[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawda starajak świat: jak ci niewiele wolno, to się cieszysz, że ci wolno cokolwiek, więc zabytki wSalzburgu aż się błyszczały od tej ochrony.Na trzecim piętrze na drzwiach wejściowych do poradni dr.phil.Gutha umocowanabyła kolejna mosiężna tabliczka, a na tej tabliczce przyklejona była mikroskopijnychrozmiarów żółta karteczka z ręcznie wypisaną informacją: Proszę dzwonić!.- Tylko spokojnie - mitygował się Brenner, z trudem łapiąc oddech.Bo to wieczne dzwonienie w tym mieście zaczynało mu działać na nerwy.Nieustannedzwonienie w internacie, dzwonki w operze, dziesięć tysięcy dzwonów kościelnych, jednowielkie ding-dong, można było wyjść z siebie.Bo jak raz zwrócisz na coś takiego uwagę, tojuż się od tego nie uwolnisz.Ale potem dwie rzeczy pozytywnie zaskakujące.Dzwonek okazał się dzwonkiemtradycyjnym, a jego dzwięczne ding-dong przypomniało mu znajomość sprzed lat.To byławyjątkowo miła sekretarka, niestety trwało to niedługo, o ile się nie mylę, klapa nastąpiładlatego, że jej pies był bardzo zazdrosny.Ale mimo dzwonka Brenner nie spodziewał się niczego dobrego.Jak usłyszał kroki zadrzwiami, od razu stanął mu przed oczami obraz kogoś w rodzaju panny Schuh.Lodenowykostium, okulary, włosy zaczesane do tyłu, że aż korzonki bolą, i biała bluzka, tak mocnowykrochmalona, że można by poderżnąć gardło cielakowi.No a potem oczywiście, niech skonam! Tam do licha! Druga niespodzianka potradycyjnym dzwonku nie była ani trochę tradycyjna.Tak bym to mniej więcej wyraził.Jeśligdzieś tam cielę padło trupem, to był nim Brenner.I to nie biała bluzka go uśmierciła.Tylkojak by to powiedzieć.Jej zawartość.- Dobry ranek - powiedział Brenner głośno i wyraznie, ani trochę nie przejmując siętym, że jego głos odbił się donośnym echem w pustych korytarzach.- Chciałbym się z paniąożenić.Ale to tylko pogorszyło sprawę.Bo teraz tamta jeszcze na dodatek zrobiła kwaśnąminę.Jak wiadomo, normalny człowiek, jak się uśmiechnie, to jest piękniejszy, a jak zrobikwaśną minę, to wygląda brzydziej.Ale są tacy ludzie, dwóch albo trzech na świecie, tegodokładnie nie wiadomo, tak jak nie wiadomo dokładnie, ilu ludzi na świecie liczy sobiepowyżej stu czterdziestu lat.I otóż ci ludzie są tak piękni, że jak zrobią kwaśną minę, to sąjeszcze piękniejsi.- Jest pierwsza - odpowiedziała.Ale to tylko pogorszyło sprawę.To nie do wiary, jakie wrażenie może wywrzeć namężczyznie takie stwierdzenie.Albo powiedzmy inaczej: nie tyle samo stwierdzenie, ile głos.Pamiętaj, że dziadek Brennera był stolarzem.I miał w warsztacie ponad trzydzieścirodzajów papieru ściernego.Najbardziej chropawy to już właściwie nie był papier, to poprostu kawałki szkła, potem szedł nieco mniej chropawy, potem średnio chropawy, średniogładki, jeszcze gładszy, całkiem gładki.A ten ostatni był tak gładki, że to był właściwieczysty papier, mogłeś go obracać do woli na wszystkie strony i nie zgadłeś, gdzie był tył, agdzie przód.No i nie uwierzysz, tym najgładszym papierem ściernym najłatwiej się byłoskaleczyć.W dzieciństwie Brenner często brał ten papier do ręki i godzinami wodził po nimpalcami, próbując zgadnąć, która strona jest gładka, a która chropowata.No i teraz miałochotę zapytać tę urzędniczkę, czy jej struny głosowe zrobione są z takiego właśnie papieru.Ale zamiast tego zapytał:- O pierwszej państwo zamykacie?Nie chciał być natrętem.Kobieta potrząsnęła głową.Ale to tylko pogorszyło sprawę.No bo wyobraz sobiepożar lasu, najpierw płonie tylko las, a potem lekki podmuch wiatru i cały świat staje wpłomieniach.Tak właśnie przy potrząsaniu głową ruda grzywa kobiety rozlała się po jejramionach i muszę powiedzieć, że czasem lepiej jest dla mężczyzny, jeśli jest ślepy i głuchy.- Nie - zaszeleścił papier ścierny - ale nie mówi się dobry ranek o pierwszej popołudniu.