.Trzymał pistolet wycelowany we mnie i z pewnością kusiło go, żeby strzelić.Opanował sięjednak i położył go na mojej wyciągniętej ręce. Kiedy to się skończy, rozliczymy się porządnie powiedział.Nie odezwałem się, tylko spojrzałem na pistolet.Był to luger, taki sam jak ten, któryzostawiłem w Afryce Południowej.Wycelowałem w niego. ? A teraz nie ruszaj się, muszę cię obszukać.Sklął mnie, lecz stał spokojnie, gdy przeszukiwałem mu kieszenie.Oczywiście w kieszenikurtki znalazłem zapasowy magazynek.Drugi wyciągnąłem z lugera i zarepetowałem go, żebysprawdzić, czy ma nabój w lufie.Miał. Morese na pewno ma broń powiedział. Zaraz się przekonamy.Ja zabiorę się do niego, a ty stój za nim w pogotowiu.Wróciliśmy do przyczepy.Zawołałem Francescę i Piera, a kiedy nadeszli, Coertzeniepostrzeżenie ustawił się za wielkim Włochem. Czy Piero ma broń? zapytałem Francescę.Wyglądała na zaskoczoną. Nie wiem zwróciła się do niego. Czy nosisz broń, Piero? Zawahał się, po czymskinął głową.Wyciągnąłem lugera i wycelowałem w niego. W porządku, wyciągnij ją.Powoli.Spojrzał na lugera i ściągnął gniewnie brwi, usłuchał jednak rozkazu i wolno wyjął pistolet zkabury pod ramieniem.75 Tym razem wykonujesz moje polecenie, Piero.Daj go Francesce.Podał broń Francesce, a ja schowałem lugera i odebrałem jej pistolet.Była to używana warmii beretta, zapewne pamiątka z partyzanckich dni.Wyjąłem magazynek, zarepetowałem iwłożyłem do drugiej kieszeni.Coertze podał mi dwa zapasowe magazynki, które znalazł wkieszeni Piera. Czy ty masz broń? zwróciłem się do Walkera.Pokręcił głową. Chodz tutaj.Obszukam cię. Wolałem nie ryzykować.Walker był bez broni, więcpowiedziałem: A teraz przeszukaj samochód i zobacz, czy czegoś tam nie schowano. Czy pani ma coś śmiercionośnego? zapytałem Francescę.Założyła ręce. Czy mnie ma pan zamiar też obszukać? Nie.Przyjmę pani słowo, jeśli pani je da.Pozbyła się wyzywającej pozy. Nie mam broni powiedziała cicho. Słuchajcie no wszyscy odezwałem się. Zabrałem brońCoertzemu i Moresowi.W rękach trzymam amunicję do tych pistoletów. Dwomaszybkimi ruchami wyrzuciłem naboje w ciemność.Zastukotały o skały. Jeśli między namidojdzie do jakiejś walki, to na gołe pięści.Nikt nie zostanie zabity, słyszycie?Wyjąłem z kieszeni puste pistolety i oddałem je Coertzemu i Pierowi. Możecie ich użyć jako młotków do zbijania skrzyń. Wzięli je bez przekonania.Straciliśmy już dość czasu na te nonsensy powiedziałem. Co z samochodem? Nic tam nie ma odparł Walker.Gdy reszta wsiadała do samochodu, Francesca zwróciła się do mnie: Cieszę się, że pan tak postąpił.Nie wiedziałam, że Piero ma pistolet. Ja też nie wiedziałem, że Coertze ma, choć mogłem się tego domyślić, znając jegoprzeszłość. Jak pan mu go odebrał? spytała zaciekawiona. Psychologia odparłem. Woli mieć złoto, niż mnie zabić.Kiedy już dostanie złoto,sprawy mogą przybrać inny obrót. Będzie pan musiał bardzo uważać powiedziała. Miło wiedzieć, że panią to obchodzi.Wsiadajmy do wozu.IICoertze wolno jechał bez świateł zapuszczoną drogą, dopóki nie skręciliśmy i nieprzestaliśmy być widoczni z głównej szosy.Słyszałem cały czas, jak trawa smaga podwoziesamochodu.Gdy minęliśmy pierwszy zakręt, Coertze zapalił światła i zwiększył szybkość.Nikt nic nie mówił.Coertze i Morese byli na mnie wściekli.Francesca także nie mogławybaczyć mi moich słów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Gdy pomagałem Pierowi ładować taczkę do bagażnika,wykręciłem stopę na kamieniu i ciężko wpadłem na Coertzego. Przepraszam powiedziałem. Nie przepraszaj, tylko uważaj mruknął.Wpakowaliśmy taczkę, chociaż pokrywabagażnika nie chciała się domknąć.Powiedziałem cicho do Coertzego: Chciałbym z tobą pomówić.tam dalej.Odeszliśmy niewielki kawałek od reszty grupy, aż ukryły nas zapadające ciemności. O co chodzi? zapytał.Klepnąłem w twardą wypukłość na piersi jego kurtki i powiedziałem: Wydaje mi się, że to pistolet. Bo to jest pistolet odparł. Kogo masz zamiar zastrzelić? Każdego, kto wejdzie między mnie a złoto. Słuchaj no uważnie powiedziałem twardo. Nikogo nie zastrzelisz, ponieważ oddaszmi ten pistolet.Jeśli nie, to złoto możesz wydobywać sam.Nie przyjechałem do Włochkogokolwiek zabijać.Nie jestem mordercą. Klein man, jeśli chcesz ten pistolet, będziesz musiał mi go odebrać rzekł Coertze. O.K.Grożąc pistoletem możesz nas zmusić, abyśmy poszli do kopalni.Ale jest