- Ach - powiedział Brenner.Właściwie miał ochotę jej powiedzieć, że winne temu jest jej zamglone spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Prawda starajak świat: jak ci niewiele wolno, to się cieszysz, że ci wolno cokolwiek, więc zabytki wSalzburgu aż się błyszczały od tej ochrony.Na trzecim piętrze na drzwiach wejściowych do poradni dr.phil.Gutha umocowanabyła kolejna mosiężna tabliczka, a na tej tabliczce przyklejona była mikroskopijnychrozmiarów żółta karteczka z ręcznie wypisaną informacją: Proszę dzwonić!.- Tylko spokojnie - mitygował się Brenner, z trudem łapiąc oddech.Bo to wieczne dzwonienie w tym mieście zaczynało mu działać na nerwy.Nieustannedzwonienie w internacie, dzwonki w operze, dziesięć tysięcy dzwonów kościelnych, jednowielkie ding-dong, można było wyjść z siebie.Bo jak raz zwrócisz na coś takiego uwagę, tojuż się od tego nie uwolnisz.Ale potem dwie rzeczy pozytywnie zaskakujące.Dzwonek okazał się dzwonkiemtradycyjnym, a jego dzwięczne ding-dong przypomniało mu znajomość sprzed lat.To byławyjątkowo miła sekretarka, niestety trwało to niedługo, o ile się nie mylę, klapa nastąpiładlatego, że jej pies był bardzo zazdrosny.Ale mimo dzwonka Brenner nie spodziewał się niczego dobrego.Jak usłyszał kroki zadrzwiami, od razu stanął mu przed oczami obraz kogoś w rodzaju panny Schuh.Lodenowykostium, okulary, włosy zaczesane do tyłu, że aż korzonki bolą, i biała bluzka, tak mocnowykrochmalona, że można by poderżnąć gardło cielakowi.No a potem oczywiście, niech skonam! Tam do licha! Druga niespodzianka potradycyjnym dzwonku nie była ani trochę tradycyjna.Tak bym to mniej więcej wyraził.Jeśligdzieś tam cielę padło trupem, to był nim Brenner.I to nie biała bluzka go uśmierciła.Tylkojak by to powiedzieć.Jej zawartość.- Dobry ranek - powiedział Brenner głośno i wyraznie, ani trochę nie przejmując siętym, że jego głos odbił się donośnym echem w pustych korytarzach.- Chciałbym się z paniąożenić.Ale to tylko pogorszyło sprawę.Bo teraz tamta jeszcze na dodatek zrobiła kwaśnąminę.Jak wiadomo, normalny człowiek, jak się uśmiechnie, to jest piękniejszy, a jak zrobikwaśną minę, to wygląda brzydziej.Ale są tacy ludzie, dwóch albo trzech na świecie, tegodokładnie nie wiadomo, tak jak nie wiadomo dokładnie, ilu ludzi na świecie liczy sobiepowyżej stu czterdziestu lat.I otóż ci ludzie są tak piękni, że jak zrobią kwaśną minę, to sąjeszcze piękniejsi.- Jest pierwsza - odpowiedziała.Ale to tylko pogorszyło sprawę.To nie do wiary, jakie wrażenie może wywrzeć namężczyznie takie stwierdzenie.Albo powiedzmy inaczej: nie tyle samo stwierdzenie, ile głos.Pamiętaj, że dziadek Brennera był stolarzem.I miał w warsztacie ponad trzydzieścirodzajów papieru ściernego.Najbardziej chropawy to już właściwie nie był papier, to poprostu kawałki szkła, potem szedł nieco mniej chropawy, potem średnio chropawy, średniogładki, jeszcze gładszy, całkiem gładki.A ten ostatni był tak gładki, że to był właściwieczysty papier, mogłeś go obracać do woli na wszystkie strony i nie zgadłeś, gdzie był tył, agdzie przód.No i nie uwierzysz, tym najgładszym papierem ściernym najłatwiej się byłoskaleczyć.W dzieciństwie Brenner często brał ten papier do ręki i godzinami wodził po nimpalcami, próbując zgadnąć, która strona jest gładka, a która chropowata.No i teraz miałochotę zapytać tę urzędniczkę, czy jej struny głosowe zrobione są z takiego właśnie papieru.Ale zamiast tego zapytał:- O pierwszej państwo zamykacie?Nie chciał być natrętem.Kobieta potrząsnęła głową.Ale to tylko pogorszyło sprawę.No bo wyobraz sobiepożar lasu, najpierw płonie tylko las, a potem lekki podmuch wiatru i cały świat staje wpłomieniach.Tak właśnie przy potrząsaniu głową ruda grzywa kobiety rozlała się po jejramionach i muszę powiedzieć, że czasem lepiej jest dla mężczyzny, jeśli jest ślepy i głuchy.- Nie - zaszeleścił papier ścierny - ale nie mówi się dobry ranek o pierwszej popołudniu.- Ach - powiedział Brenner.Właściwie miał ochotę jej powiedzieć, że winne temu jest jej zamglone spojrzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]