ciemno igdy tylko odwrócisz się plecami, dostaniesz kamieniem w głowę a ja będę pierwszy, który tozrobi.A jeśli wydobędziesz złoto pod grozbą pistoletu co z nim zrobisz poza tym, żebędziesz mógł na nim posiedzieć? Nie zawieziesz go na wybrzeże bez ludzi Franceski, a bezemnie nie wywieziesz go z Włoch.Zapędziłem go w kozi róg, a raczej sprawiła to sytuacja bez wyjścia, która trzymała go wszachu od opuszczenia Afryki Południowej.Został przechytrzony i wiedział o tym. Skąd możemy wiedzieć, czy partyzanci hrabiny nie kryją się na tych przeklętychwzgórzach, czekając, aby na nas skoczyć, gdy tylko tunel zostanie otwarty? spytał. Ponieważ nie wiedzą, że tu jesteśmy odparłem. Kierowcy ciężarówek otrzymalitylko instrukcję, aby pojechać do Varsi.Zresztą nie próbowaliby na nas napaść mamy hrabinęjako zakładniczkę.Zawahał się, a ja dodałem: A teraz daj mi pistolet.Wolno sięgnął pod.kurtkę i wyciągnął broń.Było zbyt ciemno, abym mógł dostrzec jegooczy, ale wiedziałem, że wypełniała je nienawiść.Trzymał pistolet wycelowany we mnie i z pewnością kusiło go, żeby strzelić.Opanował sięjednak i położył go na mojej wyciągniętej ręce. Kiedy to się skończy, rozliczymy się porządnie powiedział.Nie odezwałem się, tylko spojrzałem na pistolet.Był to luger, taki sam jak ten, któryzostawiłem w Afryce Południowej.Wycelowałem w niego. ? A teraz nie ruszaj się, muszę cię obszukać.Sklął mnie, lecz stał spokojnie, gdy przeszukiwałem mu kieszenie.Oczywiście w kieszenikurtki znalazłem zapasowy magazynek.Drugi wyciągnąłem z lugera i zarepetowałem go, żebysprawdzić, czy ma nabój w lufie.Miał. Morese na pewno ma broń powiedział. Zaraz się przekonamy.Ja zabiorę się do niego, a ty stój za nim w pogotowiu.Wróciliśmy do przyczepy.Zawołałem Francescę i Piera, a kiedy nadeszli, Coertzeniepostrzeżenie ustawił się za wielkim Włochem. Czy Piero ma broń? zapytałem Francescę.Wyglądała na zaskoczoną. Nie wiem zwróciła się do niego. Czy nosisz broń, Piero? Zawahał się, po czymskinął głową.Wyciągnąłem lugera i wycelowałem w niego. W porządku, wyciągnij ją.Powoli.Spojrzał na lugera i ściągnął gniewnie brwi, usłuchał jednak rozkazu i wolno wyjął pistolet zkabury pod ramieniem.75 Tym razem wykonujesz moje polecenie, Piero.Daj go Francesce.Podał broń Francesce, a ja schowałem lugera i odebrałem jej pistolet.Była to używana warmii beretta, zapewne pamiątka z partyzanckich dni.Wyjąłem magazynek, zarepetowałem iwłożyłem do drugiej kieszeni.Coertze podał mi dwa zapasowe magazynki, które znalazł wkieszeni Piera. Czy ty masz broń? zwróciłem się do Walkera.Pokręcił głową. Chodz tutaj.Obszukam cię. Wolałem nie ryzykować.Walker był bez broni, więcpowiedziałem: A teraz przeszukaj samochód i zobacz, czy czegoś tam nie schowano. Czy pani ma coś śmiercionośnego? zapytałem Francescę.Założyła ręce. Czy mnie ma pan zamiar też obszukać? Nie.Przyjmę pani słowo, jeśli pani je da.Pozbyła się wyzywającej pozy. Nie mam broni powiedziała cicho. Słuchajcie no wszyscy odezwałem się. Zabrałem brońCoertzemu i Moresowi.W rękach trzymam amunicję do tych pistoletów. Dwomaszybkimi ruchami wyrzuciłem naboje w ciemność.Zastukotały o skały. Jeśli między namidojdzie do jakiejś walki, to na gołe pięści.Nikt nie zostanie zabity, słyszycie?Wyjąłem z kieszeni puste pistolety i oddałem je Coertzemu i Pierowi. Możecie ich użyć jako młotków do zbijania skrzyń. Wzięli je bez przekonania.Straciliśmy już dość czasu na te nonsensy powiedziałem. Co z samochodem? Nic tam nie ma odparł Walker.Gdy reszta wsiadała do samochodu, Francesca zwróciła się do mnie: Cieszę się, że pan tak postąpił.Nie wiedziałam, że Piero ma pistolet. Ja też nie wiedziałem, że Coertze ma, choć mogłem się tego domyślić, znając jegoprzeszłość. Jak pan mu go odebrał? spytała zaciekawiona. Psychologia odparłem. Woli mieć złoto, niż mnie zabić.Kiedy już dostanie złoto,sprawy mogą przybrać inny obrót. Będzie pan musiał bardzo uważać powiedziała. Miło wiedzieć, że panią to obchodzi.Wsiadajmy do wozu.IICoertze wolno jechał bez świateł zapuszczoną drogą, dopóki nie skręciliśmy i nieprzestaliśmy być widoczni z głównej szosy.Słyszałem cały czas, jak trawa smaga podwoziesamochodu.Gdy minęliśmy pierwszy zakręt, Coertze zapalił światła i zwiększył szybkość.Nikt nic nie mówił.Coertze i Morese byli na mnie wściekli.Francesca także nie mogławybaczyć mi moich słów [ Pobierz całość w formacie PDF ]